Strajk sparaliżował Hiszpanię. Rząd: reformy i tak będą

Strajk sparaliżował Hiszpanię. Rząd: reformy i tak będą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Strajk sparaliżował Hiszpanię (fot. PAP/EPA/GUSTAVO CUEVAS) 
Kilkadziesiąt tysięcy osób protestowało w Madrycie na zakończenie 24-godzinnego strajku generalnego przeciw rządowej reformie prawa pracy, ograniczeniu wydatków i podwyżce podatków. Rząd zapowiedział, że nie zrezygnuje z reform.
W największych hiszpańskich miastach manifestanci maszerowali ulicami, powiewając czerwonymi flagami - kolor głównych centrali związkowych UGT i CCOO - oraz przyklejając etykiety "Nieczynne z powodu strajku" na okna sklepów, także tych, które były otwarte. Wiele osób miało przypięte znaczki przedstawiające nożyce, co ma symbolizować rządowe cięcia.

Policja użyła kul gumowych

W centrum Madrytu na każdym kroku można było natknąć się na policjantów strzegących porządku, a szczególnie wielu otoczyło parlament. W budynku trwają przedłużone obrady nad pięcioma ustawami, m.in. nad ustawą dotyczącą finansowania dla zadłużonych władz regionalnych. Policja aresztowała 58 osób, w tym wiele z tych, które próbowały powstrzymywać innych od pójścia do pracy. Dziewięć osób odniosło niegroźne obrażenia. - Policja musiała interweniować i użyć kul gumowych wobec dość dużej grupy osób, które prowokowały akty przemocy - poinformował rzecznik MSW.

Kilkadziesiąt tysięcy ludzi protestowało w Barcelonie, drugim co do wielkości mieście Hiszpanii. Na marginesie protestu doszło do starć grup młodzieży z policją. Reuters pisze też o protestujących, którzy podpalali śmietniki i rzucali na ulicę krzesła zabrane z kawiarnianych ogródków. Aresztowano 30 osób. Jak podała agencja AFP, wiece strajkowe odbyły się także w kilkudziesięciu innych miastach.

Bezrobocie zagląda w oczy

Zdaniem związkowców, poparcie dla strajku generalnego wyniosło 77 proc. Rząd nie podał jeszcze swoich danych, jednak zarówno władze, jak i pracodawcy podkreślają, że miał on ograniczone oddziaływanie. Mimo ogromnego rozmachu akcji wielu ludzi zdecydowało się pójść do pracy z obawy przed natychmiastową utratą zatrudnienia, nieprzedłużeniem czasowej umowy czy potrąceniem z pensji kwoty średnio 100 euro za udział w strajku.

Wskazywano też, że centrale UGT i CCOO zrzeszają niespełna piątą część osób zatrudnionych w Hiszpanii, przez co zdaniem wielu nie reprezentują interesów większości pracowników. - Wielu ludzi uważa wręcz, że związki zawodowe częściowo ponoszą winę za nieelastyczny rynek pracy i brak konkurencyjności - ocenił politolog David Bach.

Hiszpania sparaliżowana

Z powodu strajku w Madrycie kursowała jedna trzecia autobusów i pociągów metra. W całym kraju wyjechało 30 proc. pociągów regionalnych i 20 proc. pociągów krajowych. Odwołano większość lotów krajowych i europejskich, jednak kursy długodystansowe utrzymano. Linie lotnicze Iberia, Air Nostrum i Vueling odwołały ok. 60 proc. lotów. Szpitale i przychodnie pracowały jak w dniu świątecznym, a kilka kanałów telewizyjnych przerwało nadawanie programu.

Strajk odczuli też turyści chcący odwiedzić XIV-wieczny kompleks pałacowy Alhambra w Grenadzie czy barcelońskie muzeum Pabla Picassa, które w czwartek z powodu protestu były zamknięte. Związkowcy podali, że praca stanęła całkowicie w hiszpańskich zakładach General Motors, Renault czy produkujących stal koncernów ArcelorMittal i Acerinox.

Rząd się nie ugnie

Rząd zapewnił, że mimo protestów będzie kontynuował reformy. - Plan reform jest nie do powstrzymania - zapowiedziała minister pracy Fatima Banez. Przyjęte w lutym przez prawicowy rząd Mariano Rajoya zmiany mają na celu znaczne uelastycznienie i uproszczenie praw pracowniczych, co w dalszej perspektywie ma ułatwić tworzenie nowych miejsc pracy. Nowe przepisy przewidują m.in. obniżenie kosztów zwolnień, wprowadzenie nowej formy czasowych umów o pracę - zawieranych najdłużej na rok, ułatwienie zwolnień pracowników, także grupowych.

Związki zawodowe i partie lewicowe sprzeciwiają się reformie, twierdząc, że nadmiernie ogranicza prawa pracownicze i daje zbyt wiele przywilejów pracodawcom.

Hiszpania niebezpiecznie zbliża się do drugiej już recesji od 2009 roku, a zdaniem części ekspertów co najmniej milion osób zasili w tym roku rzeszę bezrobotnych. Wskaźnik bezrobocia w Hiszpanii wynosi 23 proc., a wśród osób poniżej 25. roku życia - blisko 50 proc. To efekt rządów socjalisty Jose Zapatero.

zew, PAP