Rostowski: wydłużenie czasu pracy jest bolesne dla rządu, nie dla ludzi

Rostowski: wydłużenie czasu pracy jest bolesne dla rządu, nie dla ludzi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jacek Rostowski (fot. PAP/Tomasz Gzell) 
- Reforma emerytalna nie będzie bolesna dla ludzi - przekonywał w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski (PO). Ocenił, że jest wysoce wątpliwe z prawnego punktu widzenia, czy można w referendum pytać o kwestie emerytalne.
- Reforma, którą dzisiaj proponujemy, nie będzie bolesna dla ludzi. Ona jest oczywiście bardzo bolesna dla naszego rządu, jeśli chodzi o  badania opinii publicznej, o tymczasowe poparcie - oświadczył Rostowski w debacie nad wnioskiem Solidarności o referendum emerytalne. Minister argumentował, że reforma jest rozłożona w czasie, a także przewiduje emerytury częściowe, które zamortyzują jej skutki.

Rostowski ocenił ponadto, że jest "wysoce wątpliwe", czy referendum, o  które wnioskują związkowcy - z czysto prawnego punktu widzenia -  powinno mieć miejsce.

Rostowski wątpi w legalność referendum

- W ustawie o referendum jest napisane, że referendum z inicjatywy obywateli nie może dotyczyć danin publicznych. Podwyższenie wieku emerytalnego oznacza, że więcej osób będzie płaciło składki emerytalne. Składki są jasno i niedwuznacznie zdefiniowane jako daniny publiczne. Ja na pewno będę głosował przeciwko tej uchwale -  oświadczył minister finansów.

Rostowski przywołał też statystyki z których wynika, że w 2040 roku (kiedy to pierwsze kobiety zgodnie z harmonogramem reformy będą przechodzić na emeryturę w wieku 67 lat) aż 90 proc. kobiet dożyje do  70. - Będzie daleko idąca poprawa, jeśli chodzi o długość życia, o  zdrowie. I to nie są nasze szacunki, to są szacunki Eurostatu. Musimy się w jakiejś mierze opierać na szacunkach, ale nie możemy powiedzieć, że nie wiemy dokładnie, co będzie i wobec tego nie będziemy niczego robić - zaznaczył.

Szef resortu finansów dodał, w 2020 r. więcej mężczyzn dożyje 67. roku życia niż  dzisiaj dożywa 65. - Ta reforma jest zsynchronizowana z tym, co będzie się działo z długością życia i ze zdrowiem Polaków - zapewnił.

"To nie przez deficyt" musimy pracować dłużej

Rostowski nie zgodził się ponadto ze stwierdzeniem, że podwyższanie wieku emerytalnego powodowane jest rosnącym deficytem finansów publicznych. - Deficyt sektora finansów publicznych drastycznie spadł w  2011 roku i spadnie jeszcze - do poniżej 3 procent. Ta reforma nie jest potrzebna po to, aby naprawić finanse publiczne w horyzoncie do 2020 roku. My sobie zupełnie dobrze dajemy radę z naprawą finansów publicznych - przekonywał Rostowski.

Ocenił ponadto, że "fundamentalnym błędem" byłoby traktowanie polityki prorodzinnej jako alternatywy dla podniesienia wieku emerytalnego. - Trzeba robić i jedno, i drugie - zaznaczył.

zew, PAP