Nigeryjka skończy z dominacją USA w Banku Światowym?

Nigeryjka skończy z dominacją USA w Banku Światowym?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ngozi Okonjo-Iweala (fot. MFW/Wikipedia) 
Zarządczyni gospodarki Nigerii Ngozi Okonjo-Iweala rzuca wyzwanie zachodniej dominacji nad światową gospodarką. W mających się odbyć w przyszłym tygodniu wyborach nigeryjska minister finansów chce odebrać Amerykanom stanowisko prezesa Banku Światowego.
Znawcy tematu są zgodni – gdyby Ngozi była Amerykanką miałby posadę w kieszeni. Według „Financial Timesa" i „The Economisat” 58-letnia Nigeryjka bije na głowę fachowością i charyzmą faworyzowanego przez USA Yonga Kima. Jej problem polega jednak na tym, że prezesa Banku Światowego, od jego powstania w 1944 r. wybierają Amerykanie, którzy dysponują prawie piątą częścią elektorskich głosów w 25-osobowym zarządzie Banku Światowego i zawsze mogą liczyć na  Europejczyków, bo ci zawłaszczyli z kolei posadę dyrektora Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

- Trzeba to zmienić, bo i cały świat się zmienia. To się już przeżyło, popadliśmy w inercję. Sami Amerykanie i Europejczycy powinni zdobyć się na odwagę, by to zmienić - twierdzi jednak Ngozi. - Nie wierzę własnym uszom, gdy słyszę, że wybór prezesa Banku jest formalnością, że wszystko jest już przesądzone. To ma być ten Zachód, który naucza innych o  demokracji, jawności i o tym, że w równej walce powinien wygrywać najlepszy? – dziwi się.

Poza faktem, że Ngozi nie posiada amerykańskiego paszportu i jest kobietą (dotąd prezesami Banku Światowego byli wyłącznie mężczyźni), niepokój na Zachodzie budzi też swoją listą priorytetów i reform. Nigeryjka nie ukrywa, że po ewentualnym wyborze jej na  stanowisko szefowej Banku Światowego, zamierza zająć się walką z  ubóstwem i tworzeniem nowych miejsc pracy dla młodych ludzi, którzy w  krajach tzw. Trzeciego Świata stanowią zdecydowaną większość społeczeństw. Ngozi przyznaje, że dla starzejącego się Zachodu nie jest to może sprawa najważniejsza, ale przypomina, że z dominacją Zachodu w światowej gospodarce nie zgadzają się młode mocarstwa, takie jak Chiny, Indie, Brazylia, Republika Południowej Afryki i Rosja. Ngozi przypomina też, że tzw. kraje rozwijające się przyczyniają się dziś co najmniej w połowie do  światowego wzrostu gospodarczego i ich głos powinien dziś liczyć się więcej niż przed pół wieku.

PAP, arb