Chiny będą potrzebować ponad 5 tys. samolotów

Chiny będą potrzebować ponad 5 tys. samolotów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Według Boeinga Chiny będą potrzebować ponad 5 tys. samolotów (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Według Boeinga, największego dostawcy samolotów pasażerskich do Chin, linie lotnicze tego kraju do 2031 roku będą potrzebowały 5260 nowych samolotów.

Szacowany koszt tych maszyn wynosi około 670 mld dolarów - powiedział cytowany przez agencję Xinhua wiceprezes ds. marketingu w Boeing Commercial Airplane Randy Tinseth. Chiny są najszybciej rozwijającym się rynkiem świata i szacuje się, że w najbliższych 20 latach przewozy pasażerskie będą rosły w tempie 8,9 proc. w skali roku - podał.

Ponad 75 proc. nowych samolotów wejdzie do obsługi nowych linii, a pozostała część posłuży do wymiany zużytej floty. Zdaniem Tinsetha Chiny są drugim co do wielkości rynkiem świata dla komercyjnych samolotów. Wzrost gospodarczy, rosnące obroty handlu i zwiększenie standardu życia to siła napędowa rosnącego zainteresowania transportem lotniczym.

Szacuje się, że w ciągu najbliższych 20 lat na świecie będzie popyt na 34 tys. nowych samolotów komercyjnych, wartych w sumie 4,5 bln dolarów. Boeing jest największym dostawcą samolotów dla chińskich linii lotniczych, obsługujących ruch pasażerski i towarowy. Ponad połowa taboru lotniczego chińskich przewoźników pochodzi od tego producenta.

Chińczycy w 2008 roku uruchomili własne przedsiębiorstwo budowy samolotów komercyjnych - Commercial Aircraft Corporation of China (Comac). Obecnie gotowe są już prototypy produkcyjne samolotów z serii C919, które są bezpośrednią konkurencją dla Airbusa 320 i Boeinga 737, ale ich cena jest o około 20 proc. niższa. Comac planuje w ciągu najbliższych 20 lat wyprodukować ponad 2000 tych maszyn. Lot próbny planowany jest na 2014 rok, a regularne loty przewiduje się od 2016 roku.

Comac planuje w dalszej perspektywie uruchomienie produkcji samolotu szerokopokładowego C929, zabierającego 290 pasażerów i C939, mogącego pomieścić 390 osób na pokładzie.

jl, PAP