Słowacy tracą cierpliwość. I nie o alkohol chodzi

Słowacy tracą cierpliwość. I nie o alkohol chodzi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Słowacy chcą doprowadzić niedoinwestowane dziś ośrodki PKL do europejskiego poziomu (fot. materiały prasowe) 
Słowackie konsorcjum TMR zapowiada, że jeśli w najbliższych tygodniach nie zapadnie decyzja o prywatyzacji Polskich Kolei Linowych, ono wycofa się ze starań o ich zakup – dowiaduje się Wprost Biznes.

Oznacza to, że PKL może w ten sposób stracić inwestora, który w ciągu najbliższych kilku lat gotów jest zainwestować w same wyciągi należące dziś do PKL oraz otaczającą je infrastrukturę nawet 150 mln euro. Z kolei narciarze mogą się pożegnać z wizją szybkiego powstania w Polsce kilku ośrodków o standardzie znanym z najlepszych ośrodków alpejskich.

- Jesteśmy gotowi zainwestować w Polsce te pieniądze, ale nie możemy już dłużej czekać na jednoznaczną decyzję o prywatyzacji PKL – mówi Wprost Biznes Bohu Hlavaty, szef słowackiego konsorcjum.

O zakup PKL Słowacy starają się od jesieni zeszłego roku. Hlavaty przyznaje, że z punktu widzenia jego firmy zakup już istniejących kolejek i poprawa otaczającej je infrastruktury byłaby najkorzystniejszym i najprostszym rozwiązaniem, by wejść na polski rynek. Również dlatego, że dzięki temu jego firma za jednym zamachem mogłaby kupić aż sześć polskich ośrodków. Ale jeśli do prywatyzacji PKL nie dojdzie, Słowacy mają przygotowaną alternatywę.

- Mamy kapitał, ale on nie może czekać w nieskończoność na decyzję o sprzedaży PKL. Te pieniądze muszą się gdzieś ulokować. Tym bardziej, że jesteśmy zdecydowani inwestować w Polsce. Pytanie tylko kto na tym skorzysta? – dodaje szef TMR.

Słowacy podejrzewają, że decyzja o prywatyzacji PKL odwlekana jest z powodów politycznych. Po pierwsze Platforma boi się bowiem drażnić wyborców w rejonach, gdzie wybory tradycyjnie wygrywa jej główny konkurent, czyli PiS. Górale z Zakopanego nie godzą się bowiem, by kolejka na Kasprowy Wierch przeszła we władanie firmy z innego kraju. Po drugie zaś rząd boi się skojarzeń z aferą wyciągową sprzed trzech lat, w którą zamieszany był główny bohater afery hazardowej Ryszard Sobiesiak.

- Protestów górali się nie boimy. Szybko ich przekonamy, że mogą wyłącznie skorzystać na tej inwestycji. Ale na politykę nie mamy wpływu. Mamy jednak nadzieję, że najdalej do końca roku zapadnie decyzja czy Polacy naprawdę chcą znaleźć dla swoich kolejek poważnego inwestora branżowego, który jest gotowy zainwestować w nie poważne środki i doprowadzić do europejskiego poziomu. One mają potencjał, ale wymagają kapitału. Dziś ich jakość i infrastruktura pozostawia wiele do życzenia – zauważa Hlavaty.

-Karol Manys