"Tusk i Kaczyński będą nam winni 80 miliardów"

"Tusk i Kaczyński będą nam winni 80 miliardów"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński i Donald Tusk (fot. Wprost) Źródło:Wprost
"Jak wyglądałyby przygotowania do unijnego szczytu, który ma zdecydować o kasie na lata 2014 - 2020, gdybyśmy żyli w normalnym państwie? Premier zwołałby niedostępne dla prasy spotkanie ze wszystkimi partiami parlamentarnymi - tam ustalono by, że zostanie przyjęta uchwała Sejmu zobowiązująca polską delegację do zawetowania unijnego budżetu w razie, gdyby środki dla naszego kraju byłyby mniejsze, niż 500 miliardów złotych" - przekonuje na blogu europoseł PJN Marek Migalski.
W ocenie Migalskiego taki zabieg dałby rządowi broń do ręki, dzięki której mógłby w Brukseli argumentować, że nie może się cofnąć, bowiem inaczej zostanie w kraju postawiony przed sądem. "Opozycja udawałaby, że chce pożreć partie koalicyjne w wypadku niewypełnienia sejmowej uchwały, a rząd udawałby, że się tego śmiertelnie boi i dlatego będzie musiał zawetować budżet. Na końcu tego teatrzyku byłoby 500 miliardów dla naszego kraju oraz chwała dla jednych i drugich. Premier zostałby pochwalony przez lidera opozycji, a ten drugi byłby komplementowany publicznie przez szefa rządu za to, że bez niego nie udałoby się wyrwać z unijnego gardła tej kasy" - pisze polityk.
 
"Tak byłoby, gdybyśmy żyli w normalnym kraju. Ale nie żyjemy. W Polsce szef rządu, tylko po to, żeby namieszać ludziom w głowie, rezygnuje na początku z należnej nam już i obiecanej kasy. Dlaczego tak robi? Bo obiecał w kampanii wyborczej 300 miliardów złotych z funduszy spójności i boi się, że może mu się to nie udać. Dlatego dodał do tego 180 miliardów przeznaczonych na rolnictwo i zamiast bronić 480 miliardów, woli na wstępie zrezygnować z 80 miliardów tylko po to, żeby odebrać antagonistom argumenty, że jest nieudolny i nie świecić oczami przed wyborcami" - zaznaczył Migalski.

W ocenie europosła takie działanie jest "głupie i szkodliwe dla Polski". "Ale przecież nie o Polskę im chodzi, ale o wygranie z Kaczyńskim i odebranie mu argumentów, że rząd po raz kolejny dał ciała" - podkreślił.

"A Kaczyński? Zapewne jest szczęśliwy, bo będzie miał kolejny corpus delicti w procesie wsadzania obecnego premiera do pierdla. W sumie to dla niego fajnie - Polska będzie uboższa, więc szansa na przejęcie przez niego władzy będzie większa. Nigdy nie zgodziłby się zagrać z Tuskiem w tę grę, którą opisałem na początku. Nie będzie się wszak zniżał do współpracy z kimś, kogo oskarża nieomal o współudział w zabójstwie swego brata" - przekonywał Migalski.

ja