1,7 mln złotych mieli przywłaszczyć sobie pracownicy SKOK-u im. Zygmunta Chmielewskiego w Białej Podlaskiej. Prokuratura nie jest jednak w stanie ustalić co stało się z pieniędzmi - pisze "Gazeta Wyborcza". Podejrzani o przywłaszczenie sobie pieniędzy są kasjerzy: Radosław A. i Alina J. oraz kierowniczka Ewa K.
Pracownicy SKOK-u mieli ukraść pieniądze z lokat założonych w Kasie przez kilkadziesiąt osób w latach 2007-2011. Sprawa wyszła na jaw bo brak pieniędzy wykazała kontrola przeprowadzona przez SKOK.
Mechanizm oszustwa był prosty: kasjerzy przyjmowali pieniądze na lokaty i wystawiali klientom sfałszowane umowy z Kasą. Pieniądze, zamiast na konto klienta, trafiały więc do kieszeni oszustów. Kiedy oszukany w ten sposób klient przychodził, by wypłacić pieniądze z lokaty otrzymywał pieniądze innego klienta. Oszuści przywłaszczali sobie również kredyty zaciągane przez klientów w SKOK-u na zmniejszenie ich zobowiązań wobec Kasy.
Oszustom grozi do 10 lat więzienia - prokuratura do dziś nie jest jednak w stanie ustalić co zrobili oni z zdobytymi w nieuczciwy sposób pieniędzmi.
"Gazeta Wyborcza", arb
Mechanizm oszustwa był prosty: kasjerzy przyjmowali pieniądze na lokaty i wystawiali klientom sfałszowane umowy z Kasą. Pieniądze, zamiast na konto klienta, trafiały więc do kieszeni oszustów. Kiedy oszukany w ten sposób klient przychodził, by wypłacić pieniądze z lokaty otrzymywał pieniądze innego klienta. Oszuści przywłaszczali sobie również kredyty zaciągane przez klientów w SKOK-u na zmniejszenie ich zobowiązań wobec Kasy.
Oszustom grozi do 10 lat więzienia - prokuratura do dziś nie jest jednak w stanie ustalić co zrobili oni z zdobytymi w nieuczciwy sposób pieniędzmi.
"Gazeta Wyborcza", arb