Polacy nie oszczędzają w III filarze, bo... nie mają pieniędzy?

Polacy nie oszczędzają w III filarze, bo... nie mają pieniędzy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Choć IKE i IKZE istnieją już jakiś czas, nie cieszą się dużą popularnością. Polacy tłumaczą się brakiem pieniędzy oraz nieznajomością działania produktów. Chociaż co ciekawe, zdają sobie sprawę, że w przyszłości emerytura z ZUS-u może im nie wystarczyć.
Świadomość Polaków o konieczności dodatkowego oszczędzania na emeryturę z roku na rok rośnie, jednak wiedza ta nie przekłada się na podejmowane przez nich decyzje. Dlatego mimo że 74 proc. pytanych przez instytut Homo Homini w maju 2012 roku respondentów stwierdziło, że warto dodatkowo oszczędzać na emeryturę, aż 59 proc. Polaków nie odkłada na ten cel poza obowiązującym systemem emerytalnym (ZUS i OFE). Trudno więc się dziwić, że dodatkowe formy programów emerytalnych, takie jak Indywidualne Konto Emerytalne (IKE) oraz tegoroczna nowinka, czyli Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE), nie cieszą się zakładanym przez ekspertów zainteresowaniem. A wykorzystać tegoroczny limit wpłat na oba konta można tylko do końca bieżącego roku.

Zbyt skomplikowane?

Rządowi eksperci liczyli na to, że IKE otworzy ok. 7 mln Polaków. Tymczasem na koniec września – według szacunków „Rzeczpospolitej” – 33 największe instytucje finansowe w Polsce prowadziły 801 tys. rejestrów IKE. Również IKZE nie okazało się zbyt popularne – w momencie wprowadzenia go na rynek 1 stycznia 2012 roku zakładano, że konto otworzy 10 proc. pracujących. Po pół roku nie był to nawet 1 proc. – Największą bolączką IKE i IKZE jest to, że większość osób nie ma czasu na wnikliwe badanie różnic pomiędzy produktami, a różne są w nich m.in. korzyści podatkowe. Dlatego nowy i nieznany produkt zostaje przesunięty na dalszy plan. Zamiast zwiększania skłonności do oszczędzania na emeryturę, mamy efekt odkładania decyzji na później – tłumaczy Waldemar Wołos, dyrektor ds. rozwoju nowych produktów Union Investment TFI. Potwierdzeniem jego słów są badania Homo Homini z maja tego roku. Wynika z nich, że aż 37 proc. Polaków twierdzi, że nie ma żadnej wiedzy o instrumentach emerytalnych. Kolejne 34 proc. deklaruje, że ma jedynie podstawową wiedzę na ich temat.

Taka niewiedza może jednak dziwić, tym bardziej, że aż 65 proc. Polaków nie wierzy, że oferowane przez państwo świadczenia pozwolą na komfort życia w momencie przejścia na emeryturę. Według różnych szacunków, za 30 lat stosunek wysokości przyszłej emerytury do ostatnich zarobków przed przejściem na emeryturę (tzw. stopa zastąpienia) wyniesie zaledwie ok. 30 – 40 proc. Oznacza to mniej więcej tyle, że bez dodatkowego oszczędzania na przyszłość, przejście na emeryturę będzie się wiązało dla większości obecnie aktywnych zawodowo osób ze spadkiem poziomu życia. – Takie osoby powinny pomyśleć o swojej przyszłości. Najważniejsze jest wyrobienie sobie nawyku oszczędzania – im szybciej zaczniemy, tym mniejszymi kwotami zbudujemy zakładany majątek na czas emerytury. Kryzysem nie należy się zniechęcać. Pamiętajmy, że dla oszczędności, z których skorzystamy za 20 czy 30 lat, aktualna sytuacja na rynkach nie ma większego znaczenia – mówi Waldemar Wołos.

IKE czy IKZE?

Co zatem wybrać – IKE czy IKZE? Zdaniem Macieja Rogali – eksperta w zakresie rozwiązań emerytalnych – oba produkty są tak samo atrakcyjne jako sposób oszczędzania na emeryturę. – IKE i IKZE dają nam taką samą wymierną korzyść podatkową, czyli brak podatku Belki. Różnica pojawia się w momencie płacenia podatku dochodowego, bo w IKZE przesuwamy ten podatek na okres wypłat. To nie daje realnych korzyści, jednak bieżąca ulga podatkowa – zwrot podatku od wpłat wnoszonych na IKZE – działa bardzo mobilizująco, czego dowodzą doświadczenia z innych krajów. Tym samym wydaje się, że lepszym rozwiązaniem będzie IKZE – jako bardziej mobilizujące nas do konsekwentnego oszczędzania. Jednak limit wpłat na to konto jest zbyt niski i dlatego najlepiej mieć pakiet IKE i IKZE – wyjaśnia Maciej Rogala

mp