Rząd zajął się walką z "chwilówkami"

Rząd zajął się walką z "chwilówkami"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Jak donosi "Gazeta Wyborcza”, rząd zamierza jeszcze przed wakacjami przyjąć ustawę uderzającą w firmy udzielające lichwiarskich pożyczek.
Choć z oficjalnych raportów wynika, że rynek pożyczek pozabankowych - wart 3-4 mld zł - jest maleństwem w porównaniu z ponad 130-miliardową górą kredytów konsumpcyjnych, które wzięliśmy z banków, to znalazł się w centrum zainteresowania koalicji rządzącej. Przy okazji projektowania przepisów, które mają zabezpieczyć nas przed kolejną aferą typu Amber Gold, rząd postanowił się zająć też walką z lichwą. Wczoraj przyjął założenia ustawy antylichwiarskiej.

Aktualnie obowiązuje ustawa antylichwiarska, jednak łatwo ją obejść. Oficjalnie żaden bank ani firma pożyczkowa nie mogą pobrać od klienta wyższych odsetek niż czterokrotność stopy lombardowej NBP (czyli stawki, po której bank centralny pożycza pieniądze pod zastaw bankom komercyjnym). Dziś ów limit lichwy to 16 proc. w skali roku. Jednakże regulowane nie są prowizje.

Cena pożyczek chwilówek, udzielanych przez firmy lichwiarskie to  25-35 proc. w skali miesiąca. Po przeprowadzeniu nowej ustawy przez Sejm - co może nastąpić jeszcze przed wakacjami - wszystkie koszty pożyczki będą limitowane.

Limit wyniesie 25 proc. dla każdej pożyczki oraz 30 proc. w skali roku. Pojawi się też mechanizm, który utrudni zaciąganie pożyczki po raz drugi i trzeci u tego samego pożyczkodawcy. W ciągu czterech miesięcy jedna firma pożyczkowa nie będzie mogła nabić danemu klientowi więcej kosztów, niż wynosi ów limit, bo będzie on obejmował wszystkie pożyczki udzielone w tym czasie. Ustawa wprowadzi też limit wysokości odsetek za zwłokę (24 proc. w skali roku), z których śrubowania żyje dziś wiele firm pożyczkowych.

Firmy pożyczkowe - zwłaszcza udzielające chwilówek - uważają, że takie prawo je zabije, a zamiast nich rozwinie się pożyczkowy czarny rynek. I że "antylichwa" nic nie da klientom, bo i tak będą pożyczać, przeskakując z jednej firmy do drugiej, aby "wykasować" sobie czteromiesięczny limit kosztów.

Gazeta Wyborcza, ml