Piwoizacja Polski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy będziecie pili przynajmniej tyle piwa, ile Szwedzi albo Szwajcarzy, będzie to znaczyło, że już jesteście w Europie - mówił w 1995 r. gościom z Polski Poul Svanhom, ówczesny prezes duńskiej grupy Carlsberg.
Dziś przeciętny Polak wypija już 66 l złocistego trunku rocznie, czyli więcej niż Szwajcar albo Szwed. Czy zatem "jesteśmy już w Europie"? Zapewne tak, przynajmniej biorąc pod uwagę kulturę spożycia alkoholu. Jeszcze w 1990 r. wódka stanowiła 65 proc. czystego alkoholu wypijanego rocznie przez rodaków, a dziś stanowi niecałe 20 proc. Z kolei spożycie piwa wzrosło od tego czasu dwukrotnie (dziś 56 proc. czystego alkoholu wypijanego w Polsce).

W 2002 r. nawarzyliśmy i wypiliśmy około 26 mln hektolitrów piwa, dzięki czemu Polska stała się dziesiątym pod względem wielkości na świecie i piątym w Europie piwnym rynkiem. Dla świata wciąż jednak jesteśmy i długo jeszcze zapewne pozostaniemy, podobnie jak Rosja, ojczyzną wódki. Ma ona na naszych ziemiach dziewięćsetletni rodowód, a od XVII wieku, czyli od czasów złotej szlacheckiej wolności, jest nieodłącznie kojarzona z Polską. Tym bardziej warto przypomnieć, że już królowi Bolesławowi Chrobremu średniowieczny niemiecki kronikarz Thiethmar nadał przydomek Tragbier (czyli Piwosz), a książę sandomierski i krakowski Leszek Biały miał się wymówić papieżowi od krucjaty do Ziemi Świętej, narzekając, że w Palestynie zabraknie mu ukochanego piwa.

6000 browarów

"Nie jest łatwo rządzić krajem, który ma 246 gatunków sera" - narzekał generał Charles de Gaulle, prezydent francuskiej IV i V Republiki. Jak w takim razie rządzić Niemcami, które mają ponad pięć tysięcy gatunków piwa? Dziś łatwiej powiedzieć, z czego piwa zrobić się nie da i jak nie da się go zaserwować, niż wymieniać, z czego się je produkuje i w jaki sposób się je podaje. Belgowie piją m.in. piwo wiśniowe Kriek-Lamb, na Korsyce sprzedaje się pietra z dodatkiem mączki kasztanowej, Niemcy słyną z piw pszeniczno-jęczmiennych, na wyspach brytyjskich można kupić słodki mleczny stout, a Francuzi piwo Jenlain rozlewają do butelek od szampana.

Polacy najchętniej kupują lagery, czyli jasne pełne piwa, w typie zbliżonym do czeskich i niemieckich pilznerów (z zawartością około 5 proc. alkoholu). W porównaniu z Belgią, Wielką Brytanią czy Niemcami różnorodność piw wciąż jest u nas niewielka (około 190 marek), choć obok znanych "od zawsze" trunków z Żywca, Okocimia, Poznania i wielu innych polskich browarów, produkowane są już w Polsce piwa światowych marek, jak Pilsner Urquell, Heineken, Carlsberg czy amerykański Miller Genuine Draft, a w sklepach i hipermarketach na piwoszy czeka też meksykańska Corona. - Każdy browar próbuje stworzyć piwa, które przyciągną nowe grupy klientów. Na rynku pojawia się więc na przykład coraz więcej piw lekkich, o oryginalnych smakach, cieszących się uznaniem kobiet - mówi Paweł Sudoł, prezes Kompanii Piwowarskiej SA, drugiego pod względem wielkości producenta piwa w Polsce. Okocim robi karmelowe piwo Karmi o śladowej zawartości alkoholu, sprzedawane m.in. w małych puszkach 0,25 l ("dostosowanych do drobnych kobiecych dłoni i damskich torebek"), dużą popularność zyskało wprowadzone na rynek przez Kompanię Piwowarską jabłkowe piwo Redd's. Kielecki Browar Belgia (kupiony przez belgijską firmę Palm) warzy m.in. brabanckie ale Palm, cytrynowe Lemon's oraz imbirowe piwo Gingers, a podwarszawski browar w Jabłonowie jedyne chyba w kraju ciemne piwo typu irlandzkiego Belfast. Nasz rynek coraz bardziej różni się więc od rosyjskiego, który wprawdzie w ubiegłym roku wyprzedził brytyjski w rankingu największych piwnych rynków na Starym Kontynencie (Zjednoczone Królestwo zajęło drugie miejsce), lecz piwowarzy rosyjscy rezygnują z wprowadzania nowości, bo Rosjanie i tak piją piwo najchętniej... z wódką.

Rynek trzeźwi

"Do pracy przychodź trzeźwy i wypoczęty" - głosiły wieszane za czasów PRL w zakładach pracy afisze. Akurat wtedy wódkę piło się z każdym i przy każdej okazji: imienin w pracy, na urlopie, w delegacji, podczas świąt państwowych i branżowych, by zyskać przychylność magazyniera (lurowate piwo zwykle jedynie "bywało" w sklepach). W początkach lat 80. Polak wlewał w siebie rocznie przeciętnie 9 l czystego alkoholu.

Polaków otrzeźwił dopiero wolny rynek i widmo bezrobocia. Wówczas zrozumieli, czym jest prawdziwa praca, którą się szanuje albo traci. - Odstawiliśmy w dużej mierze wódkę, bo dwa jasne piwa wypite wieczorem nie przeszkadzają wstać rano do pracy. Co innego dwie albo trzy setki czystej - zauważa Andrzej Długosz, były dyrektor ds. korporacyjnych w browarze Żywiec, dziś właściciel agencji lobbingowej Cross Media i nieformalny rzecznik branży piwowarskiej. Pijemy głównie piwa o zawartości alkoholu 5,6-6,2 proc. (ten segment stanowi połowę sprzedaży). Zimą wzrasta popularność mocniejszych piw (do 25 proc. sprzedaży). Pięć lat temu po raz pierwszy więcej rodaków wybierało raczej piwo niż wódkę, ale produkcja i sprzedaż chmielowego napoju rosły szybko (w tempie 6-12 proc. rocznie) już od 1993 r.

Demokratyczny kufel

Piwa spróbowało dotychczas 90 proc. Polaków - wynika w marcowego raportu SMG/KRC. Przynajmniej raz w tygodniu po kufel sięga 41 proc. Polaków powyżej 15. roku życia, 17 proc. pije je raz w miesiącu, a 13 proc. okazyjnie, raz czy dwa razy w roku - takie rezultaty przyniósł z kolei najnowszy sondaż Ipsos. Oznacza to, że piwo jest najbardziej "demokratycznym" i masowym trunkiem alkoholowym. Kojarzy się z nim zarówno brzuchaty jegomość opróżniający w piwiarni po 6-7 kufli, rodzina sącząca piwo przy grillu, jak i adwokat udający się po pracy dla odprężenia na zimny trunek. Uważamy, że piwo jest modne (prawie 60 proc. odpowiedzi w sondażu SMG/KRC), sprzyja podtrzymywaniu przyjaźni (55 proc.), tworzy nową kulturę picia alkoholu (41 proc.). Last but not least, o popularności i korzystnym wizerunku piwa zadecydowała również ekonomia: pół litra "jasnego pełnego" to dziś - w wypadku polskich marek - wydatek 1,4-2,7 zł w sklepie i 4-8,5 zł w pubie. To nie za wiele, by wypić dwa czy trzy piwa z przyjaciółmi, a zarazem zbyt drogo, aby kupować po siedem, osiem, żeby się upić, skoro trzy razy mocniejsze wino marki "wino" kosztuje 3-5 zł.

Według badań koncernów piwowarskich, przeciętny polski miłośnik piwa to mężczyzna w średnim wieku (35-50 lat), pracujący, mieszkający z żoną i dwójką dzieci, spożywający zwykle piwo butelkowe we własnym domu. Nietrudno jednak zauważyć, iż ton piwnej modzie nadają ludzie młodzi, w wieku 18-29 lat. To przede wszystkim do nich browary kierują reklamy (według firmy MindShare Polska, w 2003 r. wydatki na reklamę piwa będą rekordowo wysokie i przekroczą 333 mln zł brutto). To z myślą o nich najpierw w dużych miastach, a dziś właściwie w każdej niemal wsi powstały setki pubów (z ang. bar z napojami alkoholowymi oraz zakąskami). Co prawda, niektórym z nich daleko do anglosaskiego pierwowzoru.

Rządy Chmiela

Kiedy dwa lata temu w stołecznej restauracji Soma przy wejściu stanęły dwie duże kadzie, klienci zachodzili w głowę, do czego będą służyć. Amerykańscy właściciele lokalu postanowili tymczasem przenieść do Warszawy wzorce sprawdzone w USA, gdzie furorę zrobiły tzw. minibrowary, czyli puby warzące piwo na miejscu, na oczach klientów. W trzy tygodnie powstają w Somie m.in. pszeniczne piwo malinowe ("hit lata 2003" - zachwala barman) oraz ciemny imbirowy porter na owsie. Nieopodal ratusza we Wrocławiu świeży, warzony na miejscu trunek można dostać w restauracji Spiż, a w krakowskim CK Browarze Restauracyjnym barmani serwują piwo Jasne Ingwar (piwo imbirowe), Pszeniczne Marcowe i Doppel Bock. To na razie jedne z nielicznych minibrowarów w Polsce, ale ich właściciele wiedzą, co robią. Za oceanem pierwszy minibrowar otwarto w 1982 r., w Yakima w stanie Waszyngton, a dziś udział minibrowarów w amerykańskim rynku piwnym sięgnął 3 proc. Powstało w nich około 1600 nowych gatunków piwa!

Na piwnym rynku panuje niepodzielnie wielka trójka - Grupa Żywiec (Żywiec, Bracki, Warka, Leżajsk, Elbrewery), Kompania Piwowarska (Lech, Dojlidy, Tyskie) i Carlsberg Okocim (Okocim, Piast, Bosman, Kasztelan) - która warzy około 80 proc. sprzedawanego w Polsce piwa. Zagraniczni właściciele naszych browarów zmierzają do konsolidacji rynku. Na przykład Heineken przejął austriacki koncern piwowarski BBAG, dzięki czemu do grupy kapitałowej skupionej wokół Żywca dołączą teraz Browary Królewskie z Warszawy (należące również do Austriaków rzeszowski Van Pur i bydgoski Kujawiak zostaną prawdopodobnie sprzedane Browarom Polskim Brok-Strzelec w zamian za akcje lubelskiej Perły).

Chociaż w całej Polsce dziś działa mniej browarów, niż było ich w końcu XVIII wieku tylko w Warszawie, gdzie naliczono ich wówczas 86, złoty okres rządów króla Chmiela najwyraźniej dopiero nastąpi. Może mu jednak przeszkodzić... Ministerstwo Finansów. Rząd obiecał, że obniży akcyzę na piwo (jedną z najwyższych w Europie), lecz na razie na deklaracjach się skończyło. Dziś w cenę 0,5 l polskiego piwa wliczone są 43 gr akcyzy, w wypadku piwa czeskiego - 19 gr, niemieckiego - 18 gr, słowackiego - 20 gr. Według Browarów Polskich (zrzeszenia największych producentów), jeśli z taką akcyzą wejdziemy do unii w 2004 r., co piąte sprzedawane u nas piwo będzie pochodziło z importu od sąsiadów, gdzie jest o 20-80 proc. tańsze. Po co w taki sposób warzyć sobie piwo?

Krzysztof Trębski, współpraca: Krzysztof Grzegrzółka

Pełny tekst ukaże się w najnowszym, 1078 numerze tygodnika "Wprost". W sprzedaży od poniedziałku 21 lipca.

W numerze także: Sekscasting (Prawie 50 tys. kobiet trafia co roku poprzez Polskę do domów publicznych w zachodniej Europie. Według najnowszego raportu Rady Europy, ponad 300 tys. kobiet z Europy Środkowej i Wschodniej pracuje obecnie na Zachodzie jako prostytutki).