Wczasy w jedną stronę (aktl.)

Wczasy w jedną stronę (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Około tysiąca polskich turystów, wysłanych przez biuro "Big Blue" z Jeleniej Góry na wakacje do Egiptu i Grecji, może mieć problem z powrotem do kraju. Biuro zbankrutowało.
Nie wiadomo jeszcze, jak i kiedy turyści zostaną sprowadzeni do Polski. Wojewoda dolnośląski już wystąpił do polskich linii lotniczych o załatwienie lotów czarterowych dla klientów "Big Blue". Wydał też dyspozycję o wypłacie zaliczki dla ubezpieczyciela biura.

"Błękitny" bankrut ma 16 oddziałów w całym kraju i około tysiąca agentów. We wrocławskim oddziale o bankructwie firmy pracownicy dowiedzieli się od PAP. Byli bardzo zaskoczeni. "Otrzymaliśmy e-maila od szefów, że firma ma kłopoty finansowe. Na drzwiach kazano nam wywiesić informację o kłopotach. O bankructwie dowiaduję się od państwa" - powiedziała pracownica oddziału.

Informacja o tym, że "Big Blue" utraciło płynność finansową, pojawiła się w piątek na stronie internetowej biura. Podano tam również, że wszystkie jego zobowiązania przejął ubezpieczyciel -  "Warta". "Niekorzystne wskaźniki makroekonomiczne, zmiany kursów walut, jak i inne czynniki zewnętrzne spowodowały, iż spodziewane przychody znacznie spadły" - napisano w komunikacie, tłumacząc sytuację "Big Blue".

Właściciele hoteli na Rodos chcą odzyskać zaległe pieniądze od jeleniogórskiego Biura Podróży "Big Blue". Będą dochodzić swoich praw na drodze sądowej - poinformowała dziennikarka, która wyjechała tam na wczasy, korzystając z oferty upadłego biura. "Właścicielka hotelu +Ambelia+ na Rodos przyznała, że +Big Blue+ nie zapłacił jej za cały sezon. Chodzi o kwotę 65 tys. euro. Zaznaczyła, że właściciele innych hoteli na wyspie są w podobnej sytuacji. Dlatego zorganizowali się, wynajęli prawnika i za wszelką cenę chcą odzyskać pieniądze" - powiedziała Ewa Prueffer, która wyjechała na Rodos.

Hotel "Ambelia" od trzech lat ma umowę z "Big Blue" na obsługę jego klientów. Biuro w poprzednich latach płaciło za ich pobyt, ale z opóźnieniem.

Dziennikarka dodała, że wszyscy Polacy, którzy przylecieli na  Rodos, są bardzo przygnębieni całą sytuacją. Właściciele hoteli żądają od nich pieniędzy za noclegi. Za 2-osobowy pokój chcą nawet 40 euro.

Polscy turyści nie otrzymują też żadnego wsparcia od rezydentów biura. "Ich telefony milczą" - dodała Prueffer.

Według niej, najbardziej zdenerwowana jest grupa, która w piątek rano przyleciała na Rodos.

Turyści otrzymali jedynie informację, że prawdopodobnie wylecą do  Polski samolotem czarterowym o 4.00 nad ranem w sobotę.

em, rp, pap