Gdyby Orlen został inwestorem nie zmalałoby też bezpieczeństwo dostaw, wręcz przeciwnie - może wzrosnąć, ponieważ Orlen jest liczącym się odbiorcą rosyjskiego surowca. Polski koncern już teraz kupuje jedną dziesiątą ropy, jaką Rosjanie eksportują do Europy. Jako właściciel zakładu w Możejkach, po zwiększeniu tam przerobu do 12 mln ton rocznie, może ten udział podnieść do co najmniej 15 procent.
Ale gra najwyraźniej toczy się nie tylko o sprzedaż rafinerii w Możejkach, które Orlen jest gotowy kupić w każdej chwili, przebijając każdą ofertę złożoną przez konkurenta. Koncern z Płocka ma przecież potencjał i możliwości, jakie może dać inwestor kupowanej spółce. Gdyby tylko o to chodziło do podpisania umowy byłoby bliżej niż dalej. Ale sprzedaż się odwleka i nawet zapowiedź dobrej woli litewskiego premiera nie przekonuje.
Litwa chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Przejęcie Możejek przez polski koncern uzależnia od zezwolenia na budowę mostu energetycznego, czyli połączenia systemów energetycznych Polski i Litwy. Zabiegają o to także pozostałe kraje nadbałtyckie, chcąc dzięki temu zwiększyć swoje bezpieczeństwo energetyczne. Kolejne rządy polskie zaś od ponad dziesięciu lat blokują realizację tego projektu. Co ciekawe, jak na razie, z naszej strony nie padł żaden istotny argument w tej sprawie. Szkoda, Orlen przestałby może pełnić rolę karty przetargowej a Polska dodatkowo mogłaby zarobić na sprzedaży energii.
Krzysztof Grzegrzółka