Moczulski: Kryzys branży spożywczej? Z rynku dochodzą do nas sprzeczne sygnały

Moczulski: Kryzys branży spożywczej? Z rynku dochodzą do nas sprzeczne sygnały

Marek Moczulski
Marek Moczulski Źródło: Unitop
– Tarcza Antykryzysowa? Nie należę do entuzjastów zaproponowanych rozwiązań – mówi Marek Moczulski, prezes zarządu Unitop Sp. z o. o.

Marcin Haber: Panie prezesie większość sektorów gospodarki szykuje się na fatalne dane z pierwszego i bardzo trudny drugi kwartał. Czy branża spożywcza, która wydaje się być kluczową w tego typu kryzysach, również musi się obawiać?

Marek Moczulski: To oczywiście trudny okres dla wszystkich branż, myślę jednak, że branża spożywcza przejdzie przez kryzys obronną ręką, ewentualnie z małymi trudnościami. Obecnie największym problemem wciąż jest niepotrzebna biurokracja. Problemy, z którymi się zmagamy, nie są wyjątkowe tylko dla branży spożywczej. To również między innymi problemy kadrowe związane z niedostateczną ilością pracowników czy nawet sezonem grypowym, który w trakcie epidemii koronawirusa dodatkowo wzmaga braki wśród pracowników. Co więcej, wszystkie szkoły są pozamykane, a to również wpływa na ich dostępność. To wszystko mocno dezorganizuje pracę w fabrykach. Dostrzegamy też trudności w zakresie łańcucha dostaw, który ma problemy z realizacją zamówień (opakowania, surowce etc.).

Musieliśmy także przesunąć w czasie pewne zaplanowane działania wynikające z naszej strategii rozwoju. Przed wybuchem pandemii prowadziliśmy szereg rozmów dotyczących rozszerzenia działalności eksportowej. Naszym celem było zapewnienie 5 dodatkowych dystrybutorów na różnych rynkach zagranicznych. Nie obawiamy się jednak o realizację tych planów w kolejnych miesiącach, ponieważ dostrzegamy ogromny potencjał naszych kategorii. W grudniu 2019 głównym i jedynym akcjonariuszem spółki Unitop został mBank, a ja zostałem prezesem Zarządu. Przedstawiłem bankowi plan rozwoju spółki, który został zaakceptowany. Obecnie co miesiąc EBITDA jest dodatnia.

Jednak nasz biznes toczy się dalej i moim głównym zadaniem jest utrzymanie płynności finansowej i ciągłości produkcji dla Spółki, przy zachowaniu bezpieczeństwa produkcji.

Czy widoczny jest obecnie znaczący wzrost zapotrzebowania na produkty spożywcze, czy takie odczucie jest raczej kwestią panującego niepokoju?

Z rynku dochodzą do nas sprzeczne sygnały. Z jednej strony oczekujemy spowolnienia konsumpcji, a ograniczenia dotyczące poruszania się i handlu z pewnością wpłyną na sprzedaż naszych marek. Z drugiej - dostajemy sygnały z rynków zagranicznych, gdzie sprzedajemy 80 proc. naszej produkcji, że była szybsza rotacja niż zwykle na części rynku. Większość naszych inwestycji jest przesunięta na okres po kryzysie, jednak usprawniamy obecnie linie produkcyjne, aby w każdym momencie być zdolnym do pełnej produkcji.

Co z cenami? Z jednej strony jest to możliwość, aby odrobić straty związane z załamaniem dystrybucji i dostaw towarów, a z drugiej rząd zapowiada, że może je regulować...

Administracyjne regulacje cen nigdy nie były dobrym rozwiązaniem. Pamiętamy czasy inspekcji robotniczo-chłopskiej w okresie PRL-u – raczej nie chcielibyśmy powrotu do tych czasów. Natomiast producenci borykają się od jakiegoś czasu z rosnącymi cenami surowców, kosztami płac i energii, a także w obecnej sytuacji – z osłabieniem złotówki. Te elementy mogą powodować wręcz konieczność podniesienia cen.

Mówiąc o rządzie... Jak ocenia Pan działania ratunkowe, a w tym głównie projekt tarczy antykryzysowej?

Ostateczną jej formę poznamy dopiero w przyszłym tygodniu, jednak na bazie informacji, którymi dysponujemy obecnie – nie należę do entuzjastów zaproponowanych rozwiązań. Przede wszystkim dlatego, że to kolejne utrudnienie administracyjne dla przedsiębiorców, a ten aspekt już od wielu lat wymaga poprawy w naszej rzeczywistości administracyjno-prawnej. Obecna sytuacja to idealna okazja do ukrócenia problemów z nadmierną administracją i tzw. „biegunką legislacyjną”.

Jeśli prawdą będzie, że mikroprzedsiębiorcy będą zwolnieni z płacenia składek ZUS, to wciąż muszą złożyć stosowne podanie. Takich mikroprzedsiębiorców są miliony, a ich wnioski muszą zostać rozpatrzone przez odpowiednie osoby. A przecież można było wydać komunikat, zwalniający z ponoszenia opłat ZUS na trzy miesiące w czasie kryzysu epidemincznego. Natomiast w tej sytuacji, jeszcze raz powtórzę, musimy zachować płynność finansową przedsiębiorstw i w miarę możliwości bieżące funkcjonowanie. Ponadto obecna wersja pomysłu tak zwanej tarczy jest ograniczona w czasie, a nie wiemy, jak długo jeszcze będziemy trwać w tej utrudnionej rzeczywistości biznesowej. Jeśli zagrożenie będzie utrzymywało się do czerwca czy lipca, to nawet z pomocą tarczy dla przedsiębiorców, czeka nas trudny okres – nawet w perspektywie kilkuletniej.

Czy z Pana doświadczeniem jest Pan w stanie porównać obecną sytuację z czymkolwiek, co miało już miejsce?

W sytuacjach kryzysowych mamy często do czynienia z ograniczaniem praw obywatelskich i zwiększaniem roli państwa, występuje wtedy duża pokusa socjalistycznych rozwiązań, które w dłuższej perspektywie nigdy nie przynosiły pozytywnych skutków. Albo w drugą stronę – dawaniem wolnej ręki i zachęcaniem do przedsiębiorczości, zakładania firm, upraszczanie tego procesu.

Ciężko porównać obecną sytuację do jakiejkolwiek innej, bo każdy kryzys ma swój własny kontekst. Jeśli szukać punktów wspólnych, sięgnąłbym do czasów końcówki PRL-u i kryzysu gospodarczego po reformie ustrojowej – PRL skończył się kompletną katastrofą. Jednak uwolnienie działalności gospodarczej (bez skupiania się na niepotrzebnej biurokracji) w końcówce PRL-u i na początku przemian spowodowało bardzo pozytywny wpływ na gospodarkę i społeczeństwo.

Obecna gospodarka została tak zbiurokratyzowana, że potrzebny jest nowy Wilczek, który by ją odblokował – odblokował energię Polaków do działania na nowo.

Czytaj też:
Prezes Kazar: Cała branża walczy teraz o przetrwanie. Wynik finansowy ma trzeciorzędne znaczenie