Afera wokół la Manii. Przetakiewicz: Błąd komunikacyjny, a nie zły zamiar

Afera wokół la Manii. Przetakiewicz: Błąd komunikacyjny, a nie zły zamiar

Joanna Przetakiewicz
Joanna Przetakiewicz Źródło: Newspix.pl / ALEKSANDER MAJDANSKI
– Jeśli popełniliśmy błędy to np. dlatego, że klientka dostała informację o produkcji w pełni w Polsce razem z czapką z Bangladeszu. No faktycznie, słabo. Po prostu nieprecyzyjnie. Błąd komunikacyjny, a nie zły zamiar – powiedziała w rozmowie z Business Insider właścicielka La Manii Joanna Przetakiewicz. Marce zarzucono między innymi, że wprowadzała klientów w błąd.

Zamieszanie wokół marki Joanny Przetakiewicz dotyczy przedmiotów produkowanych w Bangladeszu oraz dostępnych w popularnych chińskich serwisach zakupowych – tyle, że tam są dużo tańsze. Bartek Fetysz udostępnił fragment listu, w którym poinformowano, że produkty La Manii są szyte w rodzimych szwalniach, a także opublikował screena wiadomości, którą miała otrzymać klientka La Manii po zakupie czapki z metką „Made in Bagladesh”. Następnie dziennikarz zamieścił w mediach społecznościowych tekst, w którym opisał, jakoby La Mania Home sprzedawała zestaw kieliszków za 320 zł, produkcji huty Julia, oraz że te same kieliszki dostępne są na stronie huty po cenie o 30 zł niższej.

facebook

9 czerwca bloger i konsultant z zakresy mody męskiej Michał Kędziora, znany jako Mr. Vintage, ujawnił za pośrednictwem Instagrama, że produkty bardzo podobne, niemal identyczne, jak te ze sklepu marki La Mania Home, można kupić również na chińskich portalach, tyle że kilka razy taniej.

Co na to Joanna Przetakiewicz?

– Posługujmy się faktami i liczbami. Rzeczywiście, 95 proc. produktów marki La Mania Fashion jest produkowanych i szytych w Polsce. I jest to 100 proc. ubrań, a pozostałe 5 proc. sprzedaży to akcesoria, między innymi sportowe czapki z daszkiem, które zostały uszyte w Bangladeszu. Od razu dodam, że przez zaufaną fabrykę, gdzie szyją też najlepsze marki na świecie, która nie wykorzystuje pracy dzieci i spełnia europejskie normy – powiedziała właścicielka marki w rozmowie z Business Insider. Joanna Przetakiewicz dodała, że ma świadomośc tego, jaki może być odbiór produkcji w Bangladeszu. – O dziwo, akurat czapka z daszkiem z tak precyzyjnie wyhaftowanym napisem jest jednym z najtrudniejszych produktów, jeśli chodzi o akcesoria. Także nie – nie oszukaliśmy nikogo, mówiąc, że 100 proc. naszych ubrań jest obecnie szytych w Polsce. Prawdą jest jednak, że taka informacja mogła być niezrozumiała dla klientów – 100 proc. produkcji w Polsce, a ktoś kupuje czapkę z Bangladeszu. Zabrakło więc stwierdzenia, że chodzi o 100 proc. ubrań, czyli 95 proc. całej oferty naszej firmy. Tylko czy to ma zburzyć całą wiarygodność i historię firmy, budowaną od 10 lat? – zastanawiała się.

„Nie ma to nic wspólnego z troską o klienta”

Zdaniem właścicielki La Manii doszło do ataku na jej firmę. – Nie ma to nic wspólnego z troską o klienta czy polskich producentów. Rozprzestrzeniane informacje o nas były nierzetelne. Obrzucono nas błotem. Nie zgadzam się z takim sposobem działania, w którym dużo jest zwykłego hejtu internetowego (...) Wiele marek luksusowych szyje i ma własne fabryki w krajach azjatyckich. Potem te produkty transportowane są do Włoch czy do Francji, gdzie na danym terytorium odbywa się np. 20-25 proc. wykończenia produktu – stwierdziła.
Przetakiewcz przyznała również, że firma mogła napisać, że "100 proc. produkcji ubrań pochodzi z Polski, co stanowi 95 proc. całej sprzedaży".

Pytana o sprawę akcesoriów, podkreśliła, że nigdy wcześniej nie mówiła o La Mania Home, że to będą tylko i wyłącznie polskie produkty. – Concept store zawsze działa tak, że są to produkcje autorskie oraz inne produkty. Ale nie chcę teraz uczepiać się tej nazwy concept store, bo ona może być niejasna dla klientów, i to też rozumiem – wyjaśniła.

– Nie jestem w stanie zweryfikować całego rynku sprzedaży na świecie, jakie ceny zaproponują chińscy producenci. Produkty dobieramy z katalogów z całego świata, podczas np. targów we Francji, we Włoszech, czy w Hongkongu – tłumaczyła. – Nie każda znana marka światowa informuje klientów o wszystkich szczegółach dotyczących sprzedawanych przez nie produktów ze względu na pilnie strzeżoną tajemnicę handlową – powiedziała Przetakiewicz pytana o to, czy klient La Mania Home powinien być informowany, że dany przedmiot pochodzi z Chin. – Jeśli popełniliśmy błędy to np. dlatego, że klientka dostała informację o produkcji w pełni w Polsce razem z czapką z Bangladeszu. No faktycznie, słabo. Po prostu nieprecyzyjnie. Błąd komunikacyjny, a nie zły zamiar – podsumowała właścicielka La Manii.

Przedstawicielka La Manii reaguje

W sprawie głos zabrała także Katarzyna Jakacka, dyrektor zarządzająca grupą La Mania. „Doszło do publicznego naruszenia interesu naszej firmy. Jej działania biznesowe zostały przedstawione w sposób nieprawdziwy i obraźliwy, co narusza jej chronione dobra osobiste. Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z przykładem hejtu internetowego” – poinformowała w oświadczeniu przesłanym do redakcji portalu Pudelek.pl.

„To, że La Mania Home, jak chyba każdy sklep, nie jest producentem wszystkich sprzedawanych towarów, jest oczywiste. Nie mamy huty szkła ani porcelany. Współpracujemy z różnymi producentami, którzy spełniają najwyższe wymogi i jesteśmy z tego bardzo dumni. Mało tego, taką współpracę mamy zamiar rozwijać. Tak jest też w przypadku polskiej huty Julia, która ma 150 lat tradycji i wytwarza fantastyczne produkty najwyższej jakości” – czytamy dalej. Przedstawicielka firmy dodała, że „nasze interesy prawne zostały rażąco naruszone i jest to przedmiotem stosownego postępowania”. „Jeśli chodzi o produkty La Mania Fashion, to sprawa jest prosta i prosimy nie ulegać manipulacji. Jesteśmy domem mody, a 95% tego co sprzedajemy, produkujemy w Polsce, w polskich szwalniach. Wszystkie ubrania produkowane są w Polsce. Wyjątkiem są tylko niektóre akcesoria jak np. czapki. Stanowi to jedynie pięć procent naszej sprzedaży” – wyjaśniła, zapewniając, że La Mania dba o wysoką jakość sprzedawanych produktów.

Źródło: Business Insider