„Tęczowa ekipa” na Marszu Niepodległości. „Istnieje szansa że ktoś będzie chciał nam zrobić krzywdę”

„Tęczowa ekipa” na Marszu Niepodległości. „Istnieje szansa że ktoś będzie chciał nam zrobić krzywdę”

Flagi LGBT, zdjęcie ilustracyjne
Flagi LGBT, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Fotolia
Przedstawiciele środowisk LGBT chcą uczestniczyć w tegorocznym największym marszu na 11 listopada w Warszawie. W ten sposób zamierzają uczcić 100-lecie niepodległości Polski i „pokazać nacjonalistom/konserwatystom, że ktoś, kto jest lewakiem, ateistą czy przedstawicielem LGBT – też może kochać Polskę i być patriotą”.

Na Facebooku utworzono specjalną stronę wydarzenia, gdzie organizatorzy wyjaśniają swoją motywację i podsuwają pomysły. „Święto niepodległości od lat jest kojarzone ze środowiskami nacjonalistycznymi. Czas zmienić ten wizerunek. To wyjątkowy dzień dla każdego kto kocha ten kraj. Dlatego świętujmy razem bez względu jaki mamy kolor skóry, płeć, orientację czy poglądy polityczne” – piszą. „Chcemy w tym roku utworzyć „Tęczowy blok” i iść w Marszu Niepodległości. Dlaczego tam? Bo to największe i zdaje się już trwale wyryte obchody tego dnia w Polskiej rzeczywistości” – tłumaczą.

„Wiele zakutych często łysych głów ma nas za wrogów ojczyzny”

„W Polsce wiele zakutych często łysych głów ma nas za „wrogów” ojczyzny. Idziemy tam też po to by im pokazać że to że jesteśmy inni nie znaczy że nie kochamy Polski. Idziemy by pokazać jak można ją kochać bez ksenofobii czy nienawiści” – przekonują organizatorzy. „Jest to jednak impreza masowa i istnieje szansa że ktoś będzie chciał nam zrobić krzywdę. Dlatego wprowadziliśmy zasadę z szarfą, prosilibyśmy by uczestnicy jeśli mogą wzięli ze sobą jak najwięcej urządzeń które będą nagrywać marsz. Zaprosimy też dziennikarzy i działaczy społecznych by szli razem z nami” – informują. „Poprosimy też Straż Marszu/Policję by otoczyła naszą grupę specjalną troską” – dodają.

Klubiński: Panuje przeświadczenie, że mniejszości są jakąś piątą kolumną „Zachodu”

W wywiadzie dla portalu Vice.com, organizator wydarzenia Mikołaj Klubiński zapewniał, że nie jest trollem, a cała inicjatywa nie stanowi prowokacji. – Chcę coś zmienić. W środowiskach patriotycznych panuje przeświadczenie, że mniejszości są jakąś piątą kolumną „Zachodu”, a ja tym wydarzeniem chciałem pokazać nacjonalistom/konserwatystom, że ktoś, kto jest lewakiem, ateistą czy przedstawicielem LGBT – też może kochać Polskę i być patriotą – mówił.

„Ten marsz przejdzie do historii”

– Narodowcy wygrali walkę o to, kto zrobi największą imprezę, która ściąga najwięcej osób. Możemy się oszukiwać, że tak nie jest albo się z tym pogodzić. Chociaż idą tam rodziny z dziećmi, kombatanci i grupy rekonstrukcyjne, to są tam też nacjonaliści, którzy nie powinni mieć monopolu na patriotyzm. Ten marsz przejdzie do historii, chciałbym, żeby pojawiali się tam wszyscy – dodawał.

Klubiński: To, co robi Antifa, napędza tylko koło nienawiści

Klubiński nie zgodził się z dziennikarzem, który jego pomysł nazwał „masochizmem”. – Uważam, że pomimo bólu i poświęceń, których doświadczamy, robimy coś ważnego – a historia pokazuje, że przez takie działania kobiety mają prawa wyborcze, osoby czarne nie muszą jechać na tyle autobusów, a Żydzi siedzieć na końcu sal wykładowych – mówił. Zapowiedział, że w przypadku ataków i zaczepek słownych, uczestnicy „Tęczowej ekipy” będą rozdawać oponentom kwiaty. – Może to jest trochę naiwne, ale agresja tu nie pomoże. To, co robi Antifa, napędza tylko koło nienawiści – ocenił. Cała rozmowa do przeczytania na portalu Vice.com.

Czytaj też:
Kontrole MEN po Tęczowym Piątku w szkołach. „Docierają do nas głosy zaniepokojonych rodziców”

Źródło: Facebook, Vice.com