„To cud, że jestem na świecie”

„To cud, że jestem na świecie”

Dodano: 
Krzesimir Dębski
Krzesimir Dębski Źródło: Newspix.pl / Jerzy Stalega
W rzezi wołyńskiej zginęli moi dziadkowie, a rodzice ledwo ją przeżyli – opowiada Krzesimir Dębski, muzyk jazzowy i kompozytor.

Przebacza pan?

Jak można przebaczyć, jeżeli ktoś prosi o to w nieszczery i pokrętny sposób?

Ukraińscy duchowni, politycy i intelektualiści ogłosili apel do Polaków, w którym proszą o przebaczenie za popełnione zbrodnie i krzywdy, przywołując tragedię Wołynia. Podpisali się pod nim między innymi dwaj byli prezydenci. Co w tym jest nieszczerego i pokrętnego?

Niektórzy doszukują się tu analogii do listu biskupów polskich do niemieckich z 1966 r. Nie ma analogii, to jest zupełnie inna historia. Na końcu tej deklaracji Ukraińcy zaznaczają, że będą czcić swoich bohaterów i oczekują, że nie będziemy ich za to krytykować. Formułują to oczywiście w dyplomatycznym języku i piszą: „Polska myśl winna w pełni uznać samodzielność ukraińskiej tradycji narodowej jako sprawiedliwej i godnej szacunku walki o własną państwowość i niepodległość”.

A cóż w tym złego?

A to, że ich walka o własną państwowość oznaczała rzeź, jaką Ukraińska Powstańcza Armia wykonała na ludności polskiej. To było ludobójstwo, metodyczne oczyszczenie terenów Wołynia i Galicji Wschodniej z narodowości polskiej. Na Wołyniu zginęli moi dziadkowie, a rodzice ledwo przeżyli. To cud, że jestem na świecie. Dlatego nie przebaczam tym, którzy z oprawców robią bohaterów. Od dawna różne ukraińskie środowiska mówią o wspólnym wybaczeniu, a tak naprawdę negują fakt rzezi. Zbrodniarzy z UPA nazywa się bohaterami, stawia się im pomniki, dzień powstania UPA jest na Ukrainie świętem narodowym. A kiedy mowa o Wołyniu, nie mówi się o zbrodni, tylko o bratobójczych walkach między Polakami a Ukraińcami. Historia Wołynia, którą spisali polscy historycy, Ewa i Władysław Siemaszkowie, ale także ta, którą przekazał mi mój ojciec, pokazuje jednoznacznie, że nie było tam mowy o równej walce. Na Wołyniu było tylko 15 proc. Polaków. W dodatku był to rok 1943, a więc nie było mężczyzn w sile wieku, bo część z nich poszła na wojnę w 1939 r. i dołączyła potem do sił zbrojnych na Zachodzie. Kolejną część Sowieci wywieźli na Syberię do łagrów, a jeszcze innych Niemcy na roboty. Zostały głównie dzieci, kobiety i starcy oraz nieliczni mężczyźni, którym udało się uniknąć wywózek. Z tych niedobitków dopiero w 1944 r. powstała 27 Dywizja Wołyńska AK. Więc tezy o bratobójczych walkach są nieprawdziwe. Prawda jest taka, że w wyniku mordów organizowanych przez UPA na Wołyniu przestała istnieć polska grupa narodowościowa, a wcześniej UPA brała udział w Holocauście Żydów.

Artykuł został opublikowany w 25/2016 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.