Spadkobiercy Cichociemnych, czyli historia GROM

Spadkobiercy Cichociemnych, czyli historia GROM

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ćwiczenia w pobliżu Gdańska, 2009 rok
Ćwiczenia w pobliżu Gdańska, 2009 rok Źródło: domena publiczna
Oddziały specjalne w dzisiejszym świecie stanowią niejako wizytówkę swoich armii. Jak wygląda nasza?

Jednostka Wojskowa 2305 im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, GROM, Grupa Reagowania Operacyjno-Manewrowego. Pod wszystkimi tymi nazwami kryje się ta sama elitarna jednostka, jedna z kilku wchodzących w skład Wojsk Specjalnych. Nie jest najstarsza, bowiem tytuł ten należy do Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca, prawdopodobnie pozostaje jednak najsłynniejsza, z czego zresztą sami zainteresowani niekoniecznie muszą być szczęśliwi - oddziały specjalne z zasady cenią utajnienie swoich działań. Przyjrzyjmy się historii polskich „specjalsów”.

Pomysł

Powszechnie uważa się, że twórcą GROM-u był generał, ówcześnie pułkownik, Sławomir Petelicki. Jest to prawda, jednak nie cała. Pierwszym wnioskodawcą utworzenia podobnej formacji okazuje się generał Edwin Rozłubirski, eks-dowódca 6 Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej, który podniósł ten temat w latach 80. Po zajęciu polskiej ambasady w Bernie w 1982 roku przez ludzi podających się za Powstańczą Armię Krajową, zwrócił on uwagę na brak w Ludowym Wojsku Polskim formacji zdolnej poradzić sobie z pełnieniem funkcji oddziału specjalnego i jednostki antyterrorystycznej. Sztab Generalny nie był jednak zainteresowany powstaniem takowej i propozycję Rozłubirskiego odłożono do szuflady.

Kwestia powróciła jednak za sprawą pułkownika Petelickiego - człowieka wielce oddanego idei utworzenia w Polsce nowoczesnych oddziałów specjalnych. Po rozmowach z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych otrzymał on w końcu zgodę na sformowanie Jednostki Wojskowej 2305. Miało to miejsce 13 lipca 1990 roku.

Jak cię widzą…

Zatrzymajmy się tu na chwilę, by wyjaśnić dwie kwestie. Po pierwsze, nie ma jednoznacznego wyjaśnienia nazwy jednostki. Wątpliwości nie budzi tylko numer identyfikacyjny JW 2305, co zaś do określenia GROM, istnieje kilka teorii. Jedna mówi, że chodzi po prostu o zjawisko pogodowe. Druga wywodzi nazwę od imienia generała Gromosława Czempińskiego, który – jeszcze w stopniu podpułkownika – dowodził akcją wywiezienia z Iraku grupy amerykańskich oficerów wywiadu (za tytułem filmu Pasikowskiego zwana jest ona, niesłusznie, operacją „Samum”). W ramach podziękowania za akcję, Waszyngton zgodził się wtedy, między innymi, sfinansować powstanie GROM-u. Trzecia wreszcie, najpopularniejsza interpretacja, tłumaczy nazwę jako skrót Grupa Reagowania Operacyjno-Manewrowego. Niewykluczone, że każda z tych wersji jest po trosze prawdziwa.

Kolejna kwestia to przyczyna powstania JW 2305. Widziano ją dwojako. Po pierwsze oczywiście, celem było utworzenie formacji zaspokajającej potrzebę posiadania nowoczesnych wojsk specjalnych. Chodziło jednak o coś jeszcze. Jednostkę sformowano nieco ponad rok po wyborach kontraktowych, a na rok przed pierwszymi wolnymi wyborami, w okresie przejściowym. Za Bugiem pomału obracał się w gruzy Związek Sowiecki; rozpadała się jego armia i bezpieka. Opozycja odniosła miażdżące zwycięstwo w wyborach, „wojna na górze” dopiero się zaczynała, nic nie zapowiadało powrotu komunistów do władzy.

Mimo dość dziwnych posunięć premiera Mazowieckiego (21 lutego 1990 zatwierdzono doktrynę obronną, uważająca za potencjalnego agresora… NATO i RFN), było już w zasadzie jasne, że Polska będzie musiała znaleźć się w NATO. Sęk w tym, że Sojusz znał nas wyłącznie jako dotychczasowego przeciwnika, przed którym miał bronić Danię. Wojsko Polskie, do niedawna Ludowe, musiało przekonać kraje członkowskie NATO i samą organizację z Manfredem Wőrnerem na czele, że mimo przedpotopowego uzbrojenia i taktyk, Polska zasługuje, by do nich dołączyć. W tym celu należało utworzyć nowy, reprezentacyjny oddział. Miało to nie tylko symbolizować zmianę, jaka zaszła w kraju, ale także zapobiec skojarzeniom dowódców NATO z armią, przed którą dotychczas planowali się bronić. Dlatego też minister Kozłowski dał zielone światło Petelickiemu. Ten zaś przystąpił do formowania swojej jednostki.

Nie mieszkał kątem, mieszkał kącikiem…

Prócz zielonego światła, Kozłowski nie dał specjalsom wiele więcej. U swego zarania JW 2305 zajmowała kawałek poligonu artyleryjskiego w Wesołej i pokoik w MSW. Urzędowała w nim pani Monika Kupczyk, na której barkach spoczywało herkulesowe zadanie zadbania o biurokrację i administrację. JW 2305 wchodziła wtedy w skład Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, od których otrzymała, z dużą niechęcią i opóźnieniem, kolejnych kilka pomieszczeń.

Z czasem miejsce Amerykanów zajęli Brytyjczycy i za szkolenie wzięła się legendarna SAS (Special Air Service). Jej operatorzy z kolei zazdrościli nam sprzętu, ponieważ dzięki wsparciu USA żołnierze GROM-u wyposażeni byli w świeżo kupiony sprzęt. Oni sami musieli używać ekwipunku nieco przestarzałego (przykładowo, gdy Polacy mocowali latarki do broni przy pomocy szyny Picatinny, Brytyjczycy używali taśmy klejącej).

Szkolenie z SAS uznano za znacznie wartościowsze od amerykańskiego. Po pierwsze, The Regiment szkolony był do wszechstronnego zastosowania zarówno na polu walki, jak i poza nim, co również pozostawało ambicją Petelickiego. Po drugie zaś, brytyjska jednostka cieszyła się zasłużonym szacunkiem ekspertów od tzw. „czarnej taktyki”, czyli walki w terenie zurbanizowanym, uważaną za najcięższą. Z czasem szkoleniem zajęli się sami Polacy, jednak po dziś dzień GROM chętnie czerpie z doświadczeń innych jednostek specjalnych i wielokrotnie przeprowadzał z nimi wspólne ćwiczenia.

Początek

Choć dzisiaj kojarzymy GROM raczej z miejscami typu Afganistan czy Irak, to u swego zarania był on jednostką raczej typu policyjnego. Dlatego też jego pierwszym zadaniem, jeśli nie liczyć ciągłego zaangażowania w ochranianie Żydów podróżujących z ZSRS do Izraela w ramach operacji MOST, była właśnie akcja policyjna. Polegała ona na wsparciu Urzędu Ochrony Państwa w aresztowaniu Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, dwóch biznesmenów, którzy założyli – znaną z afery o tej samej nazwie – spółkę Art-B.

Akcja zakończyła się niepowodzeniem, a przyczyna tej porażki po dziś dzień nie została do końca wyjaśniona. Operatorzy mieli wejść na teren trzech placówek i aresztować szefostwo Art-B. Przynajmniej jedna z nich, pałac w Pęcicach, była chroniona przez ludzi Jerzego Dziewulskiego, późniejszego posła SLD a ówczesnego dowódcę oddziału antyterrorystycznego na Okęciu. Żołnierze Petelickiego zostali wstrzymani decyzją szefa MSW, Henryka Majewskiego, który opóźnił w ten sposób całą akcję, w efekcie pozwalając na wymknięcie się Bagsikowi i Gąsiorowskiemu. Dziewulski zaprzecza jednak, jakoby kiedykolwiek chronił obu biznesmenów, zaś jeden z jego antyterrorystów, aresztowany i rozbrojony w Pęcicach, był tam rzekomo w celu zakupu telewizora. Majewski również zaprzecza, jakoby dążył do opóźnienia akcji.

Kolejne lata wypełniała przyszłym GROM-owcom praca o charakterze policyjnym. Szukali oni luk w kordonie Straży Granicznej na wschodniej granicy, wspomagali policję w walce z mafią (między innymi pościg za ludźmi, którzy okradli magazyn jednostki wojskowej w Bielicach i doprowadzili do strzelaniny w Żyrardowie w 1992 roku. Szacuje się, że podczas wymiany ognia i pościgu gangsterzy wystrzelili ok. 1500 pocisków.). Ochraniali również Antoniego Macierewicza oraz kilku innych polityków podczas pierwszych dni czerwca 1992 roku, gdy próba lustracji byłych współpracowników SB doprowadziła do upadku rządu Jana Olszewskiego. Oprócz ochrony VIP-ów zabezpieczali oni również archiwa terenowe i transport ich zasobów do Warszawy. Jednym z ich bardziej znanych przedsięwzięć jest też udział we wspomnianej już operacji MOST. Nawiasem mówiąc, finansowanej między innymi z pieniędzy spółki Art-B i zabezpieczanej, prócz JW 2305 i innych jednostek, przez Jerzego Dziewulskiego.

Jesienią 1990 roku przeprowadzono pierwszy nabór do jednostki, zaś w styczniu 1991 roku pierwsi ochotnicy polecieli do USA na szkolenie. W maju 1991 roku do Polski przybyli instruktorzy Delty, czyli 1st Special Forces Operational Detachment-Delta, znanej także jako Delta Force. Rozpoczęli oni szkolenie polskich żołnierzy, przywieźli również sporo sprzętu, wcześniej nad Wisłą niemal niewidzianego: pistolety maszynowe H&K MP 5, kamizelki kuloodporne, noktowizory etc.

We wrześniu przeprowadzono kolejną selekcję, tym razem niemającą już charakteru kadrowego. Do JW 2305 zgłaszali się ludzie likwidowanych pododdziałów specjalnych WP, 1. Batalionu Szturmowego przeformowywanego w 1. Pułk Specjalny, policyjnych oddziałów terrorystycznych… w sumie przyjęto 20 osób, które stało się pierwszymi członkami GROM-u. Sama jednostka uporała się w końcu z problemami lokalowymi – wiosną 1992 roku Nadwiślańscy wyrzucili ją z zajmowanych przez nią pokoi. Przez krótki czas żołnierze mieszkali w zdewastowanym internacie Akademii Obrony Narodowej, następnie, prawem kaduka, zajęli koszary sowieckiej jednostki łączności, wycofującej się wraz z Północną Grupą Wojsk.

Za szkolenie na początku odpowiadała Delta. Amerykanie byli pełni podziwu z powodu naszej wszechstronności: 1st SFOD-D to jednostka wyspecjalizowana w odbijaniu zakładników, podczas gdy JW 2305 od początku szkoliła się do wykonywania różnych zadań. Nie mieli także wyszkolenia w prowadzeniu dalekiego zwiadu, na czym znali się Polacy, zwłaszcza służący w 1. Batalionie Szturmowym.

Chrzest

Pierwsza akcja zagraniczna GROM-u miała miejsce na Haiti. W 1991 roku wojsko obaliło tam prezydenta Jeana-Bertranda Aristide. Rada Bezpieczeństwa ONZ – z właściwą sobie rozwagą – objęła Haiti embargo ekonomicznym, które doprowadziło ten wyspiarski kraj do zapaści. By ustabilizować sytuację, postanowiono utworzyć siły międzynarodowe, które wzięłyby na siebie obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa ludności cywilnej. W ich skład miał wejść Polski Kontyngent Wojskowy na Haiti, złożony z 56 żołnierzy w tym 51 operatorów GROM.

28 września 1994 roku o dołączeniu polskich sił do misji poinformował podczas konferencji prasowej zastępca szefa MON Jerzy Milewski. Zapowiedział on wysłanie „51 ochotników z grupy operacyjno-manewrowej żandarmerii wojskowej, która funkcjonuje w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych”. Operatorów z Petelickim na czele, mówiąc obrazowo, trafił wtedy szlag, ponieważ przez niedyskrecję Milewskiego istnienie ich jednostki przestało być tajemnicą.

Pierwsza misja zagraniczna GROM nie okazała się długa i trwała od 15 października do 13 grudnia 1994 roku. W owym czasie żołnierze jednostki zajmowali się głównie ochroną VIP-ów oraz pomocą humanitarną. Potraktowali również przydział jako pierwszy sprawdzian swych umiejętności. I, mimo pochwał, nie byli zadowoleni z rezultatów: okazali się nieprzygotowani do działania poza polską sferą klimatyczną, nie dysponowali też ani odpowiednim sprzętem, ani umundurowaniem; ich ubrania i buty po prostu gniły. Choć ogólnie efekt pierwszej misji uznano za zachęcający, a żołnierze zdobyli uznanie w oczach innych jednostek specjalnych biorących udział w misji, sami GROM-owcy uznali, że jeszcze długa droga przed nimi.

Kłopoty

Specyfika oddziałów specjalnych powoduje, że nigdy nie osiągają one swojej „finalnej” formy. Ich struktura, taktyka, szkolenie czy uzbrojenie podlegają ciągłym modyfikacjom, by dostosować żołnierzy do ciągle zmieniających się zadań, sytuacji międzynarodowej i potencjalnych zagrożeń. Z oczywistych względów nie da się również precyzyjnie opisać jednostki w jej aktualnej formie.

Wypunktować jednak należy, że z powodu niefrasobliwych działań polskich władz, tajemnica, która powinna obejmować czynności i kształt oddziału, bywa naruszana. Było tak na przykład przy okazji oskarżeń o niegospodarność, wysuniętych przez koordynatora ds. służb specjalnych, Janusza Pałubickiego, 19 września 1999, kiedy mówił on o „bagnie w GROM-ie” i nieprawidłowościach przy zakupie sprzętu. Cztery dni później z jego polecenia rozpruto sejf w gabinecie pozbawionego dowództwa Petelickiego, w którym znajdowały się między innymi dokumenty NATO. W efekcie narażono nie tylko bezpieczeństwo jednostki, ale także podważono zaufanie Sojuszu do naszej zdolności zabezpieczania tajnych informacji. Po kilkuletnim procesie i licznych kontrolach okazało się, że oskarżenia Pałubickiego były pozbawione podstaw.

Inna taka sytuacja miała miejsce 24 czerwca 2010 roku, gdy w Biuletynie Informacji Publicznej pojawiła się szczegółowa wiadomość o zamówieniu na sprzęt dla GROM-u. Nie tylko dało to wgląd w wyposażenie jednostki, ale także – poprzez podanie tak warszawskiego, jak i gdańskiego adresu siedziby – wskazano na rozbudowę jej oddziału morskiego. Dzięki temu posunięciu urzędników, w Internecie znalazły się liczne informacje dotyczące Grupy.

Formacja

Co więc aktualnie wiemy o Jednostce Wojskowej 2305 im. Cichociemnych? Na szczęście, nie za wiele. Prawdopodobnie liczy on ok. 500 ludzi różnych specjalności. Są to zarówno operatorzy i specjaliści, jak i żołnierze pododdziałów zabezpieczenia, czyli informatycy, saperzy, elektronicy i inni technicy. Struktura zbliżona jest najbardziej do australijskiego SAS Regiment i zbudowana jest na pododdziałach specjalistycznych, miast zwartych pododdziałów z wyspecjalizowanymi plutonami. Wiadomo także, że opiera się ona na sześcioosobowych sekcjach, tzw. „cegłach”. Żołnierze, prócz ogólnego wyszkolenia, uczą się także dwóch specjalności, by umożliwić zastępowanie rannych lub zabitych w warunkach bojowych.

Charakterystyczna dla GROM-u jest jego uniwersalność. W odróżnieniu od pozostałych służb specjalnych, w znacznej większości wyspecjalizowanych w realizacji konkretnego rodzaju zadań, wyszkolenie operatorów JW 2305 pozwala na użycie ich w dziewięciu typach operacji. Są to:

  • operacje reagowania kryzysowego
  • odbijanie zakładników
  • zwalczanie zagrożenia terrorystycznego
  • ewakuacja personelu
  • akcje ratowniczo-poszukiwawcze
  • rozpoznanie specjalne
  • akcje bezpośrednie
  • wsparcie militarne
  • prowadzenie niekonwencjonalnych działań wojennych

W swej historii GROM podejmował się licznych operacji na całym świecie. Z oczywistych powodów nie ma pewności, czy znana jest kompletna lista tych miejsc, na pewno jednak działali na Haiti, Bałkanach, Iraku i Afganistanie, a także Angoli, Czeczenii, Irlandii Północnej i Włoszech, jak również na terytorium Polski. Szczegóły tych akcji, jak i wiele innych kwestii związanych z GROM-em, pozostają tajemnicą.

Autorem tekstu "GROM – spadkobiercy Cichociemnych" jest Przemysław Mrówka . Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.


Źródło: Histmag.org