Berlin płacił pedofilom, by "opiekowali się" bezdomnymi nastolatkami

Berlin płacił pedofilom, by "opiekowali się" bezdomnymi nastolatkami

Brama Brandenburska
Brama Brandenburska Źródło:Fotolia / orpheus26
Dzieci oddawane pod opiekę pedofilom za zgodą władz – brzmi jak ponury żart, choć jest prawdą. Pod koniec lat sześćdziesiątych w Berlinie Zachodnim rozpoczęto tzw. projekt Kentlera. W ramach jego trwania bezdomni nastolatkowie trafiali pod opiekę mężczyzn znanych służbom jako pedofile.

Dworzec ZOO w Berlinie nigdy nie cieszył się najlepszą sławą. Przez dziesiątki lat był miejscem życia narkomanów, prostytutek i bezdomnej młodzieży, co zostało opisane m.in. w książce „My, dzieci z dworca ZOO”. Kolejna szokująca historia związana z tym miejscem ujrzała światło dzienne w 2015 roku (choć już w 2013 zajmował się nią niemiecki parlament – red.).

Projekt Kentlera

Teresa Nentwig, badaczka z Uniwersytetu w Getyndze, ujawniła, że w 1969 roku służby odpowiedzialne za opiekę społeczną zgodziły się na oddawanie oddawanie pod opiekę mężczyznom o skłonnościach pedofilnych bezdomnych nastolatków z Dworca ZOO trudniących się prostytucją czy uzależnionych od narkotyków. Był to tzw. projekt Kentlera, którego celem było zbadanie reakcji pedofilów na opiekę nad małoletnimi. Sama Teresa Nentwig przyznała, że to, co ujawniła, „przyprawiło ją o mdłości”.

Miasto płaciło pedofilom

W latach 60-tych i 70-tych minionego stulecia w Berlinie Zachodnim żyło przynajmniej tysiąc bezdomnych nastolatków, z których część uzależniona była od narkotyków. Często dzieci te utrzymywały się z prostytucji. Jak wykazały badania Nentwig, przynajmniej troje takich nieletnich wieku od 13 do 15 lat trafiło pod opiekę osób skazanych za przestępstwa pedofilskie. Według dra Helmuta Kentlera, seksuologa z Hanoweru, projekt miał pozytywnie wpłynąć na proces resocjalizacji trójki nieletnich, a pedofilom miał umożliwić walkę ze swoimi skłonnościami. W jego zapiskach odnaleziono notatki, z których wynika, że od początku było dla niego jasne, iż pedofile będą uprawiać seks z tymi dzieci. Mimo tego projekt był finansowany ze środków miasta – pedofile, którzy zgodnie z przewidywaniami seksuologa, dopuszczali się seksu z nieletnimi, otrzymywali pieniądze podatników.

– Umieszczenie tych ludzi razem z dziećmi w celu przeprowadzenia terapii, stanowiło przestępstwo. Niewyobrażalnym jest to, że sytuacja taka mogła mieć miejsce pod nadzorem urzędu – powiedziała o sprawie berlińska rzecznik praw dziecka Sandra Scheeres. Według badaczki Teresy Nentwig trójka ofiar tego eksperymentu w roku 2015 wciąż żyła, a przynajmniej jedna z nich nadal leczy się psychiatryczne z powodu jego skutków. Z danych, do których dotarła Nentwig wynika, że pozostała dwójka weszła na drogę przestępczą.

Urząd odmawia ujawnienia dokumentów

Nie wiadomo jednak, ilu bezdomnych nastolatków zostało poddanych eksperymentowi, jak długo on trwał, a także jakie wynagrodzenie było wypłacane pedofilom za „opiekę”. Nentwig tłumaczyła dziennikowi „Der Tagesspiegel”, że archiwiści z urzędu miasta w Berlinie zablokowali dostęp do kluczowych materiałów, zasłaniając się faktem, że wiele z dokumentów było niekompletnych, nieuporządkowanych, a część zapieczętowanych ze względu na poufność danych.

Kentler i jego poglądy

Sam Kentler w swoim dzienniku opisywał eksperyment jako udany, choć zdawał sobie sprawę z jego bezprawności. Doktor Kentler był psychologiem i wykładał pedagogikę socjalną na uniwersytecie w Hanowerze. Prywatnie pozostawał znanym homoseksualistą, który opiekował się trójką adoptowanych synów. W 1999 roku napisał on w manuskrypcie nigdy nieopublikowanej książki o niejasnym tytule „Rodzice z zarzutami – nadużycie wykorzystywania seksualnego”: „Wielokrotnie zaobserwowałem, że warunki pederastii mogą mieć bardzo pozytywny wpływ na rozwój osobowości młodego chłopca, zwłaszcza jeśli pederasta jest prawdziwym mentorem dziecka”.

Co więcej, w 1981 roku na posiedzeniu klubu parlamentarnego Wolnej Partii Demokratycznej (FDP), Kentler tłumaczył swój eksperyment w słowach: „Jedynym powodem, dla którego ci ludzie znosili obecność upośledzonych chłopców, był fakt, że byli oni w nich zakochani, zadurzeni i chcieli ich rozpieszczać”. Zaś w 1988 roku w raporcie dla Departamentu Stanu do spraw Rodziny, Kobiet i Młodzieży opisał wyniki eksperymentu jako w pełni pomyślne. 

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl