Największy polski zryw niepodległościowy w XIX wieku. Jak doszło do jego wybuchu?

Największy polski zryw niepodległościowy w XIX wieku. Jak doszło do jego wybuchu?

Dodano: 
Kozacy ścigający uczestników demonstracji patriotycznej w kościele św. Anny w 1861 roku
Kozacy ścigający uczestników demonstracji patriotycznej w kościele św. Anny w 1861 roku Źródło: Wikimedia Commons / domena publiczna
Powstanie styczniowe wybuchło 22 stycznia 1863 roku. Stało się największym narodowym zrywem Polaków w XIX wieku, mającym charakter wojny partyzanckiej. Stoczono w nim ponad tysiąc bitew i potyczek. Dlaczego powstańcy chwycili za broń?

Toczona w latach 1853-1856 wojna krymska odsłoniła militarną słabość i niedoskonałości armii Imperium Rosyjskiego. Rosjanie przegrali nie tylko z powodu gorszego jakościowo uzbrojenia – zawodził również sposób organizacji wojska, a dodatkowo sytuację pogarszały szerząca się korupcja i kradzieże w administracji. Doszło nawet do tego, że broniące się oddziały rosyjskie ponosiły większe straty, niż strona atakująca! Dało to znajdującym się pod rosyjskim zaborem Polakom nadzieję, że nadchodzi kolejna szansa, by sięgnąć po niepodległość.

Postwanie styczniowe. Geneza

Powodów takiego myślenia, zanim rozpaliło się powstanie styczniowe, było znacznie więcej. W wyniku wojny krymskiej podupadła nie tylko siła militarna Rosji. Na zachodzie winą za wybuch krwawego konfliktu, który pochłonął łącznie pół miliona ofiar, obarczano cara Mikołaja I. W zachodniej opinii carska Rosja jawiła się jako barbarzyńskie mocarstwo, przeciwko któremu stoczono właśnie zwycięską wojnę.

Wobec tego przychylnym okiem patrzono na ciemiężone przez nią narody (w tym Polaków) i ich dążenia niepodległościowe. Zapoczątkowane Wiosną Ludów ruchy społeczne nadal przybierały na sile. Trwające od 1859 roku włoskie il Risorgimento, które dwa lata później doprowadziło finalnie do zjednoczenia Półwyspu Apenińskiego pokazało, że takie dążenia mają sens i rozbudzało wyobraźnię na terenie zaborów.

„Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”

Już w 1856 roku zaczęły zawiązywać się organizacje niepodległościowe. Na uniwersytecie w Kijowie powstał Ogół, potem przekształcony w Związek Trojnicki. W stolicy imperium zawiązano Koło Oficerów Polskich w Petersburgu. W Warszawie konspirowano przede wszystkim w środowiskach akademickich – tajne kółka powstawały między innymi przy Akademii Medyko-Chirurgicznej czy Szkole Sztuk Pięknych. Nawet w uruchomionej za zgodą cara w 1862 roku Szkole Głównej Warszawskiej szybko powstały nielegalne organizacje. W maju 1858 roku do Warszawy z Kijowa przybył Narcyz Jankowski, który nie tylko zajmował się organizowaniem konspiracyjnej działalności, lecz także szkoleniem wojskowym studentów.

Plany wybuchu powstania zaczęto przygotowywać w 1859 roku. Dwa lata później w Genui powstała Polska Szkoła Wojskowa. Uczęszczało do niej około 200 osób, które w przyszłości miały kierować walką. Coraz gorętszym nastrojom społecznym dawano wyraz w serii wystąpień patriotycznych. Do najsłynniejszych możemy zaliczyć: zgromadzenie 11 czerwca 1860 roku przy okazji pogrzebu wdowy po generale Józefie Sowińskim, zakłócenie zjazdu monarchów w Warszawie z października 1860 roku czy manifestację 29 listopada tego roku, w trzydziestą rocznicę wybuchu powstania listopadowego.

W trakcie tego ostatniego wydarzenia odśpiewano pieśń Jana Nepomucena Piotra Kraszewskiego, znaną nam dzisiaj ze zmienionym tekstem pod nazwą Boże, coś Polskę. Oryginalny tekst był dziełem Alojzego Felińskiego, zamówionym na cześć cara Aleksandra I przez księcia Konstantego. Polacy usunęli z pieśni wątki regalistyczne, a kończący ją wers „Naszego Króla zachowaj nam Panie” zmienili na „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”.

Gniew władcy Rosji

Narastające nastroje niepodległościowe nie mogły pozostać bez odpowiedzi cara. A była to odpowiedź niezwykle brutalna. Świętowanie wspomnianej rocznicy wydarzeń z 1830 roku przerwali żołnierze, którzy rozpędzili manifestujący tłum. Podobnie 25 lutego 1861 roku przepędzono uczestników obchodów trzydziestej rocznicy bitwy o Olszynkę Grochowską.

Dwa dni później przeciw demonstrantom na Krakowskim Przedmieściu użyto broni palnej. W rezultacie zginęło pięciu uczestników. Polegli – czeladnik krawiecki, robotnik metalowiec, uczeń gimnazjum oraz dwóch ziemian – reprezentowali różne grupy i środowiska społeczne. Ich śmierć stała się symbolem rosyjskich represji wobec całego społeczeństwa polskiego.

Uroczysty pogrzeb 2 marca zamienił się w kolejną demonstrację, a o wydarzeniu głośno było nawet na prowincji. Zdarzały się przypadki wyrzucania urzędników przez rozwścieczonych ziemian, na co garnizony rosyjskie nie zawsze mogły reagować, ponieważ większą część żołnierzy przerzucono do ochrony stolicy.

W kwietniu tego samego roku na Placu Zamkowym ponownie strzelano do demonstrantów. Tym razem ofiar było o wiele więcej – stu zabitych i kolejnych kilkuset rannych. Dotychczasowy namiestnik Królestwa Polskiego zmarł w maju, a obejmujący jego urząd Nikołaj Suchozanet jeszcze bardziej zaostrzył represje. Więzienie groziło za każdy przejaw manifestowania polskości – nawet prowokujący ubiór mógł stać się przyczyną aresztowania.

Zapał Polaków jednak nie malał, w związku z czym car Aleksander II zadecydował o stworzeniu pewnej formy samorządności na poziomie miast i powiatów. Ukazami z 18 czerwca ogłoszono nowe prawo i do zakończenia wyborów represje nieco zelżały.

Upór Polaków

Nie przyniosło to jednak zamierzonego efektu. Manifestacje odbywały się dalej i tylko przybierały na sile. Po stłumieniu wielotysięcznego wystąpienia w Wilnie, 22 sierpnia ogłoszono stan wojenny w guberniach wileńskiej, grodzieńskiej oraz kowieńskiej.

14 października 1861 roku nowy namiestnik, generał hrabia Karol Lambert, objął stanem wojennym całe Królestwo. Mimo tego dzień później zorganizowano uroczyste obchody rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki. Pacyfikacja tego wydarzenia zamieniła się w krwawą jatkę – żołnierze wdzierali się do kościołów i porywali znajdujących się tam ludzi.

Na znak protestu diecezja warszawska postanowiła zamknąć wszystkie kościoły w mieście. Po kilku dniach Lambert ugiął się – wypuścił większość aresztowanych w czasie uroczystości z 15 października i podał się do dymisji.

Próbę uspokojenia Polaków miał w jego miejsce podjąć generał hrabia Aleksandr Lüders. Warto wspomnieć tu o pewnym rosyjskim kapitanie, który bohatersko przeciwstawił się carowi. W kwietniu 1862 roku przyszła do Warszawy depesza z Rosji, w której określano sposób przeciwdziałania potencjalnym manifestacjom w rocznicę zeszłorocznej masakry. Zalecano użycie broni siecznej, a w razie większych problemów – ostrzelanie demonstrantów z dział kartaczami.

Kierownik stacji telegrafu wojskowego kapitan Aleksandrow postanowił zmienić jej treść i nakazać zachowawcze obchodzenie się manifestującymi. Jego oszustwo zostało jednak odkryte, a on sam został przez sąd wojskowy skazany na rozstrzelanie. Car postanowił zmienić ten wyrok na dożywotnią katorgę.

Reformy i pomysł Wielopolskiego

Aleksander Wielopolski (fot. Karol Beyer, domena publiczna). Kwestia Polska stawała się dla włodarza Rosji problematyczna, tym bardziej, że angażowała coraz więcej wojska i środków, które były potrzebne w innych miejscach. Z początkiem 1862 roku zapadła więc decyzja o reformach, które miały uspokoić nastroje.

Tym razem nie miała to być tylko namiastka samorządów lokalnych, a cały rząd cywilny. Nie było jednak mowy o konstytucji, wojsku czy jakiejkolwiek autonomii politycznej. Na czele rządu miał stanąć Polak – Aleksander Wielopolski, czyli człowiek, którego projekt „ustawy o zbiegowiskach” umożliwił zastrzelenie stu demonstrantów 8 kwietnia 1861 roku.

Z drugiej strony swoimi działaniami ukrócił on samowolę wielu carskich urzędników, wprowadzał Polaków na urzędy i walczył o rozwój szkolnictwa, w tym także w języku polskim. To właśnie dzięki jego namowom car zgodził się na projekt dość poważnych ustępstw i nie wycofał się z nich pomimo faktu, że w 1862 roku doszło do serii nieudanych zamachów – w czerwcu na namiestnika Lüdersa, w lipcu na brata cara księcia Konstantego Mikołajewicza oraz w sierpniu dwukrotnie na samego Wielopolskiego.

Nie wszyscy w Królestwie dążyli jednak do otwartej konfrontacji zbrojnej. Polskie podziemie dzieliło się na dwa obozy – planujące walkę i podsycające bojowe nastroje w kraju ugrupowanie Czerwonych oraz na upatrujące szansy w pracy organicznej, wymuszaniu ustępstw i oczekiwaniu na korzystniejsze okoliczności stronnictwo Białych.

Ci ostatni, dostrzegając ryzyko wybuchu przygotowywanego przez Czerwonych powstania, chcieli nawet współpracować z dążącym do status quo Wielopolskim, ten jednak odmówił. Mimo tego wprowadził nową ustawę szkolną, przymusowe oczynszowanie chłopów oraz równouprawnienie ludności żydowskiej, czym miał nadzieję uspokoić nastroje.

Przyszli po nich w nocy

Wielopolski wiedział o działającym ugrupowaniu czerwonych i fakcie przygotowywania przez nich powstania. Jego pomysłem na rozprawienie się z buntownikami była organizowana co roku branka do wojska. Wcielenie do armii carskiej było prawie równoznaczne z wyrokiem śmierci – niewielu z powołanych udawało się wrócić do domu po służbie, a nawet jeśli, to zazwyczaj byli schorowani lub ciężko okaleczeni.

Tym razem branka nie miała jednak odbyć się poprzez losowanie, a na podstawie szczegółowo przygotowanej listy osób, podejrzewanych o przynależność do ruchu antyrosyjskiego. Stała się ona bezpośrednim powodem przyśpieszonego wybuchu powstania.

Planowanej akcji nie udało się utrzymać w kompletnej tajemnicy, w związku z czym 3 stycznia Komitet Centralny Narodowy, składający się z Oskara Awejdego, Józefa Kajetana Janowskiego, Jana Maykowskiego, Zygmunta Padlewskiego oraz księdza Karola Mikoszewskiego zadecydował o wybuchu powstania wraz z rozpoczęciem branki. Ta w Warszawie nastąpiła w nocy z 14 na 15 stycznia. Wielu poborowym udało się zbiec, po czym zaczęli organizować się w grupy zbrojne.

19 stycznia Komitet Centralny Narodowy ustanowił cytowanego we wstępie Ludwika Mierosławskiego pierwszym dyktatorem powstania. Na prowincji branki miały odbyć się 25 stycznia, w związku z czym trzeba było ubiec Rosjan. W nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku Komitet Centralny Narodowy wydał manifest, w którym ogłosił się Tymczasowym Rządem Narodowym i wezwał wszystkich Polaków do walki. Rozpoczynało się powstanie styczniowe...

Autorem tego artykułu jest Mateusz Balcerkiewicz. Tekst „Powstanie styczniowe – geneza wolnościowego zrywu” ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons

Czytaj też:
Zamiast ugody z Rzeczpospolitą – rosyjski but. Tak Kozacy przyczynili się do potopu

Źródło: Histmag.org