Zabójstwo małżeństwa Jaroszewiczów. Nieoczekiwany zwrot w sprawie

Zabójstwo małżeństwa Jaroszewiczów. Nieoczekiwany zwrot w sprawie

Piotr Jaroszewicz
Piotr JaroszewiczŹródło:Wikipedia / Domena publiczna
Wraca sprawa zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów. Z informacji dziennikarzy „Interwencji” w telewizji Polsat wynika, że Dariusz S., jeden z oskarżonych o uprowadzenie 10-letniego chłopca oraz krakowskiego biznesmena, przyznał, że w 1992 r. brał udział w zabójstwie byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony.

O sprawie informuje „Interwencja” Polsatu. Podczas śledztwa dotyczącego porwania 10-letniego Kamila w Krakowie w 2017 r. Bogusław K. zeznał, że w 2013 r. razem z Dariuszem S. uprowadził też krakowskiego biznesmena, 76-letniego Zbigniewa P. Mężczyzna nie przeżył porwania. Dariusz S. podjął decyzję o współpracy z policją. Jak się okazało, w przeszłości działał w tzw. gangu karateków, który w latach 1993-95 dokonał kilkudziesięciu wyjątkowo brutalnych napadów rabunkowych w całej Polsce. W trakcie jednego z przesłuchań zeznał, że brał udział w zabójstwie premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej. Na chwilę obecną nie wiadomo, jaka była jego rola w sprawie. Ze względu na dobro prowadzonego śledztwa informacja ta nie została ujawniona. Do tej pory Dariusz S. miał status świadka koronnego, ponieważ utrzymywał, że podczas zbrodni był w willi małżeństwa, ale uczestniczył jedynie w kradzieży.

Niewyjaśniona zbrodnia

Zabójstwo Piotra Jaroszewicza i jego żony pozostaje jedną z najbardziej tajemniczych zbrodni lat 90. Do morderstwa doszło w nocy z z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w warszawskim Aninie. Pytań w sprawie brutalnej zbrodni jest wiele: nie wiadomo, kim byli sprawcy, jaki był ich motyw działania, ani jak dostali się do willi. Mordercy spędzili w niej wiele godzin, w trakcie których brutalnie torturowali byłego premiera. Nad ranem ciupagą zacisnęli pasek na jego szyi, co spowodowało zgon Jaroszewicza. Alicja Solska została związana i położona w łazience, gdzie przebywała przez cały czas, gdy sprawcy pastwili się nad jej mężem. Nad ranem 1 września zabito ją strzałem w tył głowy ze sztucera. Ciała ofiar odkrył około godziny 23 ich syn.

Początkowo śledczy brali pod uwagę motyw rabunkowy zbrodni, choć nie miało to pokrycia w rzeczywistości – z willi nie zginęły cenne przedmioty, jak np, biżuteria. Policja szybko zatrzymała podejrzanych – czterech recydywistów. W październiku 1998 r., po dwóch latach poszlakowego procesu, ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił ich z braku dowodów winy. O taki wyrok wnosił wtedy sam prokurator. Już na początku śledztwa popełniono wiele uchybień – nie zabezpieczono śladów w miejscu zdarzenia, nie zbadano zamka do drzwi wejściowych, a także zabrudzeń, które znajdowały się przy wejściu.

Hitlerowskie archiwum

W 2007 roku, po doniesieniach medialnych, Biuro Wywiadu Kryminalnego Komendy Głównej Policji postawiło tezę, że zabójstwo Jaroszewiczów miało związek z archiwum hitlerowskim, którego część Jaroszewicz zatrzymał w Radomierzycach w 1945 jako pułkownik LWP, gdzie dotarł wraz z Tadeuszem Steciem i generałem Jerzym Fonkowiczem. Dokumenty trafiły następnie do prywatnego archiwum Jaroszewicza. Według nieoficjalnych ustaleń, zawierały informacje kompromitujące polityków z różnych krajów. Sprawę opisywał m.in. tygodnik „Wprost”.

Czytaj też:
Zabójcze archiwum

Nowe dowody i śledztwo

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w czerwcu 2017 roku wszczęła nowe śledztwo w związku z pojawieniem się uznawanych za zaginione dowodów. Dziennikarz Tomasz Sekielski poinformował wówczas o znalezieniu folii daktyloskopijnych z niezidentyfikowanymi w latach 90. odciskami palców z miejsca zbrodni. Dokonane przez niego odkrycie skłoniło śledczych do powrotu do tajemniczej sprawy z 1992 roku. Zaginięcie kluczowego dowodu odnotowano pod koniec 2005 roku, kiedy to analitycy z policyjnego Archiwum X zauważyli, że w aktach brakuje trzech folii ze śladami niezidentyfikowanych odcisków palców.

Odciski pochodziły z przedmiotów znajdujących się na miejscu zabójstwa – były na ciupadze oraz okularach Jaroszewicza oraz na drzwiach szafy znajdującej się w jego gabinecie. Wcześniej ustalono, że nie należały one do Jaroszewiczów, ich rodzin, znajomych ani policjantów. Po przeprowadzeniu poszukiwań, udało się odnaleźć tylko jedną folię, zawierającą odciski palców zdjęte z ciupagi. Mimo zastosowania systemu automatycznej identyfikacji palców (AFIS), nie udało się wówczas zidentyfikować osoby, która je zostawiła.

Czytaj też:
Zamieszanie wokół 500+ w Warszawie. Trzaskowski: Jak zwykle TVP używa manipulacji

Źródło: Polsat News