Preludium do Holocaustu. Noc, w którą ulice miast pokryły się szkłem z potłuczonych witryn

Preludium do Holocaustu. Noc, w którą ulice miast pokryły się szkłem z potłuczonych witryn

Dodano: 
Zniszczona synagoga w Berlinie, 10 listopada 1938
Zniszczona synagoga w Berlinie, 10 listopada 1938 Źródło: Wikimedia Commons / CC BY-SA 3.0 / Bundesarchiv, Bild 146-1979-046-23
Noc kryształowa, która miała miejsce z 9 na 10 listopada stała się symbolem szczególnie haniebnego pogromu Żydów. Wcześniej w dziejach miało miejsce wiele pogromów. Ale żaden nie został zorganizowany przez władze państwowe, nie był tak masowy i tak gwałtowny. Żaden nie stanowił preludium do Holocaustu. A noc kryształowa wypełniła wszystkie te warunki...

7 listopada 1938 roku do ambasady Trzeciej Rzeszy w Paryżu wszedł młody, niespełna osiemnastoletni Żyd Herszel Grynszpan. Poprosił o widzenie z ambasadorem. Ponieważ jednak nie było w zwyczaju, aby ambasador spotykał się z każdym kto ma takie życzenie, na rozmowę udał się urzędnik niższej rangi – sekretarz ambasady Ernst vom Rath. Gdy urzędnik ukazał się jego oczom, Grynszpan wręczył mu naprędce przygotowane podanie. Chwilę potem wymierzył z pistoletu do studiującego papiery niemieckiego dyplomaty. Oddał pięć strzałów, z których dwa dosięgły celu.

Grynszpan oddał się w ręce francuskiej policji, a vom Rath zmarł w Paryżu 9 listopada 1938 roku, nie odzyskawszy przytomności. Jeszcze tego samego dnia wiadomość ta dotarła do oficjeli nazistowskich, świętujących piętnastą rocznicę puczu monachijskiego w stolicy Bawarii. Na wieść o śmierci vom Ratha Hitler opuścił zgromadzenie, natomiast szef propagandy, Joseph Goebbels, wygłosił płomienne przemówienie antyżydowskie. Wkrótce potem machina państwowa Trzeciej Rzeszy zorganizowała „spontaniczny gniew narodu”. W ciągu jednej nocy, z 9 na 10 listopada 1938 roku, na bezprecedensową skalę dewastowano żydowskie miejsca kultu, niszczono żydowską własność, a samych Żydów zabijano na ulicach i osadzano w obozach koncentracyjnych.

Noc kryształowa – kulisy

Ideologia hitlerowskiej Trzeciej Rzeszy była oparta na skrajnym antysemityzmie i ksenofobii. Mein Kampf, bełkotliwa książka napisana przez Adolfa Hitlera w początku lat dwudziestych, stanowiąca biblię narodowego socjalizmu, przedstawiała Żydów jako arcywroga narodu niemieckiego i siłę dążącą do zniszczenia rasy aryjskiej. Po objęciu władzy przez NSDAP w styczniu 1933 roku, obłędne poglądy nazistów stopniowo stały się obowiązującym prawem w całych Niemczech. Najważniejszym i najbardziej niesławnym przejawem tego procesu były rasistowskie ustawy norymberskie, uchwalone we wrześniu 1935 roku. Na ich podstawie Żydów można było pozbawić niemieckiego obywatelstwa, własności i jakiejkolwiek ochrony prawnej. Zakazano im podejmowania pracy w urzędach państwowych oraz służby w wojsku. Na podstawie tzw. „ustawy o ochronie krwi” zabronione zostało zawieranie małżeństw pomiędzy osobami „rasy aryjskiej” i „nie-Aryjczykami”, a stosunki intymne pomiędzy nimi były surowo zabronione. Ustawy norymberskie zawierały również definicje prawne Żyda, „mieszańca” i Aryjczyka. Im bliżej było końca lat trzydziestych, tym trudniej żyło się niemieckim Żydom. Marginalizowani, wyrzucani z pracy, często narażeni na szykany (z osadzeniem w obozie koncentracyjnym włącznie), często decydowali się na emigrację. Nie wszyscy jednak mogli sobie na nią pozwolić. Nie wszyscy chcieli.

W marcu 1938 rząd polski ogłosił, że wszyscy obywatele polscy przebywający poza granicami kraju przez okres dłuższy niż pięć lat, zostaną pozbawieni obywatelstwa. W pół roku później, sprecyzowano, że wszelkie paszporty polskie, które przed końcem miesiąca nie zostaną w odpowiedni sposób ostemplowane, stracą ważność. Jednak pieczątkę można było zdobyć tylko w Polsce. Konsekwencją działań podjętych przez polski rząd mogło być pozbawienie obywatelstwa m.in. wielotysięcznej rzeszy Żydów polskich, którzy najczęściej od wielu lat zamieszkiwali tereny III Rzeszy i Austrii, gdzie wyjechali „za chlebem”. Władze niemieckie uznały, że jest to niedopuszczalna próba przerzucenia na Berlin odpowiedzialności za nie-niemieckich Żydów.

W reakcji na kroki polskie, hitlerowcy aresztowali około 15 tysięcy Żydów pochodzenia polskiego. Policja niemiecka działała jak w amoku, była bardzo brutalna. Żydów wyłapywano na ulicach, budzono ich w środku nocy, pozostawiając raptem kilka minut na zabranie dokumentów czy żywności. Aresztowanych nie informowano o tym dokąd się ich zabiera, powszechne było rozdzielanie dzieci i rodziców. Wszystkich aresztowanych, stłoczonych w pociągu, przewieziono w okolice granicy z Polską. W nocy z 28 na 29 października 1938 roku przy akompaniamencie wrzasków i szczęku broni, niemiecka policja zmusiła aresztowanych do przekroczenia „zielonej granicy” na wysokości Zbąszynia. Tam zrozpaczeni i zdezorientowani Żydzi zostali zatrzymani przez polską straż graniczną. Po dłuższym czasie Polacy zgodzili się przyjąć deportowanych, umieszczając ich w obozach dla uchodźców. Wśród deportowanych znajdowała się też rodzina Herszla Grynszpana, o czym ten dowiedział się z kartki pocztowej wysłanej do Paryża na przełomie października i listopada. Oszalały z rozpaczy, podjął decyzję o zemście na Rzeszy. Jego ofiarą stał się sekretarz ambasady niemieckiej w Paryżu.

Noc kryształowa – jaki był pretekst pogromu?

Władze Trzeciej Rzeszy potrafiły doskonale wykorzystać propagandowo fakt śmierci swoich funkcjonariuszy. Gdy w 1930 roku w niejasnych okolicznościach zamordowany został członek SA Horst Wessel, stał się on od razu jedną z głównych ikon ruchu. Podobnie było w wypadku Wilhelma Gustloffa, nazisty działającego w Szwajcarii i zamordowanego w proteście przeciwko sianiu przez niego antysemickiej propagandy. Śmierć Ernsta vom Ratha też miała zostać wykorzystana propagandowo. Joseph Goebbels zapisał w dzienniku, pod datą 9 listopada 1938:

Wczoraj […] w Paryżu polski Żyd Grynszpan strzelał do niemieckiego dyplomaty vom Ratha i go ciężko zranił. Z zemsty za Żydów. Teraz jednak przystępuje do dzieła niemiecka prasa. Teraz chcemy porozmawiać otwarcie. W Hesji duże demonstracje antysemickie. Pali się synagogi. Gdyby teraz można było uwolnić gniew ludu!

Jak na dłoni widać tu mechanizm sterowania „spontaniczną” reakcją niemieckich tłumów. Najpierw o śmierci vom Ratha miała informować Niemców prasa, wywołując niezadowolenie, gniew, wściekłość. Wybitny badacz niemieckiego faszyzmu Franciszek Ryszka określił hitlerowskie Niemcy mianem „państwa stanu wyjątkowego”. To bardzo trafne określenie. Nie tylko dlatego, że od 1933 roku, aż po kres „tysiącletniej Rzeszy” w maju 1945 roku, z punktu widzenia prawa panował tam stan wyjątkowy. Niemniej ważne było to, że totalitaryzm niemiecki opierał się na nieustannym wzbudzaniu skrajnych emocji. Wobec wroga – nieskończony gniew, wściekłość, najgłębsza nienawiść. Wobec Führera – histeryczne uwielbienie (mdlejące kobiety wspominały o uczuciach bliskich fizycznej rozkoszy podczas masowych spotkań z Hitlerem). Wobec Niemiec – bezkrytyczna, bezbrzeżna miłość.

Dalej Goebbels pisze:

W Kassel i Dessau duże demonstracje przeciwko Żydom. Podpalone synagogi i zdemolowane sklepy (…) Teraz nadeszła więc pora (…) Przedstawiam Führerowi cała sprawę. On decyduje: pozwolić na dalsze demonstracje. Wycofać policję. Żydzi mają raz wreszcie poczuć, co oznacza gniew narodu. To jest słuszne. Zaraz przekazuję właściwe polecenia policji i partii. Następnie przemawiam w odpowiednim duchu przed kierownictwem partii. Burzliwa owacja. Wszyscy zaraz pędzą do telefonów. Teraz będzie działać naród.

Tak naprawdę wcale nie działał naród. Gniew jaki udało się wywołać w Niemcach za pomocą prasy i radia okazał się zbyt mały, wobec oczekiwań nazistów. Był niewystarczający, aby zrealizować ich antyżydowskie plany. O pierwszych demonstracjach w Niemczech na wieść o zamachu pisały polskie gazety z 9 listopada 1938 roku. Według informacji agencyjnej, publikowanej w „Gazecie Polskiej” i „Warszawskim Dzienniku Narodowym”, wiadomość o śmierci vom Ratha:

wywołała wśród tutejszej ludności niezwykłe wzburzenie, które znalazło ujście w spontanicznych demonstracjach przeciwko Żydom. W wielu sklepach żydowskich powybijano szyby. Tłum demonstrantów wtargnął do synagogi i zniszczył częściowo jej urządzenie.

Tego było jednak mało. Rzeczywisty gniew ludu nie wystarczał. Jego konsekwencje miałyby zbyt niewielką skalę: wybite zostałoby kilka szyb, być może okradziono by jeden lub drugi sklep. Wszystko zmieniła jednak wyraźna dyrektywa Hitlera. To on wskazał, że należy wykorzystać śmierć vom Ratha do wywołania wielkiego, ogólnoniemieckiego pogromu. I tak się stało.

Pogrom

„Noc pogromu w Rzeszy” (niem. Reichspogromnacht) nie była zaplanowaną operacją. Był w niej specyficzny pierwiastek spontaniczności, polegający głównie na tym, że pozostawiono wolną rękę nazistowskim funkcjonariuszom różnych szczebli. Mieli oni wywołać gniew ludu w taki sposób, aby był on jak najbardziej bezwzględny, niszczycielski i nie pozostawiał wątpliwości, że Niemcy pałają do Żydów nienawiścią i pogardą. Liczyły się konkretne efekty. Spalone budynki, pobici i zamordowani. Goebbels w dzienniku zapisuje sytuację z Monachium, około północy z 9 na 10 listopada 1938:

Chcę jechać do hotelu, kiedy spostrzegam na niebie krwawą łunę. Płonie synagoga. Zaraz do [siedziby] okręgu. Tu jeszcze niczego nie wiedzą. Pozwalamy na gaszenie o tyle tylko, o ile jest to konieczne dla [bezpieczeństwa] stojących obok budynków. Poza tym pozwolić, aby się wypaliło.

Przez całe Niemcy przetoczyła się bezprecedensowa fala brutalnych napaści na Żydów, żydowskie sklepy i miejsca kultu. W całym kraju zapłonęły synagogi, a ulice pokryły się odłamkami szkła z potłuczonych sklepowych witryn. Dlatego też noc ta przeszła do historii jako „noc kryształowa”.