„Przebaczamy i prosimy o wybaczenie”. Dziś rocznica słynnego orędzia biskupów polskich do niemieckich

„Przebaczamy i prosimy o wybaczenie”. Dziś rocznica słynnego orędzia biskupów polskich do niemieckich

Dodano: 

Idealizm arcybiskupa metropolity wrocławskiego nie oznaczał jednak, że nie zdawał sobie sprawy z racjonalności obaw Wyszyńskiego. Zdecydował się podjąć działania zapobiegawcze i przygotował obszerny artykuł dla „Tygodnika Powszechnego”. Nosił on tytuł Dialog Niemiec z Polską. Myśli i wnioski i jego clou stanowiła rzeczowa, szczegółowa analiza sytuacji dyplomatycznej PRL-RFN. Przypuszcza się, że artykuł miał dwojaki cel: po pierwsze, miał przygotować Polaków na jeszcze większy szok, czyli samo orędzie. Część tez z orędzia znalazła się już w tekście dla „Tygodnika Powszechnego”, była jednak ujęta delikatniej. Publikacja ich przed ogłoszeniem orędzia miała dać Polakom czas na zapoznanie się z nim i przemyślenie treści. Celem drugim było uniknięcie oskarżenia władz o nielojalność. Publikacja miała także zasygnalizować władzom stanowisko Kościoła i dać im czas na przygotowanie się, by nie zaryzykować posądzenia, że nieoczekiwaną zmianą polityki wobec Ziem Odzyskanych i RFN Kościół zachował się nielojalnie.

Cele udało się spełnić w jednej trzeciej, ponieważ publikacja została wstrzymana przez cenzurę. W efekcie władze zostały ostrzeżone, Polaków nie przygotowano na nową politykę episkopatu zaś oskarżeń o nielojalność nie uniknięto.

Orędzie idzie w świat

Na początku października rozpoczęły się prace nad tekstem orędzia. Jego głównym autorem był arcybiskup Kominek, któremu pomagali redaktorzy: arcybiskup Karol Wojtyła i biskup Jerzy Stroba. Podczas pisania biskup Kominek opierał się z jednej strony na analizie historii relacji polsko-niemieckich opracowanych przez prof. Oskara Haleckiego, z drugiej zaś na rozmowach z kardynałem Döpfnerem, który podpowiadał mu w doborze sformułowań i argumentów, jakie miały większą szansę trafić do Niemców.

Z końcem miesiąca orędzie było gotowe. 27 października wręczono je kardynałom Juliusowi Döpfnerowi, Josefowi Fringsowi i Alfredowi Bengschowi, ci zaś odesłali je na drugi dzień z poprawkami, następnie orędzie podano do wiadomości publicznej.

Tekst orędzia jest łatwo dostępny, nie ma więc sensu opisywać je akapit po akapicie. Napisane było w duchu chrześcijańskiego miłosierdzia, z wiara, że między chrześcijanami da się zaprowadzić relacje oparte na miłości, nie nienawiści. Przypomniano w nim relacje polsko-niemiecki na przestrzeni dziejów, nie zawsze w końcu wrogie, poproszono o pojednanie słynnymi „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” i zachęcono do normalizacji stosunków. Na tym gruncie miały wykiełkować nowe relacje sąsiedzkie. Nie proponowano konkretnych rozwiązań, dlatego też w tekście nie poruszono granicy Odra-Nysa, kwestii reparacji czy zwrotu majątków wysiedlonych. Zaproponowano natomiast nowe otwarcie, wyzbycie się gniewu i nienawiści i rozpoczęcie prowadzenia polityki międzynarodowej na gruncie chrześcijańskim.

I propozycja trafiła w próżnię.

Reperkusje

Inicjatywę storpedował niemiecki episkopat. 5 grudnia 1965 roku ukazała się jego odpowiedź, w której nie padło ani jedno sformułowanie rangi polskiej prośby o wybaczenie. Biskupi niemieccy odpisali jedynie kilkoma ogólnikami, chwaląc Polaków za wyciągnięcie ręki i podkreślając ich dobre serca, nie zrobili jednak kroku w stronę tejże wyciągniętej ręki. Przeważyła obawa przed tym, czego bał się również Wyszyński: brakiem zrozumienia wśród wiernych. Niemiecki episkopat uznał, że mieszkańcy RFN nie są gotowi na zamianę sposobu myślenia o granice na Odrze i Nysie. Zabrakło mu odwagi na zmienienie tego stanu rzeczy, którą znaleźli w sobie polscy biskupi.

Gorszy od rozczarowania niską temperaturą niemieckiej odpowiedzi był jednak fakt rozwiązania rąk władzy. Do momentu publikacji listu episkopatu RFN polskie władze raczej czekały. Gdyby za sprawą orędzia faktycznie nawiązano porozumienie z Bonn, działania wymierzone w polski Kościół mocno podkopałyby pozycję Warszawy na arenie międzynarodowej jako silnego stronnika pokoju, a na takiego właśnie się kreowano, choćby forsując plany Rapackiego czy Gomułki. Jednak skoro orędzie nie przyniosło efektu, rozpoczęła się ofensywa. Władze zaczęły zarzucać Kościołowi zdradę sprawy narodowej, kładziono nacisk na podsycanie resentymentów antyniemieckich, oskarżano o uległość wobec Niemiec i działanie na szkodę sprawy Ziem Zachodnich i Północnych. Spełniły się zarazem obawy Wyszyńskiego: Polacy nie byli gotowi na tak rewolucyjną zmianę optyki i spojrzenie na Niemcy w diametralnie innym niż dotychczasowe świetle. Zarzuty PZPR trafiały na podatny grunt, Episkopat stanął w obliczu bezprecedensowego zagrożenia: po raz pierwszy i jedyny w okresie PRL komunistom niemal udało się wbić klin między Kościół a społeczeństwo.

Biskupi musieli zacząć wycofywać się z niektórych tez orędzia. Rozgoryczony postawą Niemców Kominek powiedział w jednym z kazań O przebaczeniu może być mowa, gdy jest skrucha. Nie ma skruchy, nie ma przebaczenia. Gdy 3 maja 1966 roku, w jednym z kulminacyjnych momentów państwowych obchodów Tysiąclecia, próba poróżnienia Kościoła i Polaków okazała się nieudana i PZPR zaczął łagodzić antykościelna retorykę, Wyszyński w kazaniu podczas obchodów milenijnych powiedział: Na znak najtrudniejszego do odniesienia zwycięstwa, zwycięstwa nad nami samymi, wybaczamy – biskupi polscy wraz z ludem bożym, zgromadzeni spontanicznie zaś wyskandowali wybaczamy. O wybaczenie jednak już nikt nie prosił.

Sukces orędzia

Wbrew pozorom, odważny gest polskiego episkopatu nie zakończył się fiaskiem, choć nie był zarazem tak przełomowy, jak się dziś uważa. Nie był pierwszą próbą nawiązania relacji z RFN, ubiegli nas bowiem sami Niemcy. Nie był również początkiem normalizacji stosunków między dwoma krajami, na to trzeba było bowiem czekać do 7 grudnia 1970 roku, gdy Willy Brandt i Józef Cyrankiewicz podpisali traktat warszawski (Warschauer Vertrag, w Polsce przyjęło się raczej mówić Układ PRL-RFN), co było możliwe po zmianie polityki ZSRS względem Niemiec Zachodnich.

Mimo to orędzie polskich biskupów dało bardzo ważny impuls do zmiany nastawienia. Niosło ono wielką wartość moralną, która czyniła ją nową jakością w dziedzinie dyplomacji. Było dowodem na to, że Kościół nie tylko przyjął tezy II Soboru Watykańskiego, ale je wspiera i gotów jest przenieść je na pola, o których dotychczas nie myślano, jak właśnie dyplomacja. Czyniło to orędzie czymś absolutnie unikalnym z punktu widzenia historii stosunków międzynarodowych, Polski i Kościoła. Idealizm i głęboka wiara arcybiskupa Kominka pozwoliły mu na położenia kamienia węgielnego pod nowy sposób prowadzenia dyplomacji, oparty na miłości i pojednaniu. To, że ów przełom nie został wykorzystany i niestety prawdopodobnie nigdy to nie nastąpi, nie umniejsza wielkiej odwagi jego dobrego serca.

Autorem tekstu Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich: nowa jakość dyplomacji jest Przemysław Mrówka. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
Władca, który rządził Polską z Węgier. Dziś rocznica koronacji siostrzeńca Kazimierza Wielkiego

Źródło: Histmag.org