Z okazji Bożego Narodzenia potrafiono przerywać wojnę. Słynny grudniowy rozejm z 1914 roku

Z okazji Bożego Narodzenia potrafiono przerywać wojnę. Słynny grudniowy rozejm z 1914 roku

Dodano: 
Rycina z „The Illustrated London News's” z 9 stycznia 1915 r. przedstawiająca rozejm bożonarodzeniowy
Rycina z „The Illustrated London News's” z 9 stycznia 1915 r. przedstawiająca rozejm bożonarodzeniowy Źródło: domena publiczna
Boża Narodzenie to czas, w którym konflikt nierzadko zastępowany jest pokojem i wspólnotą. W grudniu 1914 roku przekonali się o tym brytyjscy i niemieccy żołnierze frontu zachodniego I wojny światowej, którzy zawarli... rozejm. Opowiada o nim dr Przemysław Piotr Damski, historyk z Akademii Finansów i Biznesu Vistula.

Sebastian Adamkiewicz, Histmag.org: Wojna i radosne świętowanie to rzeczy, które z pozoru się wykluczają, a jednak na początku I wojny światowej żołnierze znaleźli czas, aby wspólnie świętować. Jakie były okoliczności niezwykłego Bożego Narodzenia 1914 roku?

Przemysław Piotr Damski: Przede wszystkim musimy zrozumieć kilka rzeczy. Wojnę traktowano jak przygodę. Wyjaśnia to czemu tysiące młodych ludzi zaciągnęło się do wojska zupełnie dobrowolnie, często z naruszeniem przepisów werbunkowych. Zaciągali się młodzi, często niepełnoletni ludzie kłamiący na temat swojego wieku. Nierzadko motywacją było to, że w szeregi armii wstępowali ich koledzy. Ten entuzjazm wojenny nie był jednak efektem, jak się niegdyś uważało powszechnego nacjonalizmu. A przynajmniej nie był to czynnik wyłączny. Nienawiść narodowa, obecna w znacznie mniejszej skali przed 1914 rokiem, narosła dopiero w trakcie wojny i to nie od razu. Nawet chęć odzyskania Alzacji i Lotaryngii nie była wśród Francuzów powszechna. Doświadczenia europejskie wskazywały, że wojna będzie krótka. Ostatnia miała miejsce czterdzieści cztery lata wcześniej (tj. wojna francusko-pruska lat1870-1871). Sam cesarz niemiecki obiecywał przesadnie, że żołnierze wrócą do domów „nim liście opadną z drzew”. Poza tym wśród żołnierzy wszystkich stron rozpowszechnione było przekonanie, że toczyli oni wojnę obronną. Nikt zatem nie poczuwał się do odpowiedzialności za jej wybuch.

Wyłania się z tego obraz ludzi raczej szlachetnych, spragnionych wrażeń, patriotów, ale też bardzo młodych, lekkomyślnych i niezdających sobie sprawy, co ich czeka. Wojna była dla nich mitem, czymś szlachetnym, państwowotwórczym. Tymczasem plan Schliefena-Moltkego się załamał. Belgia nie zgodziła się na przemarsz wojsk niemieckich dając Francuzom czas na zorganizowanie obrony, a Brytyjczycy wykorzystali naruszenie neutralności Belgii, jako powód do wypowiedzenia wojny Niemcom. O zdobyciu stolicy nie można było póki co marzyć. Konflikt przybrał charakter wojny pozycyjnej. Żołnierze funkcjonowali w okopach. Codziennie setki ludzi ginęły w beznadziejnej walce o nieznaczne przesunięcie frontu w jedną lub w drugą stronę. Najczęściej jednak przegrywając walkę z karabinami maszynowymi i działami przeciwnika.

W takich okolicznościach żołnierzy zastała zima. Liście dawno padły z drzew, a końca wojny nie było widać. Robiło się coraz mroźniej. To co miało być przygodą zmieniło się w horror. A tymczasem zbliżało się Boże Narodzenie.