Dwóch Sikorskich

Dwóch Sikorskich

Pogrzeb gen. Władysława Sikorskiego
Pogrzeb gen. Władysława SikorskiegoŹródło:Domena publiczna
Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy w 1993 r. w Newark wyjmowano z trumny nie generała Sikorskiego, tylko zupełnie inną osobę?

W Polsce niepisany obyczaj pozwala o zmarłych mówić albo dobrze, albo wcale. O poległych – wyłącznie dobrze. Tym samym o generale Władysławie Sikorskim, naczelnym wodzu Wojska Polskiego w latach wojny i premierze rządu polskiego na uchodźstwie, poległym w tajemniczej katastrofie lotniczej 4 lipca 1943 r. na Gibraltarze, przyjęło się mówić jak najlepiej. Że zginął na posterunku, że „dobrze przysłużył się Polsce", że wytyczył drogę, którą idzie cały naród, że „symbolizował Polskę Walczącą". Nikt nie mówi głośno tego, o czym wielu zawsze wiedziało, że należał do być może największych, ale także najbardziej niejednoznacznych i kontrowersyjnych postaci naszej najnowszej historii.

Wojna Sikorskiego z marszałkiem Piłsudskim o kształt Niepodległej, o charakter wojska i polityki, wytyczyła historię dwudziestolecia międzywojennego. I nikt nie mówi głośno tego, że śmierć generała była przede wszystkim tragicznym epizodem w tej wojnie między Polakami. Tym samym, że otwarcie jego wawelskiej trumny, czego domaga się Towarzystwo Miłośników Historii, może przy okazji dochodzenia prawdziwej przyczyny śmierci ujawnić najgłębiej skrywane tajemnice polskiej historii najnowszej.

Wódz bez munduru

Jeśli prawdziwa jest wiadomość o "puczu na Gibraltarze" – o przygotowaniach do niego donosił pułkownikowi Michałowi Protasewiczowi, szefowi VI (specjalnego) oddziału Sztabu Naczelnego Wodza, 25 czerwca 1943 r. z Lizbony płk Stanisław Kara z Oddziału II – to może warto zadać sobie pytanie o przyczyny owego puczu, o zmierzające do buntu nastroje w wojsku, o próby targnięcia się na życie naczelnego wodza przez jego żołnierzy. W odpowiedzi okazałoby się, że w wielu żołnierskich i oficerskich środowiskach otwarcie formułowane było w tych miesiącach żądanie ustąpienia Sikorskiego ze stanowiska. Takie żądanie zapisuje m.in. gen. Władysław Anders w marcowym liście do naczelnego wodza. Takie żądanie stawiają grupy młodszych oficerów w armii na Wschodzie. Zapewne ogromny wpływ na żołnierskie nastroje w tych dniach ma niedawno ujawniona sprawa katyńska oraz tzw. paszportyzacja w Rosji Sowieckiej, która pozostających tam Polaków pozbawiała polskiego obywatelstwa.

Dla każdego Polaka, także żołnierza, fakty te wskazywały na klęskę dotychczasowej polityki zagranicznej. Ale przecież nie bez wpływu na nastroje w wojsku i na emigracji pozostawały działania gen. Sikorskiego, powołującego specjalne komisje do badania przyczyn klęski wrześniowej, tworzącego we Francji i w Wielkiej Brytanii specjalne obozy dla niewygodnych oficerów i polityków. Tysiące ludzi bez przyczyny, a często pod fałszywymi zarzutami trafiało na wyspę Bute w Szkocji tylko dlatego, że mieli w swym żołnierskim życiorysie epizod legionowy lub w przedwrześniowej Polsce piastowali jakieś, choćby nieznaczące stanowiska. Była to dziwna, niewytłumaczalna wojna Sikorskiego z własnym narodem, który nadal pielęgnował legendę Piłsudskiego i czynu niepodległościowego legionów.

Było niepojęte, że nawet po klęsce Francji w czerwcu 1940 r., podczas której Sikorski był obwiniany o wyniszczenie polskiego wojska, nadal publicznie oskarżał Śmigłego, Sławoja-Składkowskiego czy Becka o spowodowanie klęski wrześniowej i prześladował oficerów, którzy jego zdaniem, za tę klęskę ponosili winę. W Sztabie Naczelnego Wodza szeptano prawdziwą, bo potwierdzoną przez płk. Mariana Utnika (w nagraniu) opowieść o tym, jak to w czerwcu roku 1940 generał Sikorski, który udał się na inspekcję walczących polskich oddziałów, nagle znalazł się w sytuacji zagrożenia i mógł trafić do niemieckiej niewoli. Natychmiast nakazał towarzyszącym oficerom zrzucenie mundurów i przebranie się w ubrania cywilne. Jak się okazało, tylko on pozbył się munduru. Zarówno płk Protasewicz, jak i towarzyszący Sikorskiemu oficer w stopniu porucznika mundurów nie zdjęli. Sikorski tłumaczył, że gdyby on, naczelny wódz, trafił w niemieckie ręce, byłby to koniec Polski. I nikt nie odważył mu się zaprzeczyć. Wieczorem, gdy okazało się, że niebezpieczeństwo minęło, polski naczelny wódz pozbawiony munduru znalazł się w niezręcznej sytuacji. Nie chciał w cywilnym ubraniu wracać do sztabu, gdzie naraziłby się na nieżyczliwe komentarze i ironiczne spojrzenia. We francuskim miasteczku płk Protasewicz zdołał znaleźć i namówić do uszycia munduru jakiegoś starego krawca. Podobno szył on całą noc, odtwarzając pod dyktando Protasewicza wszystkie generalskie szczegóły uniformu. Kompromitacji więc nie było, a Protasewicz za oddanie sprawie Polski i naczelnego wodza otrzymał, jak relacjonuje płk Utnik, order Virtuti Militari.

Wódz, były agent

Lista zarzutów, pretensji i oskarżeń wobec gen. Sikorskiego była ogromna. I zapewne, ktoś kiedyś wreszcie je uczciwie opisze. Znajdą się na niej pytania o brak zainteresowania losem polskich oficerów, którzy trafili do sowieckiej niewoli. O ile oflagami w Rzeszy Sikorski żywo się interesował, o tyle obozy w Rosji i los tam internowanych polskich oficerów nie interesował go w ogóle. Nie sposób powiedzieć – dlaczego. Być może sądził, że nic im nie zagraża. Podobnie niepojęty jest jego stosunek do okupowanej, walczącej Polski. W głębokim, ukrywanym konflikcie z dowództwem ZWZ, a potem Armii Krajowej gen. Sikorski wspierał organizacje wrogie AK, przez specjalnych kurierów z Francji, a następnie z Anglii do końca 1942 r. przesyłał im wielkie fundusze. Wyposażał dziwnych, nie wiadomo skąd wziętych ludzi w najwyższe plenipotencje.

Działał Sikorski tak jak przed laty w Departamencie Wojskowym, gdy Wacław Sieroszewski w 1916 r. pisał w liście: „Wyzbywszy się resztek obywatelskich skrupułów i otoczywszy się doborem podobnych sobie ludzi, zostawiłeś Pan innym troskę o sprawy (...), a sam stałeś się narzędziem politycznej intrygi. Różnica między fałszem a prawdą przestała istnieć dla Pana. Dlaczego? Dla kogo? Nie wiadomo! To historia tajnych archiwów dopiero wyjaśni". Ten zapisany między wierszami zarzut współpracy agenturalnej zostanie powtórzony w wielu dokumentach i relacjach. Adam Skwarczyński w 1925 r. zapisał w broszurze „O Władysławie Sikorskim": "W chwili kiedy kierownictwo nawą państwową bardziej niż kiedykolwiek wymaga przestrzegania godności i pilnowania zasady niezależności od obcych, pozostawanie u steru państwa ludzi w całej swojej działalności wykazujących brak programu, niewspółmierne z tym ambicje osobiste – i giętki kark wobec »obcych potencyj« jest w najwyższym stopniu niebezpiecznym". By nie pozostać gołosłownym, przytoczył wiele meldunków i raportów Sikorskiego skierowanych do wywiadu austriackiego, do płk. Hranilovica czy mjr. Morawskiego. Do podobnych meldunków i raportów Sikorskiego dla austriackiego wywiadu dotarł w 1998 r. w swej "Lodowej ścianie" dr Ryszard Świętek. W latach 90. udało się dotrzeć do znajdujących się w Vincennes dokumentów Francuskiej Misji Wojskowej w Warszawie, w tym do meldunku gen. Duponta dla ministra wojny, marszałka Focha. Dokument z 22 stycznia 1922 r., kiedy Sikorski był szefem sztabu generalnego, ujawnia Francuzom treść posiedzenia rządu z 18 stycznia, poświęconego sprawom polityki zagranicznej oraz wojskowej. W piśmie do Focha gen. Dupont stwierdza: „Dane do tego opracowania zostały dostarczone jako przyjacielska i ściśle prywatna przysługa mojemu szefowi gabinetu, komendantowi La Rocque, przez szefa gabinetu gen. Sikorskiego, z inicjatywy i według wskazówek tego ostatniego. Wydaje mi się konieczne zwrócić Pańską uwagę na bardzo poufny charakter tego dokumentu oraz na konieczność zachowania absolutnej tajemnicy, jeśli chodzi o źródło informacji, które zawiera, po pierwsze, by oszczędzić Generałowi Sikorskiemu poważnych trudności, po drugie, by zachować korzyści, jakie wynikają z posiadania źródła informacji szczególnie wartościowego". Być może dopiero znając przywołane dokumenty, można zrozumieć, dlaczego – co zanotował w dziennikach Maciej Rataj – gdy po śmierci Gabriela Narutowicza, w grudniu 1922 r. zaproponowano na prezydenta kandydatury Sikorskiego i Wojciechowskiego, zaprotestował premier Jędrzej Moraczewski, przypominając agenturalną przeszłość generała. To spowodowało, że kandydatura Sikorskiego upadła.

Gdzie jest generał?

Czy otwierać trumnę Sikorskiego? Przeciwko temu opowiada się coraz więcej osobistości i historyków. Dlaczego? Dla kogo? Nie wiadomo! W ostatnich dniach pojawił się argument trudny do pominięcia. Tadeusz Szumowski, dziś ambasador RP w Irlandii, ujawnił się jako świadek, jeden z dwudziestu obecnych podczas wyjmowania z trumny ciała Sikorskiego w 1993 r. w Newark w Anglii. Stwierdza on: „Obejrzałem bardzo dokładnie całe ciało generała, bo jako historyk doskonale znałem teorie spiskowe na temat okoliczności jego śmierci. Jedyne obrażenia, jakie były widoczne, to złamane nogi"! Oto otrzymaliśmy bezcenne świadectwo. Można zderzyć je ze świadectwem człowieka, który ciało Sikorskiego wkładał do tej trumny 5 lipca 1943 r. około godz. 12.00: „Zwłoki generała Sikorskiego wykazywały złamanie podstawy czaszki, ranę przez całą głowę z mózgiem na wierzchu (prawa skroń, prawe oko, nos i usta), połamane ręce i nogi i poważne obrażenia wewnętrzne". Cytuję za protokołem przesłuchania świadka, sporządzonym przez Ministerstwo Sprawiedliwości w Londynie 9 grudnia 1943 r. Po lekturze obu świadectw nie ulega wątpliwości, że kogo innego wkładano do trumny na Gibraltarze, a kogo innego wyjmowano 50 lat później w obecności konsula Szumowskiego. To dwa różne ciała, jedno ze zmasakrowaną twarzą, drugie bez śladu obrażeń.

Jeśli ktoś ma wątpliwości, to rozwiewa je inny fragment świadectwa. "Można było bez problemu – stwierdza Tadeusz Szumowski – rozpoznać rysy twarzy generała. Został pochowany tak, jak zginął – w koszulce i gimnastycznych spodenkach". Pomijając absurd tego wnioskowania, bo kto słyszał, by mając pod ręką dziesiątki (także polskich) mundurów, chować człowieka „tak jak zginął", warto przywołać świadectwo Ludwika Łubieńskiego: „Generał był częściowo rozebrany – miał na sobie tylko spodnie, koszulę i jeden trzewik". Muszą to więc być dwa ciała, bo trudno uwierzyć, że ktoś generałowi udającemu się w ostatnią drogę zabrał spodnie i koszulę.

Ludzie już się zakładają. Doświadczona i rozumna większość jest zdania, że do ekshumacji nie dojdzie, a trumna ze swą tajemnicą jest bezpieczna. Na zawsze. I tylko młodzi, naiwni i niżej podpisany wierzą, że to Polacy powinni pisać własną historię, nawet wówczas, gdy jest trudna.

Więcej możesz przeczytać w 29/2008 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.