Senator "bez poczucia przyzwoitości"? 65 lat od oskarżenia, po którym zaczęło się "polowanie na czarownice"

Senator "bez poczucia przyzwoitości"? 65 lat od oskarżenia, po którym zaczęło się "polowanie na czarownice"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Joseph McCarthy (fot.Domena Publiczna)
9 lutego 1950 roku, przed dokładnie 65 laty amerykański senator Joseph McCarthy oskarżył ponad 200 pracowników Departamentu Stanu o szpiegowanie na rzecz ZSRS – przypomina Polskie Radio.
- To był frontalny atak na administrację, która już od końca roku 1946 (kiedy McCarthy został senatorem - przyp.red.) broniła się przed podobnymi oskarżeniami - mówił prof. Krzysztof Michałek. - W marcu 1947 prezydent Truman wprowadził "Loyalty Order", zarządzenie badania lojalności pracowników administracji. Sprawdzono ponad 3 mln. osób – podkreślił prof. Krzysztof Michałek, amerykanista w rozmowie z Sławomirem Szofem w „Postacie XX wieku”.
Czas działania McCarthy’ego to tzw. drugi okres Czerwonego Strachu, czyli obawy społeczeństwa przed komunistami. Pierwszym takim okresem był czas po I wojnie światowej na fali którego swoją karierę zrobił m.in. John Edgar Hoover, wieloletni dyrektor FBI.

Obawy nie były bezpodstawne: już we wczesnych latach czterdziestych FBI, kontrwywiad, a nawet zagraniczne służby specjalne informowały o działalności radzieckich szpiegów w USA. Siatka szpiegów była niezwykle rozbudowana. Radzieckim agentem był m.in. Alger Hiss , urzędnik Departamentu Stanu pełniący funkcję Sekretarza Generalnego ONZ w chwili jego powstawania. McCarthy wystąpił ze swoją czarną listą dwa tygodnie po wyroku wydanym na Hissa.

Działania młodego senatora z Wisconsin przyniosły efekt. W latach 1950-54 z pracy w administracji wyrzucono ponad 5 tys. osób za rzekome sympatie lewicowe, a czasami po prostu za znajomość z takimi. - Te oskarżenia zaszły bardzo daleko, tak daleko, że w 1952 roku osoby z najwyższych kręgów władz były oskarżane o szpiegostwo.

McCarthy nie cofnął się przed oskarżeniem Sekretarza Stanu George’a Marshalla, a nawet… prezydenta Harry’ego Trumana!  - Nigdy zaś McCarthy nie zdołał dowieść tych oskarżeń, bo było to niedorzecznością - komentował gość Sławomira Szofa w audycji "Postacie XX wieku" .

Makkartyzm przybrał niemal paranoidalny charakter, do tego stopnia, że sam senator, oraz prowadzona przez niego Komisji do Badania Działalności Rządu, stracili poparcie społeczne.

W 1954 roku doszło do oskarżenia senatora Josepha McCarthy przez armię Stanów Zjednoczonych Ameryki. Miał on rzekomo naciskać na wojskową administrację, by w sposób specjalny traktowano byłego pracownika G. Davida Schnie'a, który odbywał służbę w stopniu szeregowego. McCarthy odpierał zarzuty, twierdząc, że są one zemstą za sprawie z roku 1953, tzw. sprawę Zwickera.

Posiedzenie komisji Army-McCarthy zostało zwołane na 22 kwietnia 1954 roku. Toczyło się ono przez 36 dni i było transmitowane na żywo przez telewizję. Komisja po przesłuchaniu 32 świadków uznała, że McCarthy nie nadużył swojej władzy, ale jego współpracownik Roy Cohn był zaangażowany w naciski na wojsko.  Najsłynniejszym epizodem tej sprawy jest bez wątpienia wymiana zdań pomiędzy senatorem a przedstawicielem US Army Josephem Nye’m Welchem, które odbyło się 9 czerwca. Wówczas to Welch zażądał od Roya Cohna dostarczenia Prokuratorowi Generalnemu Herbertowi Brownellowi Juniorowi listy 130 komunistów lub dywersantów w wojskowych zakładach przemysłowych "zanim zajdzie słońce”. W tym momencie do dyskusji włączył się McCarthy, mówiąc, że jeśli Welch tak bardzo martwi się o komunistów, to powinen sprawdzić człowieka, który pracuje w jego bostońskim biurze – Freda Fischera. Miał on w przeszłości należeć do National Lawyers Gild, którą określił jako "tubę” Partii Komunistycznej. W trakcie odpowiedzi na ten zarzut i obrony swojego pracownika, Welch wypowiedział jedne z najsłynniejszych słów w amerykańskiej polityce. – Czy nie ma pan poczucia przyzwoitości? Czy nie ma pan odrobiny przyzwoitości, sir? – pytał prawnik. Gdy McCarthy próbował oponować, Welch odebrał mu głos i zażądał wezwania kolejnego świadka. Zgromadzona na galerii widownia eksplodowała radością.

Polskie Radio, Wprost.pl