August II Mocny i starania o polski tron

August II Mocny i starania o polski tron

Dodano:   /  Zmieniono: 
August II Mocny (obraz Louisa de Silvestre, domena publiczna) 
Historia elekcji i koronacji Augusta II wyraźnie pokazuje upadek polityczny i moralny Rzeczypospolitej, a dodatkowo przedstawia dość zabawne epizody starań Sasa o polską koronę.
Autorem tego artykułu jest Robert Tomasz Tomczak. Tekst „Jak zostać królem – przypadek Augusta II Mocnego" ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Młodość przyszłego monarchy

Fryderyk August, bo takie imiona nosił przyszły król Polski, przyszedł na świat 12 maja 1670 roku (według obowiązującego w Saksonii kalendarza juliańskiego) w Dreźnie, jako drugi syn elektora saskiego Jana Jerzego III i Anny Zofii Oldenburg, królewny duńskiej. Z racji tego, że był młodszym synem elektora, z góry została mu przeznaczona kariera wojskowa. Dlatego też nie był specjalnie „przemęczany wysiłkiem umysłowym”, a jego zainteresowania kierunkowane były na zagadnienia związane z wojskiem i fortyfikacjami. Widać to dobrze w wypadku zakupów na targach lipskich – młodszy syn elektora wybierał piękną broń, gdy tymczasem jego starszy brat Jan Jerzy celował w nabywaniu książek i instrumentów matematycznych. Już same imiona na wstępie dyskwalifikowały młodego Fryderyka, ponieważ od pokoleń istniał zwyczaj, iż przyszły władca Saksonii ma nosić imiona Jan Jerzy. Saska praktyka dworska polegała również na tym, iż młody następca tronu elektorskiego w wieku 6 lat miał być zabrany spod wpływu matki i pomału oswajany z prawidłami rządzenia państwem. Annie Zofii nie pozostało więc nic innego jak przelać swoje matczyne uczucia na młodszego syna Fryderyka Augusta. Warto także dodać, że na dworze drezdeńskim panował przemożny wpływ wyznania luterańskiego, w którym obaj synowie byli wychowywani od młodości, choć jak czas pokaże ortodoksyjne podejście w kwestiach wiary nie zawsze idzie w parze z praktyką.

Odsunięcie Fryderyka od bieżących spraw polityki państwowej spowodowało zatem, iż oddawał się zajęciom naprawdę go interesującym. Odbył między innymi kawalerską podróż po Europie (Francja, Hiszpania, Portugalia, Włochy) w latach 1687-1689, podczas której lubował się w miłostkach, architekturze wojennej i teatrze. Niedługo jednak musiał przerwać swoje wojaże europejskie ponieważ został wezwany przez ojca do wykonania zadań, do których od urodzenia miał być przeznaczony – ruszył wspomóc rodzica podczas oblegania Moguncji.

Ku kandydaturze do tronu polskiego

Podczas kampanii wojennej ojca Fryderyk August przez 3 lata zaznawał surowego życia obozowego, które praktycznie miało przygotować go do roli dowódcy wojennego. Od dziecka wykazywał się zresztą dużą ruchliwością i tężyzną fizyczną, więc idealnie nadawał się do roli jaką los mu zgotował. Kampania nad Renem rzeczywiście nauczyła go żołnierskiego rzemiosła, nie obyło się także od wszelkiego rodzaju kontuzji i zranień, jak chociażby utraty części kciuka lewej dłoni w wyniku eksplozji flinty w czasie przeładowania, czy rany głowy od odłamka.

Gdy kampania dobiegała końca należało znaleźć, bądź co bądź ambitnemu Fryderykowi Augustowi, nowe zajęcie. Ojciec postanowił wystarać się dla niego o księstwo lauenburskie, lecz nie udało się tego osiągnąć w wyniku konfliktu z Welfami. Mimo to zaczął rozwijać się w kręgach saskich plan zdobycia tronu polskiego, którego elementem kamuflującym miał być właśnie spór o księstwo z Welfami prowadzony po 1693 roku. Niestety, nasz bohater nie brał udziału w tych działaniach i raczej nie dla niego przeznaczano przyszłe starania o tron w Rzeczypospolitej. W zasadzie od kampanii reńskiej Fryderyk August pojawia się w dziejach Saksonii dość incydentalnie, tym bardziej, że od 1691 roku nowym elektorem został jego starszy brat, z którym od młodości wchodził w liczne konflikty, nieraz dobywając szpady. To właśnie w owym czasie (pobyt w Berlinie w 1693 roku) pojawiła się legenda o Fryderyku Auguście łamiącym podkowy, skręcającym żelazne pręty w śrubę czy zwijającym w rulon srebrne talerze. Również w tym samym roku, 20 stycznia, Fryderyk zawarł związek małżeński z Krystyną Eberhadryną Hohenzollernówną, choć małżeństwo nie przeszkadzało mu w licznych romansach. Bo cóż bez wojny robić miał dowódca armii?

Wtem, 27 kwietnia 1694 roku, niespodzianie umiera na ospę elektor saski Jan Jerzy IV, który zresztą chorobą zaraził się od swojej kochanki. Ku swemu wielkiemu zaskoczeniu Fryderyk August musi objąć panowanie po swym bracie. Paradoksalnie okazał się energicznym władcą dążącym do zmian, a także zwiększania neutralności państwa przed wpływem cesarza Leopolda I. Jednak chroniczny brak pieniędzy oraz opozycja w państwie na razie hamowały absolutystyczne i reformatorskie zapędy nowego elektora.

Tak czy inaczej Fryderyk August, aby zyskać poparcie cesarza dla uśpionych na razie starań o polską koronę, wziął udział w kampanii wojennej na Węgrzech przeciwko Turkom. I znów uśmiechnęła się do niego Fortuna – do jego obozu dotarła informacja, iż 17 czerwca 1696 roku umarł król Jan III Sobieski. Otworzyła się zatem realna perspektywa zdobycia tronu w Rzeczypospolitej. Nagle też wstępuje w elektora chęć błyskawicznego pokonania Turków i zdobycia sławy godnej Jana III, z miejsca więc podejmuje on działania ofensywne na Węgrzech. Później wysyła również swojego zaufanego Jana Henryka Flemminga do prymasa Radziejowskiego, by ten zgłosił kandydaturę elektora saskiego do tronu w Polsce. Prymas gościa przyjął, ale kandydaturę odrzucił z racji tego, iż królem nad Wisłą nie mógł zostać wyznawca innej religii niż katolicka. Prymas nie wracał już do tej sprawy, lecz dla Fryderyka Augusta odrzucenie jego kandydatury nie było powodem, by rezygnować ze starań o koronę polską.

Rywale elektora

Tymczasem w Rzeczypospolitej trwały „targi” o to kto z oficjalnych kandydatów ma realną szansę zdobyć koronę. W walce o godność królewską w krótkim czasie wyłoniło się kilku poważnych kandydatów. Jednym z nich był Franciszek Ludwik Burbon książę Conti, który cieszył się poparciem Ludwika XIV, prymasa Radziejowskiego, a więc interrexa, oraz podskarbiego wielkiego koronnego Hieronima Lubomirskiego, a także mógł liczyć na poparcie Sapiehów oraz Jana Jerzego Przebendowskiego, reprezentanta szlachty Prus Królewskich. Dodatkowo działał w Polsce poseł francuski Melchior de Polignac, który skutecznie kaptował zwolenników francuskiej kandydatury.

Kolejnym pretendentem był protegowany elektora brandenburskiego Fryderyka III, którym początkowo był Jakub Sobieski, syn zmarłego króla. Jednak ze względu na jego nierozważną politykę oraz niestosowne zachowanie (walka o majątek po zmarłym królu wewnątrz rodziny Sobieskich), elektor zdecydował się nakłonić do kandydowania margrabiego Ludwika badeńskiego, na co ten przystał, tym bardziej, że szlachta coraz głośniej wyrażała niechęć do Piasta na tronie polskim. Fryderyk III miał bardzo ważny atut w ręku: był zawsze najlepiej poinformowany o sytuacji w Rzeczypospolitej dzięki sieci rezydentów, a dzięki swym agentom wiedział także, co planują inne dwory europejskie. Dodatkowo przeznaczył na elekcje 200 tys. talarów i próbował przeciągnąć na swą stronę Lubomirskich i Sapiehów, a więc główne rody magnackie, czym osłabiał kandydata francuskiego.

Rzecz jasna Jakub Sobieski nie zrezygnował z korony i mógł liczyć na poparcie matki Marii Kazimiery, członków Ligi Świętej, a także części szlachty. Dość wymienić jeszcze kandydata „egzotycznego”, a więc don Livio Odeschalchiego, bratanka papieża Innocentego XI, który miał zdecydowanie najmniejsze szanse objąć tron Rzeczypospolitej.

Fryderyk August w tym czasie, jakby trochę znudzony staraniami o koronę polską, otworzył w styczniu 1697 roku hucznie obchodzony karnawał drezdeński. Jednak był to tylko sprytnie dopracowany kamuflaż, gdyż elektor saski zaczął działać o wiele sprawniej niż inni pretendenci. Wydał mianowicie program pt. Jak Polskę przekształcić w kraj kwitnący i cieszący się szacunkiem u sąsiadów, w którym pokazał, że jest zainteresowany reformami w Polsce, zamierza otworzyć cztery uniwersytety, rozwinąć handel, zreformować armię oraz generalnie zapobiegać wszelkim wojnom. Przy całej powierzchowności tego dziełka uderza jednak fakt, że Fryderyk przynajmniej spróbował, w przeciwieństwie do oponentów, wyrazić swoje zdanie na papierze, które mogło być zapowiedzią uchwał w pactach conventach.

Fryderyk August nie poprzestał tylko na tym i w przeciwieństwie do konkurentów postawił na realną siłę i brutalną prawdę rządzącą elekcjami: rozpoczął zbierać armię saską pod Budziszynem oraz zabiegać o poparcie cesarza. Razem z Leopoldem I po cichu ustalili plan działania. Cesarz zgodził się wydać stosowne dokumenty, które pomogłyby w transporcie pieniędzy przez Śląsk do Polski, oficjalnie jako pieniądze z podatków na wojnę z Turcją, które miały dotrzeć na Węgry. Dodatkowo uzyskano zgodę Wrocławia na swobodny przemarsz wojsk saskich do Polski. Tym samym Fryderyk zapewnił sobie trzy argumenty nie do przebicia w walce o koronę: pieniądze, armię i poparcie cesarza.

Kto pierwszy ten lepszy

Sejm elekcyjny otworzono 15 maja 1697 roku w Warszawie. Od początku obrad nad kandydaturą francuską zaczęły zbierać się czarne chmury, ponieważ pieniądze od Ludwika XIV nie dotarły i Polignac nie miał z czego zapłacić za poparcie szlachty. Tymczasem wozy ze złotem elektorskim już dotarły do Warszawy. Fryderyk August w przeciwieństwie do Polignaca najpierw zadbał o podstawę do kaptowania szlachty a potem zaczął „zdobywać” jej poparcie. Niemniej jednak podstawowy problem nie został rozwiązany: Sas nadal był luteraninem. I tę sprawę załatwiono bardzo szybko, ponieważ 2 czerwca kuzyn elektora Fryderyk Krystian von Sachen-Zeitz, biskup węgierskiego Raab, wydał stosowne zaświadczenie konwersji. Strona polska jednak nie chciała uznać jako dowodu zaświadczenia od biskupa mało znanego w Polsce oraz od niedawna również konwertytę, poproszono więc o potwierdzenie konwersji przez osobę budzącą większe zaufanie.

Dość zaznaczyć, iż nadal kandydatura Fryderyka Augusta nie była oficjalnie ogłoszona. Pierwszą próbę zgłoszenia elektora na polu elekcyjnym podjął Jan Jerzy Przebendowski, który przestał popierać Francuza, a przeszedł do obozu Wettyna. Próbę tę o mało nie przypłacił życiem. Również skaptowany dla sprawy saskiej biskup kujawski Stanisław Dąmbski musiał się salwować ucieczką. Niemniej jednak zaznaczono na marginesie, że elektor saski jednak ubiega się o koronę polską.

Elekcja przybrała formę trochę inną niż dotychczas, ponieważ szlachta zjechała pospolitym ruszeniem, nie było więc mowy o regularnym porządku. Prymas Radziejowski 26 czerwca zaczął objeżdżać na koniu wszystkie województwa i zbierał głosy, które na zmianę oddawano na Jakuba Sobieskiego lub ks. Contiego. Prymas postanowił ogłosić werdykt na drugi dzień, choć w nocy miały miejsce zdarzenia, które spowodowały, że królem zostanie marginalizowany dotychczas elektor saski. Sapiehowie zmienili wówczas zdanie i przestali popierać Francuza, a reszta zwolenników Contiego, zaniepokojona obrotem spraw, udała się do Polignaca po obiecane pieniądze, których ten nie miał z czego im wypłacić. Negocjatorzy elektora saskiego tymczasem, z racji tego, że mieli zbyt mało pieniędzy, postanowili zaciągnąć pożyczkę u jezuitów warszawskich pod zastaw saskich klejnotów koronnych. Pieniądze uzyskane na kredyt spożytkowano najbardziej słusznie: kupiono jadło i napitek i wysłano je na pole elekcyjne by pokrzepić szlachtę, która czekała na werdykt. Resztę pieniędzy przeznaczono na zapłatę wojsku polskiemu zaległego żołdu oraz na zdobycie sojuszników, którzy odeszli od popierania Contiego.

Prymas nazajutrz ogłosił, iż nowym królem został wybrany książę Conti, jednak województwa, które wcześniej opowiedziały się za Sobieskim oznajmiły, że chcą zmienić zdanie i poprzeć Wettyna. Prymas zdanie szlachty zlekceważył i zaprosił stronników Francuza do kolegiaty św. Jana by odśpiewali Te Deum laudamus.

Niezadowoleni stronnicy elektora oraz część zwolenników Contiego została na polu elekcyjnym i zażądała od biskupa kujawskiego Dąmbskiego podjęcia z urzędu obowiązków prymasa, który nie był obecny. Było to w zasadzie zgodne z prawem, ponieważ biskupi kujawscy pierwsi w kolejności zastępowali arcybiskupów gnieźnieńskich. Przeprowadzono więc drugą elekcję, która na króla wyniosła Fryderyka Augusta. Drugi raz odśpiewano Te Deum i w rezultacie dokonano podwójnej elekcji, gdyż obu elektów wezwano na koronację do Krakowa. O tym więc, kto realnie zostanie królem, miała zdecydować zasada „kto pierwszy ten lepszy”.

Dziura w ścianie

Wiadomość o elekcji dotarła do Drezna prawie natychmiast. Fryderyk August nie zwlekał zatem i ruszył pośpiesznie do Polski na czele 7 tys. świeżo umundurowanego wojska saskiego, które prezentowało się wyśmienicie. 16 lipca dotarł pod Tarnowskie Góry, gdzie został przywitany przez swoich zwolenników i wziął udział w swej pierwszej publicznej mszy świętej. Na dzień koronacji wyznaczono 15 września. Pozostały czas spożytkowano na dalsze zjednywanie sobie zwolenników, a także opłacenie armii polskiej. Na tydzień przed planowaną koronacją książę Conti właśnie wchodził na statek w Dunkierce i drogą morską ruszał do Polski.

Nagle jednak całe przedsięwzięcie elektora mogło się załamać, gdyż starosta Franciszek Wielopolski odmówił elektowi wjazdu do Krakowa. Został on jednak hojnie „przekonany” do zmiany decyzji. Wtem znów natrafiono na przeszkodę: drzwi do wawelskiego skarbca były zamknięte na osiem zamków, do których klucze miało ośmiu senatorów Rzeczypospolitej, z czego tylko dwóch poparło Wettyna. Bez insygniów koronacyjnych uroczystość nie mogła dojść do skutku, a wyważenie drzwi uznano by za świętokradztwo, poważne złamanie prawa i obrazę majestatu. Sprawę rozwiązało dwóch opatów benedyktyńskich, Wyżycki i Wyhowski, którzy wybili w ścianie skarbca dziurę i przez nią wyciągnęli insygnia. Oczywiście z miejsca otrzymali nominacje na biskupów.

Ceremonia wreszcie mogła się odbyć bez zakłóceń. Rzecz jasna zrezygnowano z tradycyjnego pochówku poprzedniego króla z racji tego, że zwłoki Jana III były w Warszawie a ściągnięcie ich zabrałoby zbyt wiele czasu. Również fakt, że elekt zemdlał podczas koronacji nie było aż tak wielką przeszkodą. Mimo wszystko ten dzień wreszcie dobiegł końca, a nazajutrz Fryderyk August obudził się jako August II, ósmy elekcyjny król Polski. Tymczasem książę Conti… żeglował przez cieśniny duńskie, gdzieś w okolicach Sund.

Początek złego?

Elekcja i koronacja Fryderyka Augusta na króla Polski oraz wszystkie epizody, które wokół tych wydarzeń się toczyły, śmiało można określić mianem farsy; nie tylko politycznej ale także obyczajowej. Elektor saski trochę podstępem, trochę pieniędzmi, a przede wszystkim sprytem osiągnął to czego pragnął. Oczywiście nie można zbyt surowo oceniać postawy i poczynań Augusta II, gdyż w staraniach o koronę polską zachował się jak wytrawny polityk, wprost wyjęty z Księcia Machiavellego, czym zdystansował resztę rywali. Winę za farsę elekcyjną i koronacyjną ponosi zdecydowanie niewydolny system polityczny Rzeczypospolitej, który przez swoje niejasne procedury wyborcze oraz naganną postawę szlachty i magnaterii dawał szansę na osiągnięcie korony ludziom, którzy przez swoje późniejsze panowanie doprowadzą do rozbioru państwa. Uczynienie z Rzeczypospolitej „karczmy zajezdnej” nastąpiło właśnie w momencie śmierci Jana III Sobieskiego, kiedy koronę państwa polskiego wystawiono po prostu na sprzedaż targową.

Autorem tego artykułu jest Robert Tomasz Tomczak. Tekst „Jak zostać królem – przypadek Augusta II Mocnego" ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.