Bolesław Wieniawa-Długoszowski − poezja, szabla i wódka

Bolesław Wieniawa-Długoszowski − poezja, szabla i wódka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gen. Bolesława Wieniawa-Długoszowski
Gen. Bolesława Wieniawa-Długoszowski Źródło:By Poll, Willem van de [CC BY-SA 3.0 nl]
Generał „były pułkownik” Bolesław Wieniawa-Długoszowski kojarzony jest zazwyczaj z burzliwym życiem salonów Warszawy, niezliczonymi litrami wypitego alkoholu i częstymi wizytami w Adrii. Anegdoty przekazują obraz wesołego dżentelmena, niestroniącego od szalonych zabaw. Jest to jednak obraz zdecydowanie niepełny.

W masowym wyobrażeniu Bolesław Wieniawa-Długoszowski pozostał radosnym i pełnym niebanalnych pomysłów oficerem wojska polskiego, pierwszym ułanem II Rzeczypospolitej. Taką wizję utrwala niezliczona ilość anegdot, których zresztą nie zamierzam tutaj przytaczać. Oczywiste jest, że pierwszy szwoleżer II RP wpadał na bardzo dziwne pomysły, był stałym bywalcem knajp i człowiekiem niezwykle towarzyskim. Prawdą jest również, że wielokrotnie na temat jego ekscesów głośno było nie tylko w całym Paryżu Północy, ale i poza jego rogatkami. Nie ma zatem sensu zaprzeczać jego szalonym wyczynom. Warto jednak przedstawić również inną stronę życia generała „byłego pułkownika” Wieniawy-Długoszowskiego, tą refleksyjną, skorą do zadumy.

Ułańskie przygnębienie

Wieniawa sporą cześć życia spędził na rozmowach z najwybitniejszymi poetami i intelektualistami II Rzeczpospolitej. Do grona jego przyjaciół należeli tacy twórcy i myśliciele, jak Julian Tuwim, Adam Ważyk, Franciszek Fiszer, Tadeusz Boy-Żeleński, ale i notorycznie cenzurowani Władysław Broniewski i Aleksander Wat. Intelektualna atmosfera epoki, przesiąkniętej już w latach trzydziestych fatalizmem odcisnęła również piętno na tym, co pisał Wieniawa-Długoszowski.

Jednym z poetów zaliczanych do grona tzw. przeklętych był Charles Baudelaire, a jego twórczość zdobyła niezwykłą popularność wśród intelektualnych elit II RP. Wystarczy nadmienić, że to właśnie jego wiersz Albatros recytował na łożu śmierci Franc Fiszer. Baudelaire’a czytano i ceniono, w dobrym tonie było znać jego wiersze. Wieniawa jako człowiek gruntownie wykształcony i znający francuski podjął się nawet próby przetłumaczenia kilku z jego wierszy:

"Kiedy niebo jak ciężka z ołowiu pokrywa

Miażdży umysł, złej nudzie wydany na łup,

Gdy spoza chmur zasłony szare światło spływa,

Światło dnia smutniejszego niźli nocy grób;

Kiedy ziemia w wilgotne zmienia się więzienie,

Skąd ucieka nadzieja, ten płochliwy stwór,

Jak nietoperz, gdy głową tłukąc o sklepienie,

Rozbija się bezradnie o spleśniały mur".

Tak brzmiał początek wiersza Spleen w tłumaczeniu pierwszego ułana II RP. Ponury nastrój jest zresztą dosyć często obecny w twórczość „byłego pułkownika”. Trudno mi oceniać, w jakim stopniu kolejny wiersz Baudelaire’a traktował osobiście, jednak na pewno daje pewne pole do refleksji nad interpretacją alkoholowych wyczynów Długoszowskiego.

Wśród innych wierszy przetłumaczonych przez naszego bohatera zachowały się do naszych czasów jeszcze "Wróg", "Dusza wina" i "Nieporozumienie".

Twórczy smutek

Jak nietrudno przewidzieć, Bolesław Wieniawa-Długoszowski nie tylko tłumaczył wiersze, ale również je pisał. Nie wszystkie mają wydźwięk pesymistyczny albo fatalistyczny, czego przykładem może być groteskowa Dziwna historia.

Był autorem wielu pieśni ochoczo śpiewanych przez legiony, a potem przez wojsko polskie, miedzy innymi takich jak: Szedł ułan raz na odpoczynek, okrzykniętej najbardziej niecenzuralną piosenką legionów, Wieniec pieśni ułańskich o przysiędze, Pan Pułkownik jedzie na front, Rapsod Szwoleżerów czy też Miałaś oczka szafirowe. Wszystkie te utwory charakteryzują się jednak przede wszystkim tym, że są frywolne i dostosowane do żołnierskiego stylu życia. Wieniawa napisał też wiersze o zupełnie innej wymowie.

Niezmienne pozostawało jednak to, że w poezji dosyć jednoznacznie dawał do zrozumienia, jak ważne było dla niego wojsko. Wieniawa był i na zawsze pozostał żołnierzem. Czy siedział w okopach pierwszej wojny światowej, czy też jako ambasador we Włoszech − zawsze był ułanem. Jego twórczość tego świadectwem:

Szwoleżerski szyk

Nie w sznurówce, nie w gorsecie,

Nie fircyk z żurnala mód,

A swą elegancją przecie

Olśniewa niewieści ród.

(…)

Uczuciem wiernym i trwałem

Kocha piękną swoją broń,

Lanca jego ideałem:

Szabla siostrą, druhem koń.

Wielkich ojców wielkim wzorem

Słabszych zawsze bronić zwykł,

Zawsze w zgodzie żyć z honorem –

Oto szwoleżerski szyk.

(…)

Refleksja na temat żołnierskiego życia była Wieniawie nieobca. Dawał temu wielokrotnie wyraz, m.in. pisząc, jak różne jest życie w mundurze od tego w cywilu.

Szwoleżerski spleen

Bo trzeba nas zrozumieć, mnie i mój niepokój,

Jak się we dwójkę rwiemy do rzeczy niezwykłych,

Do zjawisk, które zanim powstały, już znikły.

A i serce – przepraszam – także na coś czeka,

Jak serce szewca, krawca, prostego człowieka,

I ma prawo prywatne szczęście mieć na oku.

Czy dziw, że nam publiczność w kawiarniach obrzydła,

Czy to dziwota wielka albo wielka wina,

Że nie starczą nam radio i dźwiękowe kina?

A jeśli każdy burżuj chce porastać w pierze,

Mogę i ja, choć jestem rzetelny szwoleżer,

Tęsknić, aby mój kasztan porósł nagle – w skrzydła.

A wówczas, wyczekawszy na pierwszą okazję,

Przy zorzy księżycowej albo ranem złotem,

Ponad chmury wyskoczyć takim samowzlotem,

I z wichrem planetarnym puściwszy się w taniec,

Gonić – na koniec świata, dalej! – na złud koniec!

Swą własną zwariowaną ścigając fantazję.

Ale skrzydła, niestety, mej szkapie nie rosną,

A tu się toczą środy, soboty… niedziele,

Na rok 365 – i tak się miele,

Tak miele się tu życie na straszliwy miał.

W obiecankach, że da mi to, com wczoraj miał.

A w jesieni zagadać chce mnie przyszłą wiosną.

Broni mnie przed duchotą szwoleżerska płochość

I serca lekkomyślność, najhojniejsza z cnót.

Czasem w oczach błękitnych czający się cud

I wielki wynalazca upojeń i wzruszeń,

Którym czasem muszę rozradować duszę,

Stary, wypróbowany, wierny druh – alkohol!

Nie sposób nie doceniać tego, jak bardzo Wieniawa był związany z armią i wojskowym stylem życia. Jak również tego, jak bardzo obrzydłe było mu niekiedy kawiarniane życie, w którym tak często uczestniczył. W pewnym sensie życie w półcywilu ograniczało go jak gorset, Wieniawa dusił się w nim, a upust temu dawał właśnie poprzez poezję.

„Były pułkownik” był człowiekiem przekornym, znanym z tego, że robi dużo rzeczy po swojemu, na przekór opinii większości. Wbrew wszystkiemu do życia podchodził z nieudawaną butą. Swoisty testament i jednocześnie credo wyraził w jednym z najbardziej osobistych wierszy pt. Ułańska jesień:

Ułańska jesień

Przeżyłem moją wiosnę szumnie i bogato

Dla własnej przyjemności, a durniom na złość,

W skwarze pocałunków ubiegło mi lato

I szczerze powiedziawszy – mam wszystkiego dość…

Ustrojona w purpurę, bogata od złota

Nie uwiedzie mnie jesień czarem zwiędłych kras,

Jak pod szminką i pudrem starsza już kokota,

Na którą młodym chłopcem nabrałem się raz.

A przeto jestem gotów, kiedy chłodną nocą

Zapuka do mych okien zwiędły klonu liść,

Nie zapytam o nic, dlaczego i po co,

Lecz zrozumiem, że mówi: „no, czas, bracie, iść”.

Nie żałuję niczego, odejdę spokojnie,

Bom z drogi mych przeznaczeń nie schodząc na cal,

Żył z wojną jak z kochanką, z kochankami – w wojnie,

A przeto i miłości nie będzie mi żal…

Bo miłość jest jak karczma w niedostępnym borze,

Do której dawno nie zachodził nikt,

Gdzie wędrowiec wygodnie znajdzie czasem łoże,

Ale – własny ze sobą musi przynieść wikt.

A śmierci się nie boję – bo mi śmierć nie dziwna,

Nie słałem na nią Bogu nigdy nudnych skarg,

Więc kiedy z śmieszną kosą stanie przy mnie sztywna

W dwu słowach zakończymy nasz ostatni targ.

W takt skocznej kul muzyki, jak w tańcu pod rękę,

Włóczyłem się ze śmiercią całkiem „za pan brat”,

Zdrową głowę wsadzałem jej czasem w paszczękę,

Jak pogromca tygrysom, którym wolę skradł.

A potem mnie wysoko złożą na lawecie,

Za trumną stanie biedny sierota, mój koń

I wy mnie, szwoleżerzy, do grobu zanieście

A piechota w paradzie sprezentuje broń.

Do karnego raportu przed niebieskie sądy

Duch mój galopem z lewej duchem będzie rwał,

Jak w steelu przez eteru przeźroczyste prądy,

Biorąc w tempie przeszkody planetarnych ciał.

Ja wiem, że mi tam w niebie z karku łba nie zedrą,

Trochę się na mój widok skrzywi Święty Duch,

Lecz się tam za mną wstawią Wolbromski i Cedro,

Bom był jak prawy ułan: lampart, ale zuch.

Może mnie wreszcie wsadzą w czyśćcu na odwachu,

By aresztem… o wodzie spłacić grzechów kwit,

Ale myślę, że wszystko skończy się na strachu,

A stchórzyć raz – przed Bogiem – to przecie nie wstyd.

Lecz gdyby mi kazały wyroki ponure

Na ziemi się meldować, by drugi raz żyć,

Chciałbym starą wraz z mundurem wdziać na siebie skórę,

Po dawnemu… wojować… kochać się… i pić.

***

Bolesław Wieniawa-Długoszowski popełnił samobójstwo 1 lipca 1942 roku, skacząc z okna swojej wili w Nowym Jorku. Przyjęło się uważać, że powodem tego czynu było odizolowanie generała od spraw polskich i odsunięcie go od polityki, a co za tym idzie również od wojska. Jednak jego czyn dalej wzbudza kontrowersje wśród badaczy. Może po prostu Wieniawa przegrał z dojmującym przygnębieniem?

Autorem tekstu "Bolesław Wieniawa-Długoszowski − poezja, szabla i wódka" jest Paweł Rzewuski.Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Źródło: Histmag.org