„A więc wojna!” Jak Goebbels chciał wymazać Westerplatte z kart historii

„A więc wojna!” Jak Goebbels chciał wymazać Westerplatte z kart historii

Dodano: 
Schleswig-Holstein wraz z załogą w 1939 r. (fot. Bundesarchiv, Bild 101II-MN-1571-23 / Mendel / CC-BY-SA [CC BY-SA 3.0], via Wikimedia Commons
1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa, największy konflikt zbrojny w historii. Początek zmagań, nieudany dla Niemców, którzy potrzebowali tygodnia, by zdobyć Westerplatte, sprawił ministrowi propagandy III Rzeszy nie lada problem – chwytał się wszelkich możliwych środków, by pamięć o bohaterskich obrońcach wymazać z kart historii.

A więc wojna! Od dziś wszystkie sprawy publiczne i prywatne schodzą na plan dalszy (...). Cały wysiłek narodu musi iść w jednym kierunku. Wszyscy jesteśmy żołnierzami. Musimy myśleć tylko o jednym – walka aż do zwycięstwa – komunikat tej treści odczytał 1 września 1939 roku o godz. 6 spiker Polskiego Radia Józef Małgorzewski.

Niemiecka inwazja na Polskę była zaplanowana już na 26 sierpnia (więcej na ten temat), ale w związku z wydarzeniami na arenie międzynarodowej (podpisanie paktu polsko-angielskiego i nieprzygotowanie Włochów do natarcia) termin został przesunięty. Ostatecznie, o godz. 4.45 1 września 1939 roku, z pancernika "Schleswig-Holstein" otworzono ogień w stronę Westerplatte, co stało się symbolem wybuchu II wojny światowej.

Nie tylko Westerplatte – gdzie Niemcy uderzyli najwcześniej?

Zdaniem Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, to w Wieluniu rozpoczęła się II wojna światowa. 76 eskadra bombowców wystartowała z lotniska Nieder-Ellguth (dzisiejsza Ligota Dolna) między Wrocławiem a Opolem o godzinie 4.02 czasu polskiego. O godzinie 4.35 bombowce znajdowały się już nad Wieluniem. Rozpoczął się pierwszy atak w historii II wojny światowej. W dwóch nalotach eskadry Luftwaffe zrzucone na miasto bomby zabiły nawet do 2169 ludzi, choć dokładna liczba ofiar pozostaje do dziś sporem historyków.

Do sporu o to, gdzie tak naprawdę wybuchła II wojna światowa dołączyć można także Tczew – to właśnie tam 11 minut przed atakiem na Westerplatte padły pierwsze strzały przeciwko Polsce. "Chodzi tu o atak bombowy Luftwaffe na Tczew i o wymianę ognia między regularnymi oddziałami Wehrmachtu a wojskiem polskim na przyczółku tczewskim, które o kilkanaście minut wyprzedziły salwy na Westerplatte. Nie był to przypadek, pomyłka ani kolejna prowokacja, lecz atak wkomponowany w strategiczne przygotowania Wehrmachtu do agresji" – pisze Eugeniusz Guz w książce "Zagadki i tajemnice kampanii wrześniowej".

Po tych porannych atakach, o godz. 6 rano, Polskie Radio nadało komunikat:

Nie mniej jednak, do masowej świadomości zapisała się obrona Westerplatte, głównie ze względu na heroiczną postawę żołnierzy, którzy stacjonowali wtedy w składnicy broni.

Niezdobyte Westerplatte

III Rzesza zakładała, że polska załoga nie utrzyma zbyt długo Westerplatte, dlatego też według "Fall Weiss", zaraz po zdobyciu tego miejsca, "Schelswig-Holstein" miał rozpocząć ostrzał Helu. Tak się jednak nie stało...

„Führer rozkazał, że Westerplatte ma zostać zdobyte dzisiaj natarciem z lądu. Meldunek z frontu walki jest jednak niepomyślny, rozczarowuje i wścieka Führera” – pisał szef sztabu Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu gen. Franz Halder.

O długich walkach o Westerplatte pisał także w swoim dzienniku minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels. „Niestety, Westerplatte jeszcze niezdobyte. Psychologicznie jest to niekorzystne. W Gdańsku toczą się jeszcze walki o pocztę. Siedzę u Führera. Jest wściekły, że nie bombarduje się Westerplatte. Natychmiast wydaje odnośny rozkaz” – pisał Goebbels 2 września.

W niemieckich dokumentach ciężko znaleźć informację, ilu żołnierzy zginęło bądź zostało rannych w walkach o Westerplatte. Propagandzie III Rzeszy niezwykle zależało, by całkowicie zmarginalizować – bądź co bądź – częściowo nieudaną akcję.

„Straty obrońców walczących pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego wyniosły 15 zabitych i 40 rannych, natomiast niemieckie ocenia się na 300–400 zabitych i rannych. Garstkę obrońców (blisko 200-osobowa załoga) atakowało łącznie ok. 3,5 tysięcy żołnierzy różnych formacji, wspieranych przez 65 dział z lądu i morza oraz lotnictwo. Na samym pancerniku „Schleswig-Holstein” znajdowało się blisko 1200 żołnierzy, z których większość potem wyszła na ląd. Ataki z powietrza w Zatoce Gdańskiej prowadziło sto maszyn Luftwaffe” – podsumowuje obronę Westerplatte Eugeniusz Guz.

Kapitulacja

Załoga Westerplatte skapitulowała dopiero 7 września o godz. 12. Przez cały czas, dowództwo Wehrmachtu starało się ukryć fakt, że przyczółek wciąż jest niezdobyty – wśród komunikatów tylko raz wspomniano o Westerplatte – 8 września, dzień po kapitulacji.

Guz w ten sposób opisuje zaprzestanie walk: „Niemieccy dowódcy ze starej jeszcze szkoły wojennej, nakazującej szacunek i uznanie dla męstwa przeciwnika, byli pod silnym wrażeniem postawy obronnej polskiej załogi. Na ręce majora Sucharskiego złożyli gratulacje i po chwili oddali mu w imieniu niemieckiego dowództwa szablę z prawem noszenia jej w niewoli. Kiedy ocalała reszta załogi rozpoczęła marsz do niewoli, niemiecki dowódca nakazał podwładnym postawę na «baczność»”.

„Wymazywanie”

Goebbelsowi nie spodobało się zachowanie żołnierzy – zwłaszcza, gdy informacja o tym jak potraktowali obrońców trafiła do niemieckiej prasy, która wspominała o „dzielnym dowódcy Westerplatte”. Dlatego też, już po pierwszych publikacjach, pojawiła się instrukcja, która szczegółowo opisywała, jak pisać o Westerplatte i Polakach:

„Na życzenie OKW prasa ma pisać o dzielnych żołnierzach niemieckich, a z drugiej strony o twardym, względnie zaciętym przeciwniku. Odnosi się to szczególnie do zdjęć z Westerplatte, ukazujących polskiego komendanta i załogę”.

Najprawdopodobniej pierwsza odezwa do prasy nie podziałała, dlatego też 11 września wydano drugą: „Zdjęcia polskiego dowódcy Westerplatte, któremu w uznaniu za dzielność pozwolono zatrzymać szablę, nie wolno więcej publikować. Uwaga ogólna: słowa «dzielny» nie należy więcej używać w odniesieniu do Polaków. Zamiast tego należy mówić o «twardej» lub «zaciętej» obronie”.

Później Goebbels cały czas starał się zmarginalizować obronę Westerplatte – doprowadził nawet do tego, że hitlerowskie wydawnictwa w ogóle nie opowiadały o nim. Doszło nawet do tego, że całkowicie odwrócono role. Propaganda niemiecka zaserwowała swoim obywatelom opowieść, według której Westerplatte było „twierdzą nie do zdobycia”, a polski komendant przekazując twierdzę, miał powiedzieć, że "nigdy jeszcze nie widział tak dzielnych żołnierzy, jak ci z niemieckiej marynarki wojennej i wspierających ją oddziałów lądowych, którzy potrafili opanować twierdzę wydającą się być nie do zdobycia".

Powyższy tekst był pierwotnie opublikowany 1 września 2015 roku.

Czytaj też:
Hitler, defilady i uśmiechnięci cywile. Kampania wrześniowa w oczach niemieckiej propagandy

Czytaj też:
Zbrodnicze bombardowanie Wielunia. II wojna światowa od początku była wymierzona w cywilów

Czytaj też:
Jak dobrze znasz historię II wojny światowej? Sprawdź swoją wiedzę!