Czy upada „ostatnia oaza”? W czerwcu ten kraj „zdusił” pandemię, druga fala to zmieniła

Czy upada „ostatnia oaza”? W czerwcu ten kraj „zdusił” pandemię, druga fala to zmieniła

Luis Lacalle Pou
Luis Lacalle PouŹródło:Newspix.pl / ABACA
Urugwaj to państwo, które gdy tylko rozpoczęła się pandemia koronawirusa, szczelnie zamknął granice. Po marcowym uderzeniu pandemii już w czerwcu ogłaszano, że nie odnotowano tam nowych przypadków koronawirusa. Wszystko zmienił listopad, a rząd Montevideo musi reagować.

Urugwajskie media piszą, iż kraj – być może po raz pierwszy od pojawienia się koronawirusa na swoim terytorium – stanął w obliczu niebezpieczeństwa utraty kontroli nad rozprzestrzenianiem się pandemii. Jako bezpośrednie źródło wskazują m.in. mecz piłki nożnej, który reprezentacja Urugwaju rozegrała w Kolumbii oraz powrót jednego ze znanych zespołów tanecznych z zagranicznych występów.

Urugwaj w listopadzie zaczął mierzyć się z nowym, silniejszym, atakiem pandemii. Na razie rząd w Montevideo nie sięga po rygorystyczne środki ostrożności. 50 proc. nowych przypadków koronawirusa wykryto w Montevideo, gdzie mieszka niemal połowa ludności trzy i pół milionowego kraju, uważanego dotąd za „ostatnią oazę” na półkuli zachodniej, niemal nie tkniętą przez światową pandemię.

Koronawirus na świecie. Urugwaj dotychczas był wolny od pandemii

Jedno z zamożniejszych państw regionu i jedyne na kontynencie, w którym każdy z jego obywateli objęty jest już od 15 lat systemem ubezpieczeń zdrowotnych, jeszcze do końca października rejestrowało na całym terytorium kilkanaście, kilkadziesiąt przypadków koronawirusa dziennie.

Jednak od dwóch tygodni sytuacja gwałtownie się zmienia i liczba nowych zachorowań przekracza sto dziennie. 23 listopada zanotowano najwyższą z dotychczasowych liczbę przypadków choroby: było ich 136, a dwie osoby zmarły.

Od wykrycia 3 marca pierwszego przypadku koronawirusa zarejestrowano w Urugwaju do środy 4 763, a 71 zakończyło się śmiercią chorego. W porównaniu ze spustoszeniem, jakie czyni COVID-19 niemal we wszystkich państwach Ameryki Południowej, m.in. w pobliskiej Argentynie, są to wciąż optymistyczne dane.

Argentyńczycy uciekają do Urugwaju za bezpieczeństwem

Granice Urugwaju, uznanego za najbezpieczniejszy kraj Ameryki Południowej przekroczyło – w większości, aby pozostać tutaj, jak pisze „La Nacion”, wielki argentyński dziennik opozycyjny wobec centrolewicowego rządu, 30 tysięcy obywateli Argentyny, która jest szóstym krajem świata o największej liczbie zakażeń koronawirusem.

Najnowszy „The Economist” obliczył, że argentyńskie depozyty w bankach Urugwaju to 2 756 milionów dolarów, czyli więcej niż jedna trzecia wszystkich depozytów dewizowych argentyńskiego systemu finansowego (gdzie suma pozostałych depozytów w walucie amerykańskiej wynosi już tylko 7 miliardów 683 miliony). Urugwaj zwany niegdyś „Szwajcarią Ameryki Południowej”, jeszcze do 2019 roku znajdował się na „szarej liście” Unii Europejskiej wśród innych „rajów podatkowych”.

Prezydent Luis Lacalle Pou, który rozpoczął urzędowanie w pierwszych dniach pandemii w wyniku zwycięstwa wyborczego jego liberalnej „Koalicji Wielokolorowej” nad „Szerokim Frontem” po 15 latach (2005-2020) rządów tej koalicji partii centrolewicowych, podkreśla w swych wystąpieniach konsekwentną ciągłość urugwajskiej polityki w dziedzinie ochrony zdrowia. Wspomaga ją, jak przyznają urugwajscy ekonomiści, napływ kapitałów do tego względnie bezpiecznego dotąd w okresie pandemii kraju od inwestorów z sąsiednich państw kontynentu, zwłaszcza z rządzonej przez centrolewicę Argentyny.

Pandemia w Urugwaju. Co zrobią władze w Montevideo?

Sytuacja może jednak ulec zmianie, jeśli rząd w Montevideo nie zdoła zapanować nad obecnym atakiem COVID-19, mimo iż Urugwaj zdobył sobie w okresie pandemii renomę najbezpieczniejszego kraju na kontynencie nie tylko dzięki wczesnemu zamknięciu granic, ale także sprawnie funkcjonującemu systemowi ochrony zdrowia, który obejmuje wszystkich obywateli i masowemu przeprowadzaniu testów. Na początku czerwca wobec niewielkiego wówczas zagrożenia pandemią w porównaniu z sytuacją w pozostałych krajach kontynentu Ameryki Łacińskiej, w Urugwaju otwarto na powrót wszystkie sklepy, od lipca wznowiono rozgrywki piłkarskie, a w sierpniu zaczęły znów grać teatry.

Prezydent Lacalle Pou, który cieszy się 60-procentowym poparciem wyborców, ostrzegł w środę, że „dzienna liczba zachorowań w Urugwaju może teraz nadal rosnąć z każdym dniem. Nie wprowadził jednak na razie nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa w kraju. Odwołując się jedynie do „indywidualnego i zbiorowego poczucia odpowiedzialności obywateli” wezwał do obowiązkowego noszenia maseczek na twarzy, zachowania bezpiecznego dystansu między ludźmi w miejscach publicznych i stosowania wszelkich innych środków ostrożności, jednak bez wprowadzania lockdownu w gospodarce.

– Liczba przypadków koronawirusa będzie nadal wzrastała – ostrzegł urugwajski minister zdrowia publicznego, Daniel Salinas, który spodziewa się dalszego wzrostu zakażeń w pierwszych miesiącach urugwajskiego lata – w grudniu i styczniu.