Mówią o „cudzie”, bo tę wioskę koronawirus omija. „Może gdzieś tam u góry mamy anioła stróża”

Mówią o „cudzie”, bo tę wioskę koronawirus omija. „Może gdzieś tam u góry mamy anioła stróża”

COVID-19 – zdjęcie ilustracyjne
COVID-19 – zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / angellodeco
Spośród 400 mieszkańców niemieckiego Lieg jeszcze ani jeden nie zakaził się koronawirusem. Krajowe media próbują odnaleźć tu metodę na walkę z pandemią, a lokalne władze zapowiadają wielką imprezę, jeśli tę statystykę uda się utrzymać do lata.

W opisach górskiej wioski Lieg podkreśla się, że jest ona w zasadzie podobna do 30 tys. innych gmin w Niemczech. Posiada remizę strażacką, szkołę podstawową i kościół w centralnym punkcie. Pandemia koronawirusa sprawiła jednak, że mieszkańcy tego miejsca znaleźli coś, co ich wyróżnia. Otóż w bazach danych sanepidu nie znajdziemy ani jednej osoby z tej wioski, która chorowałaby na COVID-19, albo chociaż miała potwierdzony wynik pozytywny testu na obecność SARS-COV-2.

Cud w Lieg

Przy 3,25 mln zakażeń w Niemczech i współczynniku zachorowań na poziomie 437 dla środkowej Saksonii nie można dziwić się, że wyjątkową sytuację Lieg obwołano „cudem”. Nie dziwią też pytania mediów i ekspertów o tajemnicę tej miejscowości. Czy mowa o czystym szczęściu, czy też da się to wyjaśnić konkretnymi czynnikami? Wójt Heinz Zilles otwarcie mówi o szczęściu, choć nie ogranicza się tylko do tego.

Wójt Lieg: Mieliśmy dużo szczęścia

– Mieliśmy do tej pory dużo szczęścia, oczywiście to wciąż jest sytuacja chwilowa. Może gdzieś tam u góry mamy anioła stróża, który mówi, zostawimy tę wioskę w spokoju – zaznaczał Zilles. Zwracał uwagę na pomocną i współpracującą społeczność Lieg, w tym na program pomocy zakupowej „Młodzi dla starszych”. Zapewniał, że wśród mieszkańców nie ma ani jednej osoby, która negowałaby fakt istnienia wirusa i wszyscy tam przestrzegają zaostrzonego reżimu sanitarnego.

Będzie wielka wiejska impreza?

Jednocześnie wójt Lieg zaznaczał, że nie traktuje tej sprawy jak konkurencji z innymi gminami. Jest też świadomy, ze sytuacja może się w każdej chwili zmienić i nikt z mieszkańców nie będzie temu winny. W wiosce cały czas działa punkt testów na koronawirusa, do którego raz w tygodniu można przyjść od godziny 15 do 17. Zilleg ma jednak nadzieję, że testy nie przyniosą wyniku dodatniego. Mógłby spełnić wtedy swoją obietnicę i zorganizować latem wielką wiejską imprezę.

Czytaj też:
Sondaż „Wprost”: Polacy podzieleni ws. maseczek. Wielu nie chce z nich rezygnować