NBA: Chris Paul przyćmił Russella Westbrooka. Blazers ograli Rockets

NBA: Chris Paul przyćmił Russella Westbrooka. Blazers ograli Rockets

Dodano:   /  Zmieniono: 
LaMarcus Alridge (ZUMA/NEWSPIX.PL) Źródło: Newspix.pl
Aż 20 zespołów wybiegło zeszłej nocy na parkiety NBA. Wśród dziesięciu spotkań na najbardziej zacięte zapowiadały się dwa mecze między potencjalnymi rywalami w fazie Play-Off na Zachodzie: Houston Rockets - Portland Trail Blazers i Los Angeles Clippers - Oklahoma City Thunder.
Spotkanie Rockets - Blazers było niezwykle wyrównane, a wynik przez cały czas oscylował wokół remisu. Na 5 minut przed końcem spotkania gracze Blazers wypracowali sobie 11-punktową przewagę, jednak wtedy do roboty wzięli się goście i na 15 sekund przed końcem zniwelowali straty do zaledwie jednego oczka. Próbę nerwów w końcówce wytrzymali jednak koszykarze z Portland i wygrali spotkanie 105-100. Lider gospodarzy LaMarcus Aldridge zdobył w tym meczu 26 punktów i zebrał 14 piłek. Gości w grze cały czas utrzymywał Corey Brewer, autor 23 oczek.

Pojedynek Clippers - Thunder zapowiadany był jako starcie dwóch wielkich rozgrywających: Chrisa Paula i Russella Westbrooka. Paul przed tym spotkaniem zmagał się z kontuzją kolana, jednak w trakcie meczu pokazał, że nie odczuwa już dyskomfortu. Jego 33 punkty w połączeniu z 9 asystami dały gościom zwycięstwo 120-109. Przez całe spotkanie wspierali go DeAndre Jordan (18 pkt., 17 zb.) i J.J. Redick (26 pkt.). Bliski kolejnego triple-double był Russell Westbrook, który rzucił 24 punkty, 9 razy asystował i… aż 10 stracił piłkę.

Denver Nuggets są zupełnie inna drużyną po zwolnieniu trenera Briana Shawa. W ostatnich meczach z nim na ławce trenerskiej zanotowali bilans 2-21, a od 3 marca, czyli od daty zwolnienia Shawa wygrali już 4 mecze. Tej nocy udało im się ograć nie byle kogo, bo grających w pełnym składzie Atlanta Hawks 115-102. Przed ostatnią częścią meczu Nuggets prowadzili nawet 34 punktami, jednak goście zniwelowali straty. Aż siedmiu graczy z Denver skończyło mecz z dwucyfrową liczbą punktów i widać, że gra w koszykówkę znów sprawia im przyjemność.

Wciąż bez Derrika Rose’a, Jimmy’ego Butlera i Taja Gibsona, a w tym meczu także bez Joakima Noah, musieli sobie radzić Bulls w meczu z Philadelphia 76ers. Brak tych zawodników było widać zwłaszcza w czwartej kwarcie, w której Bulls pozwolili odrobić Sixers 9 punktów i doprowadzić do dogrywki. To jednak wyraźnie ich rozzłościło, ponieważ w dodatkowych 5 minutach pozwolili gospodarzom na jedynie 3 punkty i ostatecznie wygrali spotkanie 104-95. Najlepszym zawodnikiem meczu był Paul Gasol, który zanotował swoje 44. double-double w sezonie – 27 punktów i 16 zbiórek.

Niespodziewaną porażkę w Bostonie zanotowali Memphis Grizzlies, którzy ulegli po zaciętym spotkaniu Celtom 95-92. Mecz przez cały czas był wyrównany i żadna z drużyn nie odskoczyła drugiej na więcej niż 8 punktów. Najważniejszą akcję meczu przeprowadził Avery Bradley (17 pkt.), który na 7 sekund przed końcem wyprowadził gospodarzy na trzypunktowe prowadzenie. Doprowadzić do dogrywki próbował jeszcze Mike Conley (20 pkt.), ale jego trójka okazała się niecelna.

Golden State Warriors mają na koncie 51. zwycięstw, czym wyrównali swoje osiągnięcie z zeszłego sezonu. 51.  wygraną zanotowali w spotkaniu z Detroit Pistons, dla których była to 8. kolejna porażka. Warriors we własnej hali przegrali w tym sezonie zaledwie dwa z trzydziestu spotkań. Wyjątkowo nieskuteczny był Steph Curry, który trafił 4-15 rzutów i skończył z 9 punktami. Rozdał jednak 11 asyst. Najlepiej punktującym zawodnikiem był Klay Thompson – 27 punktów. Rekord kariery w zbiórkach zanotował Andre Drummond – 27, z czego aż 17 było ofensywnych. Dorzucił do tego 22 oczka.

Brooklyn Nets chyba odpuścili już ten sezon. Nie są w stanie wygrywać na własnym parkiecie, nie idzie im także na wyjazdach. Tym razem z pustymi rękoma wrócili z Miami i odnotowali piątą kolejną porażkę. W wielkiej formie jest znajduje się ostatnio Dwayne Wade, który w ostatnich czterech meczach rzuca średnio 28 pkt. Dokładnie tyle zanotował tej nocy i był najlepiej punktującym zawodnikiem meczu. Dobre spotkanie rozegrał też zastępujący zawieszonego Hassana Whiteside’a Chris Andersen – 18 punktów i 14 zbiórek.

Najważniejszym wydarzeniem spotkania Sacramento Kings – Charlotte Hornets był powrót do gry Kemby Walkera, który przez półtora miesiąca zmagał się z kontuzją. Walker w niecałe 17 minut na parkiecie trafił 2-9 rzutów i skończył z 6 punktami. Jego powrót nie pomógł jednak Szerszeniom, którzy na własnym parkiecie przegrali z Kings 113-106. Gości do wygranej poprowadził tercet DeMarcus Cousins (20 pkt., 14 zb.), Rudy Gay (26 pkt.) i Ben McLemore (27 pkt.).

Phoenix Suns cały czas pozostają w walce o Play-Offy na Zachodzie i tej nocy wygrali z Minnesota Timberwolves 106-97. W odniesieniu 34. zwycięstwa najbardziej pomogli Słońcom Markieff Morris, który do wyniku dołożył 24 punkty i Eric Bledsoe, autor 18 punktów i 9 asyst.

Milwaukee Bucks wygrali swój 34. mecz w tym sezonie i powiększyli przewagę w tabeli nad siódmymi Indiana Pacers do 5 meczów. Tej nocy pokonali we własnej hali Orlando Magic 97-91, przewagę zyskując dopiero w drugiej połowie, którą wygrali 8 punktami. Khris Middleton po raz drugi w ciągu ostatnich trzech spotkań kończył mecz z dorobkiem 30 punktów. Wyjątkowo nieskuteczny po stronie Magic był Victor Oladipo (4-17) i to w jego słabej grze można upatrywać głównych przyczyn porażki Magic.

PG/Wprost.pl