NBA: One man show Kyrie Irvinga. Świetny mecz Gortata i zwycięstwo Wizards

NBA: One man show Kyrie Irvinga. Świetny mecz Gortata i zwycięstwo Wizards

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marcin Gortat (fot. KAMIL KRZACZYNSKI / newspix.pl)Źródło:Newspix.pl
NBA była w czwartkową noc wyjątkowo hojna dla swoich fanów. Normą jest rozgrywanie jedynie dwóch spotkań tego dnia, ale tym razem mogliśmy obejrzeć ich aż pięć. Dobre spotkanie przeciwko Memphis Grizzlies rozegrał Marcin Gortat, jednak wszystkie oczy były zwrócone na AT&T Center i Kyrie Irvinga.
Spotkanie coraz lepiej grających i wracających powoli do mistrzowskiej formy sprzed roku San Antonio Spurs z rozpędzonymi Cavaliers LeBrona Jamesa zapowiadało się niezwykle ciekawie. Wynik cały czas oscylował wokół remisu i nawet, jeżeli jedna z drużyn uciekła na kilka oczek, to druga natychmiast tą stratę niwelowała. Przed czwartą kwartą Spurs prowadzili pięcioma punktami i wydawało się, że uda im się wygrać to spotkanie, jednak Kyrie Irving był innego zdania i równo z końcową syreną trafił trójkę i doprowadził do dogrywki, w której to ostatecznie Cavs byli górą. To była noc Kyrie Irvinga, który rzucił 57 punktów, co jest dla niego rekordem kariery. To on pociągnął Kawalerię do wygranej, rzucając 9 oczek w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry i 11 w dogrywce. Był perfekcyjny zza łuku (7-7) i z linii rzutów wolnych (10-10).

Washington Wizards chcieli przerwać złą passę i poprawić swój bilans (ostatnie 10 spotkań to 3-7), jednak zadanie miało nie należeć do łatwych, ponieważ do Waszyngtonu przyjechali drudzy na Zachodzie Memphis Grizzlies. Goście nie mogli znaleźć swojej skuteczności: 39 proc. z gry i zaledwie 16 proc. rzutów za trzy trafiło do kosza. W związku z tym dobrze dysponowani Wizards nie mieli większych problemów z wygraniem tego meczu 107-87. Gościom nie pomogła też liczba strat, których zanotowali aż 21, co przełożyło się na 23 punkty z kontry Wizards. Nieobecność Marca Gasola i Zacha Randolpha wykorzystał Marcin Gortat i zakończył mecz z 22 punktami na koncie.

Drugą kolejną porażkę zanotowali Houston Rockets. Dużą niespodziankę sprawili Jazzmani z Utah i odnieśli przekonujące zwycięstwo 109-91. Goście z Teksasu ani razu nie byli w tym meczu na prowadzeniu, a w fatalnej formie był James Harden, który trafił tylko 3 z 13 rzutów. Jego obowiązki przejął jednak Corey Brewer, autor 25 punktów. To nie wystarczyło na dobrze dysponowanych Jazz, wśród których błyszczeli Gordon Hayward (29 pkt.) i Rudy Gobert (19 pkt., 22 zb.). Drużyna Utah Jazz w końcu nabrała wiatru w żagle, wygrywając 9 z 11 ostatnich spotkań, jednak to chyba nie wystarczy, aby powalczyć o tegoroczne Play-Offy.

Indiana Pacers kontynuują swoją świetną serię i wygrali siódme kolejne spotkanie. Tym razem byli lepsi od Milwuakee Bucks, których gonią w tabeli Wschodu. Na to zwycięstwo podopieczni Franka Vogela musieli solidnie zapracować. Przed czwartą kwartą wydawało się, że odniosą spokojne zwycięstwo, jednak wtedy za odrabianie strat wzięli się goście i doprowadzili do dogrywki. W tej jednak podrażnieni takim obrotem spraw Pacers nie dali sobie wyrwać zwycięstwa. Liderem Pacers był grający z ławki Rodney Stuckey (25 pkt.), choć najlepiej punktującym zawodnikiem był Michael Carter-Williams z Bucks, autor 28 punktów.

New York Knicks wygrali! Ciężko w to uwierzyć, ale jest to prawda. Knicks odnieśli 13 zwycięstwo w sezonie, jednak zrobili to przeciwko równie słabym w tych rozgrywkach LA Lakers. Kluczowa dla losów wygranego 101-94 meczu była czwarta kwarta, którą Knicks wygrali 35-26. Najlepiej w barwach Nowojorczyków zaprezentował się Tim Hardaway Jr., który do wyniku dołożył 22 punkty.

pg, wprost.pl