Noc cudów w NBA. Wygrane Pistons i Knicks

Noc cudów w NBA. Wygrane Pistons i Knicks

Dodano:   /  Zmieniono: 
Langston Galloway (fot. ZUMAPRESS.com / NEWSPIX.PL) Źródło:Newspix.pl
Śmiało można powiedzieć, że w NBA to była noc cudów. New York Knicks i Detroit Pistons wygrali jednego dnia, a obie drużyny pokonały mocnych na Zachodzie Memphis Grizzlies i San Antonio Spurs.
Mało który ze zgromadzonych w Madison Square Garden fanów Knicksów podejrzewał, że tego dnia będzie mu dane cieszyć się z wygranej nad San Antonio Spurs. Po pierwszej połowie wydawało się, że wszystko będzie przebiegało zgodnie ze scenariuszem, bo Spurs prowadzili przed przerwą 10 oczkami, jednak Knicks odmienieni wyszli na drugą połowę i zaczęli odrabiać straty. Dużo dała tutaj defensywa gospodarzy, którzy dziesięciokrotnie blokowali rywali. Dogrywkę Nowojorczykom zapewnił Lou Amundson na 5 sekund przed końcem, a w tej już nie dali rywalom szans i wygrali 104-100, w czym największa zasługa Aleksieja Shveda (21 pkt.) i Langstona Gallowaya (22 pkt.).

Równie niespodziewane rzeczy działy się w Detroit. Pistons, mający na koncie serię 10 porażek, podejmowali na własnym parkiecie Memphis Grizzlies i, podobnie jak w Nowym Jorku, wszyscy spodziewali się spokojnej wygranej gości. I podobnie jak Spurs, Grizzlies po pierwszej połowie pewnie prowadzili 54-39 i wydawało się, że emocje tego dnia się skończyły. Inne spojrzenie na spotkanie mieli gracze Pistons, którzy po przerwie rzucili się do odrabiania strat i kompletnie odwrócili obraz meczu. Drugą połowę to oni wygrali 66-41, a dzięki temu całe spotkanie 105-95. Wielki tej nocy był Reggie Jackson, który rzucił 23 punkty, jednak ważniejsze jest to, że rozdał aż 20 asyst, co jest jego nowym rekordem kariery. Na jego podaniach najwięcej skorzystali Caldwell-Pope (24 pkt.), Drummond (16 pkt., 16 zb.) i Tolliver (15 pkt.).

Coraz lepiej czuje się Blake Griffin i wydaje się, że nie odczuwa już skutków kontuzji, co zademonstrował w wygranym 99-92 meczu z Charlotte Hornets. Dwie pierwsze części meczu bezapelacyjnie należały do Clippers, którzy do szatni schodzili prowadząc 59-41 i mimo zrywu Hornets w trzeciej kwarcie, którą goście wygrali 33-18, dowieźli spokojną wygraną do końca. Griffin (19 pkt. 11 zb.) i DeAndre Jordan (12 pkt., 14 zb.) zdominowali strefę podkoszową, a JJ Redick (23 pkt.) wraz z Chrisem Paulem (21 pkt., 8 as.) zajęli się zdobywaniem punktów.

Dziwne było spotkanie pomiędzy New Orleans Pelicans a Milwaukee Bucks. Obie drużyny nie mogły ustabilizować formy w tym meczu i na zmianę wysoko wygrywały każdą kwartę. Obie były równie nieskuteczne, ale ktoś to spotkanie wygrać jednak musiał. Ostatecznie padło na Pelicans, którzy odparli pogoń Bucks w czwartej kwarcie i wygrali całe spotkanie 85-84, a do wygranej poprowadził ich Anthony Davis, którzy rzucił 20 punktów i zebrał 12 piłek.

Po raz kolejny nie mogli liczyć na swojego lidera Houston Rockets. James Harden był, nie pierwszy już raz ostatnio, wyjątkowo nieskuteczny (4-14), jednak swoje pudła nadrabiał na linii rzutów wolnych (8-11) i nie dał Rakietom przegrać z Orlando Magic. Spotkanie nie należało jednak do łatwych dla graczy z Houston. Na dobre przebudzili się dopiero w ostatniej kwarcie. Po trzech kwartach przegrywali jednym punktem, jednak w czwartej dobrze zaczęła działać ich obrona, czego efektem były aż 4 minuty, w który Magic nie zdobyli żadnego punkty, wygrana 30-16 i zwycięstwo w całym meczu 107-94. W barwach Rockets najlepiej punktującym zawodnikiem był Donatas Motiejunas (23 pkt.), jednak najwięcej punktów w meczu zdobył ciągnący drużynę z Orlando Victor Oladipo (29 oczek).

pg, wprost.pl