Joanna Miziołek: Mija 27 lat od pierwszych wolnych wyborów parlamentarnych w Polsce. Co zrobiliśmy z naszą wolnością?
Janusz Korwin-Mikke: Odkąd Polska weszła do Unii Europejskiej i zaczęła budować eurosocjalizm, ilość wolności ulega drastycznemu zmniejszeniu. Powstało coraz więcej praw socjalnych. W tej chwili zaś rządzący PiS przywraca PZPR, czyli wracamy do socjalizmu moskiewskiego. To powrót do PRL.
Prawa socjalne ograniczają pana zdaniem wolność?
Oczywiście. Jeżeli nie mogę wydać pieniędzy, jak chcę, a muszę tak, jak chce rząd, to moja wolność została radykalnie zmniejszona. Liczba agentów służb specjalnych i bezpieki jest trzy razy większa, niż powinna być, liczba podsłuchów i fotoradarów jest sto razy większa niż za czasów komuny. I to wcale nie dlatego, że komuna nie chciała nas podsłuchiwać, ale dlatego że nie miała takich środków. Kontrolowane są pieniądze – bo przecież obecnie w większości musimy płacić za pomocą przelewów bankowych i kart, a nie gotówką. Szczerze mówiąc, czuję się coraz gorzej. Przez 40 lat PZPR pomalutku odchodziła od komunizmu w stronę wolności. W roku 1988, po ustawie Wilczka, byliśmy najbardziej liberalnym krajem w Europie. Wtedy eurolewica połapała się, przy pomocy związku zawodowego Solidarność, obaliła liberalizm – i zaczęła wprowadzać socjalizm.
Czyli według pana niedługo po odzyskaniu suwerenności w 1989 r. Ona zaczęła się kończyć?
Niepodległość uzyskaliśmy w roku 1956, a w 1984 r., kiedy śp. generał Jaruzelski usunął z ulicy Rakowieckiej rezydenta FSB, przestaliśmy być protektoratem – zresztą Sowiety przestały istnieć. Wolność nie oznacza głosowania w wyborach parlamentarnych. Wolność to możliwość niepłacenia na innych ludzi. Dysponowania swoimi pieniędzmi. Demokracja to jest ustrój totalitarny. Tak samo jak stalinizm, tylko że tu tyranem jest większość, a nie Stalin. Z tą różnicą, że Stalina da się przekonać, a większości nie – bo większość jest głupia. Stalin jakieś umiejętności musiał mieć, żeby zostać władcą. A większość nie musi, a głupich jest więcej niż mądrych. Dlatego łatwiej przekonać Stalina niż większość.
Mówi pan o ograniczeniu wolności, więc pana zdaniem co poszło źle od momentu, kiedy odbyły się pierwsze wolne wybory?
Wszystko! W skrócie, to, że gdy śp. gen. Czesław Kiszczak zawarł pakt z eurolewicą, zaczęliśmy budować socjaldemokrację.
Neguje pan demokrację, ale nikt do tej pory nie wymyślił lepszego ustroju. Jak w jej ramach można zwiększać wolność obywatelską?
W jej ramach nie można. Demokracja to jeden procent historii ludzkości – i nieodmiennie kończyła się zalewem głupoty i korupcji: Ateny i Rzeczpospolita... Trzeba obalić ten ustrój. Demokracja to z definicji tyrania większości. Przydałby się tu jakiś Pinochet, który będzie realizował maksymę śp. Stefana Kisielewskiego, laureata nagrody „Wprost”, „Wziąć za pysk – i wprowadzić liberalizm”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.