Lider Nowoczesnej przyznał, że być może będzie potrzebna rewolucja, aby "obalić rządy "dobrej zmiany", które nas doprowadzą do katastrofy wewnętrznej i zewnętrznej". – Wewnętrznej, bo Polacy są skłóceni ze sobą i zewnętrznej, bo są skłóceni z UE – przekonywał. Petru stwierdził też, że gospodarka za rządów PiS ma się coraz gorzej. – Pierwsze sygnały już bardzo mocno widać. Polskie firmy inwestują mniej niż w zeszłym roku, ponieważ jest niepewność. To są efekty "dobrej zmiany" – przyznał.
Czytaj też:
Petru: Idziemy na starcie. Może będzie potrzebna rewolucja, aby obalić rząd "dobrej zmiany"
Przyspieszone wybory?
– Wydaje mi się, że to co dzieje się na ulicach miast na marszach KOD, jest pewnego rodzaju rewolucją. To jest rewolucja pokojowa. Natomiast, jeżeli po drugiej stronie mamy człowieka, który łamie prawo, nawołuje do dyktatury, mówi, że się się nie cofnie, i że Trybunał Konstytucyjny stał się suwerenem, to znaczy że on w ogóle nie rozumie jak działa demokracja – mówił Petru. – Trudno nie używać mocniejszych słów żeby pokazać, że potrzebne jest obalenie tego rządu w sposób demokratyczny. Najlepszą formą obalenia są wcześniejsze wybory – dodał. Petru przekonywał, że za 3,5 roku po rządach PiS nie poznamy naszego kraju, który będzie "mentalnie zniszczony".
Petru - Dyzma?
Do zapowiedzi lidera Nowoczesnej odniosła się Krystyna Pawłowicz z PiS, która w swoim wpisie na Facebooku nazwała go "Nikodemem Dyzmą" i wyraziła swoją wątpliwość, by miał on odwagę, by zbliżyć się do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego.