Postępowanie kontrolne dotyczyło przerwania ciąży w 24. tygodniu jej trwania. Władze placówki tłumaczyły, że kobieta zgłosiła się z kompletną dokumentacją, która wskazywała na konieczność przeprowadzenia aborcji, co miał potwierdzić także zespół ekspertów. Sprawa stała się głośna po protestach organizacji pro-life i zgłoszeniu do prokuratury złożonym przez Fundację S.O.S. Obrony Poczętego Życia. Jak wówczas informowano, dziecko przeżyło zabieg aborcji, zmarło dopiero w wyniku nieudzielenia pomocy przez lekarzy.
„Wstrząśnięci moralnie zaistniałą sytuacją pracownicy Szpitala Świętej Rodziny w Warszawie (ul. Madalińskiego 25, 02-544 Warszawa) zawiadomili dziś anonimowo Fundację SOS Obrony Poczętego Życia o tragicznym i szczególnie bulwersującym zdarzeniu do jakiego doszło tam nocą z niedzieli na poniedziałek (6-7 marca br.). W wyżej wskazanym szpitalu przeprowadzana była procedura aborcyjna, prawdopodobnie w oparciu o przesłankę prawną dopuszczającą zabicie dziecka przed jego narodzeniem w związku z podejrzeniem możliwości wystąpienia choroby/zespołu Downa. Wykonanie tej czynności zakończyło się w tym przypadku narodzinami żywego dziecka – według otrzymanych informacji o wadze ok. 700 g, w wieku ok. sześciu miesięcy. Dziecko to, pomimo ewidentnie żywego urodzenia – głośne krzyki i wszelkie inne oznaki aktywności życiowej, pozostawiono bez jakiejkolwiek pomocy i opieki, oczekując na jego śmierć. Dziecko zmarło po około godzinie" - można było przeczytać w dokumencie podpisanym przez ks. Ryszarda Halwę z Fundacji S.O.S. Obrony Poczętego Życia.
Niezależnie od prokuratorskiego śledztwa, szpitalną dokumentację sprawdzili też stołeczni urzędnicy. Jak ustalili, podczas wykonywania zabiegu nie doszło do naruszenia żadnej z procedur.