Dymisja ministra, kłopot z rzecznikiem. "Bezradność premier będzie kompromitacją, która sięgnie Kaczyńskiego"

Dymisja ministra, kłopot z rzecznikiem. "Bezradność premier będzie kompromitacją, która sięgnie Kaczyńskiego"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński i Beata Szydło
Jarosław Kaczyński i Beata SzydłoŹródło:Newspix.pl / DAMIAN BURZYKOWSKI
Odwołanie ministra Skarbu Państwa i zamieszanie wokół rzecznika MON, to w tym tygodniu dwa największe problemy premier Beaty Szydło. O ile ministra pozbyła się całkiem sprawnie, o tyle z Bartłomiejem Misiewiczem może nie pójść już tak łatwo. Jak o premier Polski będzie świadczyć ewentualna przegrana na tym polu?

W czwartek podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej premier Szydło poinformowała, że "wygaszanie" ministerstwa Skarbu Państwa dzięki staraniom ministra Dawida Jackiewicza przebiega pomyślnie i właśnie wkroczyło w decydującą fazę. W związku z tym - jak ogłosiła - minister Dawid Jackiewicz, który "wykonał swoją misję", może odejść z resortu. Jego zadania przejął inny członek Rady Ministrów - Henryk Kowalczyk.

Zdaniem politolog Ewy Pietrzyk-Zieniewicz, odwołanie ministra nie było indywidualną decyzją ani premier, ani Rady Ministrów. Według niej wszystkie rozstrzygnięcia w tej sprawie zapadały na Nowogrodzkiej, w siedzibie partii. – Niebagatelną rolę odegrało tu niezadowolenie prezesa Kaczyńskiego z personalnych rozstrzygnięć ministra, dotyczących spółek Skarbu Państwa – ocenia. – Ta lista "przyjaciół i znajomych królika" jest jednak za długa i rzeczywiście wygląda to jak skok na bardzo dobre posady – stwierdza.

Jako skrajny przykład obrazujący ten proces, podała przyjęcie do rady nadzorczej państwowej spółki ojca wizażystki prezesa Kaczyńskiego. – To musiało wywołać skrzywienie nawet wśród elektoratu PiS. Prezes PiS, polityk zaprawiony w bojach, zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Mógł być zirytowany – zauważa politolog.

W poszukiwaniu przyczyn przedwczesnego odwołania ministra Jackiewicza, swój wzrok na prezesa PiS kieruje też politolog Kazimierz Kik. Uważa, że kluczowe w tym wypadku są słowa Jarosława Kaczyńskiego z ostatniego posiedzenia władz partii. Wskazuje, iż jego krytyka dotycząca funkcjonowania rządu dotyczyła bezpośrednio ministra Jackiewicza. – I to w aspekcie obniżającym wiarygodność społeczną Prawa i Sprawiedliwości – podkreśla. Jego zdaniem kierownictwo PiS jest niezadowolone z podkopywania autorytetu PiS, "poprzez wprowadzanie mechanizmów nieakceptowanych przez partię, czyli obsadzania swoimi znajomymi spółek Skarbu Państwa".

Jak w takim razie interpretować słowa Beaty Szydło, która przekonywała o swoim zadowoleniu z dotychczasowej pracy ministra Skarbu Państwa? – Jest to typowe wytłumaczenie, które ma zaciemnić sytuację – uważa dziennikarka tygodnika "Wprost" Eliza Olczyk. – Oczywiście, że gdyby nie było pewnych problemów, to pan Jackiewicz po prostu powinien pozostać na swoim stanowisku do czasu wygaszenia ministerstwa – dodaje.

– Wcześniej mówiono, że zostanie wiceministrem w jakimś innym resorcie, albo zostanie szefem spółki, która miała przejąć później zarządzanie spółkami Skarbu Państwa. W tej sytuacji widać, że chyba te plany się nie ziszczą. Podejrzewam, że zarzuty pod adresem ministra Jackiewicza są na tyle poważne, że zdecydowano się go odsunąć – mówi Olczyk. W dzień po konferencji premier Szydło pojawiła się informacja, że CBA wejdzie do spółek Skarbu Państwa i zacznie sprawdzać kontrakty zawierane właśnie za czasów ministra Jackiewicza. – Jest to podobno rutynowa kontrola, tyle że do tej pory ona taka rutynowa nie była – zauważa Olczyk.

Sprawa Misiewicza

W obliczu zarzutów kierowanych pod adresem Dawida Jackiewicza, coraz gorzej zaczyna wyglądać sytuacja Bartłomieja Misiewicza. Skoro można było usunąć ministra obsadzającego w państwowych spółkach zbyt wielu swoich znajomych, los zwykłego rzecznika prasowego mógłby wydawać się przesądzony. Splendory spływające na Misiewicza i umieszczenie go pomimo braku kwalifikacji w zarządzie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, wizerunkowo z całą pewnością kosztowały już PiS zbyt wiele. W tej sprawie jednak premier Szydło zareagowała wyjątkowo delikatnie, zwracając się jedynie do ministra obrony narodowej o "wyciągnięcie wniosków" z zaistniałej sytuacji.

– Wszystko to, co mówił do tej pory Antoni Macierewicz, słabo się broniło – uważa Eliza Olczyk. Dziennikarka zwróciła uwagę na fakt, iż statut Polskiej Grupy Zbrojeniowej został zmieniony w taki sposób, aby mogła zasiadać w niej osoba nieuprawniona wcześniej do tego, która nie ukończyła kursu dla osób zasiadających w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Przypomniała także, że owa zmiana nie została wpisana do sądu rejestrowego, a dopiero wtedy, kiedy sąd rejestrowy to odnotuje, to taka zmiana jest prawomocna. – Nominacja do rady nadzorczej pana Misiewicza wydaje mi się wielce wątpliwa. Mam nadzieję, że pani premier się temu przyjrzy i jednak coś zrobi w tej sprawie, bo to jest dosyć kompromitujące dla rządu. Tego typu nominacje kompromitują po prostu rząd i ministra Macierewicza – ocenia.

– To jest kwestia tego, jak głęboko jest umocowany minister Macierewicz w PiS i w rządzie. Wydaje się, że jeśli minister zechce, to pewnie tego rzecznika jakoś wybroni, a przynajmniej będzie próbował – twierdzi Pietrzyk-Zieniewicz. – To pachnie pewnym skandalem. Rzecznik sam się zwierzył, że od 10 lat współpracuje z ministrem Macierewiczem i go wspiera. To przepraszam, zaczynał jak miał lat 16? To tak troszkę dziwnie wygląda. Chyba doradców kompetentniejszych i bardziej doświadczonych można by dobrać spośród tej pisowskiej, żelaznej kadry – zauważa.

– Z naszej perspektywy wygląda to trochę dziwacznie, czy nawet groteskowo. Mamy 16-letnich doradców, mamy ojców wizażystek, którzy koniecznie muszą pełnić ważkie funkcje w spółkach Skarbu Państwa. Troszkę się tego za dużo zbiera. Prawo i Sprawiedliwość zapewniało w kampanii, że w przeciwieństwie do poprzedników, nigdy tego rodzaju nepotycznych rozstrzygnięć nie będzie dokonywało – przypomniała politolog.

Podobny pogląd na tę sprawę wyraża Kazimierz Kik. – Moim zdaniem jest to problem osobowości pana Macierewicza, dosyć autorytatywnej. Szef MON jest wartością samą w sobie, osobowością wyraźnie autonomiczną. Mając nawet najlepsze intencje w zrozumieniu i akceptowaniu działań pana Macierewicza, należy zwrócić uwagę na to, że jego rzecznik nie spełnia minimalnych, absolutnie żadnych kryteriów funkcjonowania tak wysoko w jakimkolwiek ministerstwie jakiegokolwiek rządu – stwierdza. – W przypadku pana Macierewicza i jego rzecznika występuje zjawisko powszechnie krytykowane - wystarczy być miernym, biernym, ale wiernym. To się kładzie cieniem na stosunkowo dobrze ocenianym rządzie Beaty Szydło. To co spowodowało dymisję ministra Skarbu Państwa, dotyczyć powinno także pana Macierewicza i jego rzecznika – przekonuje.

Co zrobi Beata Szydło?

Pozostaje pytanie, jak zmiana ministra oraz zamieszanie wokół rzecznika MON wpłyną na pozycję premier Szydło. W przypadku dymisji Dawida Jackiewicza najprawdopodobniej wykonywała wolę prezesa PiS. Co do Bartłomieja Misiewicza, sama zgłosiła się do ministra obrony narodowej o rozwiązanie problemu. Jak na jej prośbę zareaguje szef MON? Co jeszcze w tej sytuacji może zrobić Beata Szydło?

– Premier Szydło zrobi dokładnie to, co zostanie zdecydowane w siedzibie PiS. Pozwalam sobie mniemać, że to nie pani premier, przy całym dla niej szacunku, będzie tutaj dokonywała tych rozstrzygnięć. Jeśli w ogóle ktoś może negocjować z potężnym ministrem Macierewiczem, to chyba tylko premier Kaczyński – uważa Ewa Pietrzyk-Zieniewicz.

Eliza Olczyk uważa, że ewentualny spór Beaty Szydło z Antonim Macierewiczem o rzecznika może zakończyć się bardzo źle dla premier Polski. – Będzie się czuło, że są ministrowie,na których pani Szydło nie ma żadnego wpływu. Jeżeli taką instancją odwoławczą od wszelkich decyzji jest Jarosław Kaczyński, to powinna z nim skonsultować ten problem – sugeruje.

Zdaniem Kazimierza Kika brak reakcji ministra Macierewicza na wezwania premier w sprawie rzecznika resortu, będzie świadczył o jej bezradności w stosunku do "zaufanego człowieka prezesa". – Będzie to dużą kompromitacją dla rządu, ale ta kompromitacja sięgnie też Jarosława Kaczyńskiego. Wiemy, że Macierewicz cieszy się szczególnym zaufaniem Kaczyńskiego i sprawa jego rzecznika - jego funkcji, posad i nagród - musi być akceptowana przez Kaczyńskiego, bo bez tego by się nic nie stało – podkreśla. – Zachodzi tu zjawisko podwójnych standardów: w tej samej sytuacji jedni tracą stanowisko, a inni awansują – podsumowuje.

Źródło: WPROST.pl