Sami swoi.

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tak było, jest i będzie. Rządzący obsadzają swoimi ludźmi wszelkie możliwe do obsadzenia stanowiska. Szkoda, że jest ich niepotrzebnie aż tyle. Ale szkoda mi też Bartłomieja Misiewicza, grillowanego przez opozycję i media, za to, że objął funkcję, do której pewnie nie dorósł.

Czy to jego wina, że chciał, że się przebijać, skoro kiedyś postawił na polityczną ścieżkę kariery, która w Polsce wygląda tak a nie inaczej. Dlatego nie dołączam do chóru szyderców, wypominających młody wiek, brak wykształcenia, kwalifikacji, zdanych egzaminów? Dlatego też trochę rozumiem jego protektora - ministra, choć to postać co najmniej mocno kontrowersyjna. Dlaczego? Bo warto być konsekwentnym, gdyż w tych w tych czasach wygrzebią wszystko, co pisałem.

A pisałem kiedyś o podsłuchanych rozmowach prezesa NIK z szefem klubu parlamentarnego PSL. Z których niby miało wynikać, że ten pierwszy konsultuje nominacje na szefa swojej delegatury w jakiejś miejscowości. Sprawa chyba umarła, bo o niej nie słychać. A jeśli nie, to absurdalną hipokryzją lub prawnym absurdem jest oczekiwanie, że szef nie będzie mieć wpływu na to, kto zostanie jego podwładnym. Że zda się jakiś pseudokonkurs, jakąś firmę HR, która sprawdzi kwalifikacje w papierach i odbędzie dziwną rozmowę, zadając pytanie, czy ma pan/pani w zwyczaju być lojalnym wobec szefa.

Czym różni się sektor państwowy od prywatnego? Tym, że jest bardziej wydajny i zyskowny. To banał. Ale niby czym ma się różnić, gdy chodzi o zarządzanie? Na prywatnym, właściciel decyduje o składzie rady nadzorczej, a ta wybiera zarząd.  Jeśli popełni błędy personalne i poniesie straty: finansowe i wizerunkowe itp, rozliczy go rynek. W spółce akcyjnej, rozliczą też akcjonariusze. Na ich zgromadzeniu pojawi się złowrogi punkt: zmiany w radzie nadzorczej, co niechybnie zwiastuje zmianę zarządu. Standard.

Państwowe mienie właściciela nie ma. Ale zarządza nim rząd, ministrowie i ich nominaci. Co dzieje się, gdy rządząca formacja popełnia błędy merytoryczne, personalne i podejmuje głupie decyzje? Przychodzą wybory i pozamiatane. Okazuje się, że jednak było z kim przegrać. Zgromadzenie akcjonariuszy to elektorat. Można narzekać, że naiwny ale takie uroki demokracji.

Jednych rozwaliły ośmiorniczki i marazm, odwiecznych konkurentów mogą zniszczyć dziwne nominacje, o których ostatnio głośno. A ja „ ostentacyjny cynik” – jak nazwał mnie w książce Bronisław Wildstein, naiwnie wyznawać będę idealistyczną, liberalną zasadę: wolność i odpowiedzialność. A więc, wyłączną odpowiedzialnością ministra Macierewicza jest, kogo i na co powołuje. Wyłączną sprawą prezesa NIK powinno być, kto go reprezentuje w terenie. Nikogo nie bronię i nie oskarżam. Nie porównuje osób tu wymienionych. Po prostu, z hipokryzją mi nie po drodze.

Ostatnie wpisy