Misiewicz przerywa milczenie: Ja się nie poddam, bo nie zrobiłem nic złego

Misiewicz przerywa milczenie: Ja się nie poddam, bo nie zrobiłem nic złego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bartłomiej Misiewicz
Bartłomiej MisiewiczŹródło:Newspix.pl / DAMIAN BURZYKOWSKI
Bartłomiej Misiewicz, który na skutek internetowej kampanii "Misiewicze" w niesławie rezygnował z kolejnych państwowych posad, po raz pierwszy od tamtych wydarzeń udzielił długiego wywiadu. Rozmowę z młodym politykiem przeprowadziła "Gazeta Polska Codziennie".

Dziennikarze "GPC" w pierwszej kolejności zapytali zawieszonego w obowiązkach rzecznika MON, o jego wersję wydarzeń z ostatnich miesięcy. Przypomnijmy, że Misiewicz na skutek protestów opozycji, ustąpił z zasiadania w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz z innych pełnionych przez siebie funkcji. Młodemu politykowi zarzucano przede wszystkim brak odpowiednich kompetencji, czy wykształcenia niezbędnego do zasiadania w radzie nadzorczej spółki Skarbu Państwa.

Wykształcenie

– Kończę studia licencjackie. Z powodu działalności politycznej kilkakrotnie zawieszałem swój udział w studiach, brałem urlop dziekański. Dlatego nie skończyłem nauki w porę i dziś mam poczucie własnej winy – przyznał Misiewicz. – Nigdy nie było takiej sytuacji, żebym zasiadał w dwóch radach nadzorczych w tym samym czasie. Byłem w jednej, natomiast w momencie, w którym zostałem powołany do PGZ SA, w tej pierwszej złożyłem rezygnację. Nigdy nie było z tym żadnego problemu. W tej sprawie wypowiadało się wielu prawników. Mam mnóstwo ekspertyz prawnych, ponieważ PGZ jest spółką, w której skarb państwa ma 37 proc. udziałów. Ja zostałem zgłoszony przez jednego z akcjonariuszy na wniosek ministra obrony narodowej. Ale zgodnie ze wszystkimi przepisami prawa, kiedy nie jestem zgłaszany przez skarb państwa, nie obowiązują mnie żadne wymogi czy specjalne szkolenia, których brak mi zarzucano, do zasiadania w spółkach skarbu państwa. Tak też było w wypadku PGZ-etu – tłumaczył.

Kompetencje

– Natomiast jeżeli chodzi o kompetencje, pracuję z ministrem już od 10 lat. To jest człowiek, który przez ponad 40 lat zajmuje się tematyką bezpieczeństwa państwa. Wraz z nim uczestniczyłem w pracach sejmowej komisji obrony. Byłem szefem biura zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej od samego początku, czyli od lipca 2010 r. Byłem sekretarzem zespołu parlamentarnego ds. skutków działalności Wojskowych Służb Informacyjnych, któremu przewodniczył dzisiejszy wiceminister Bartosz Kownacki. Razem z nim przedstawialiśmy w 2014 r. sprawę dotyczącą mafijnej działalności SKOK Wołomin powiązanej z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi – mówił.

"Miałem być tylko przedstawicielem resortu"

– Pełniąc funkcję szefa gabinetu politycznego przy ministrze obrony narodowej, miałem wiedzę o tym, w jaką stronę minister i cały resort chcą iść, jeśli chodzi o zakupy dla polskiej armii, tak aby rozwijać polski przemysł zbrojeniowy. Jest oczywiste, że jeżeli polskie wojsko nie będzie korzystało z polskiej produkcji zbrojeniowej, to w jaki sposób mamy zachęcić naszych sojuszników do tego, żeby tę broń kupowali. Media lewicowo-liberalne tworzą taki scenariusz, że ja miałem być jedynym „nadzorcą” w PGZ SA. To nieprawda. Rada nadzorcza składa się z pięciu osób. Na jej czele stoi profesor prawa handlowego, który pełnił tę funkcję również za czasu rządów koalicji PO-PSL. Ja miałem być tylko przedstawicielem resortu, tak żeby na bieżąco móc śledzić zmiany w tym przedsiębiorstwie – ujawnił.

"Pozwów będzie dużo"

Polityk przyznał, że nie odpuści ludziom, którzy doprowadzili do załamania jego kariery. – Jestem w trakcie przygotowywania z prawnikami pozwów wobec środowisk, które mnie oczerniały, będzie ich dużo. Moje nazwisko zostało wykorzystane do brudnych i kłamliwych kampanii politycznych, które tworzy Nowoczesna czy Platforma Obywatelska. Ja się nie poddam, bo nie zrobiłem nic złego, przeciwnie - pracowałem dla Polski i będę pracował nadal – zapewniał Misiewicz.

Cały wywiad z Bartłomiejem Misiewiczem dostępny jest w najnowszym numerze "Gazety Polskiej Codziennie". Czytaj też:
Co z wykształceniem Misiewicza? Przez 7 lat nie skończył 3-letnich studiów. Skreślono go z listy
Czytaj też:
Pierwszy poważny kryzys wizerunkowy rządu? „Hasło "Misiewicze" na pewno trafi do kabaretów"
Czytaj też:
"Misiewicze", czy "PiSiewicze" – kto doprowadził do zawieszenia rzecznika MON?

Źródło: Gazeta Polska Codziennie