Chaos, za dużo pasażerów i opór pilota. PO pyta o rządowy lot. „Mogło dojść do kolejnej katastrofy”

Chaos, za dużo pasażerów i opór pilota. PO pyta o rządowy lot. „Mogło dojść do kolejnej katastrofy”

Beata Szydło i Theresa May
Beata Szydło i Theresa MayŹródło:X / @PremierRP
Dodano:   /  Zmieniono: 
Publicysta "Dziennika Gazety Prawnej" Zbigniew Parafianowicz opisał nieprawidłowości, do jakich doszło podczas powrotu delegacji z premier Beatą Szydło z Londynu. Jak twierdzi, tylko dzięki interwencji pilota uniknięto niebezpieczeństwa. Pytania odnośnie bezpieczeństwa lotu i winnych takiej sytuacji przedstawili przedstawiciele PO.

28 listopada premier Beata Szydło wraz z kilkoma ministrami udała się do stolicy Wielkiej Brytanii na konsultacje międzyrządowe z premier Theresą May oraz członkami jej rządu. W poniedziałkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" Zbigniew Parafianowicz opisał chaos, jaki towarzyszył powrotowi delegacji do Polski.

Z relacji dziennikarza wynika, że początkowo planowano powrót polityków oraz dziennikarzy dwoma samolotami: rządowym embraerem i wojskową casą. Później zapadła jednak decyzja, że wszyscy mają się zmieścić na pokładzie embarera. „Na własne oczy przekonałem się, jak głęboko tkwi w nas tupolewizm” - twierdzi Parafianowicz.

Jak opisuje, po kilku minutach od podjęcia decyzji o powrocie jednym samolotem, rozpoczęły się nerwowe negocjacje, ponieważ okazało się, że nie wszyscy zmieścili się na pokład. Wtedy też okazało się, że samolot jest źle wyważony. Wtedy miały zacząć się namowy, by poszczególne osoby zostały i poczekały 6h na następny lot. W pewnym momencie włączył się także pilot. "Zirytowany wychodzi z kabiny i informuje, że nie poleci, dopóki problem nie zostanie rozwiązany" - relacjonuje dziennikarz. W końcu po niemal godzinie ochotnicy opuścili pokład, a samolot ruszył w drogę do Polski.

Cała relacja Zbigniewa Parafinowicza:

Pytania opozycji

W reakcji na publikację członkowie PO zwołali konferencję prasową. – Gdyby nie, że obsługa na lotnisku w Londynie i pilot cywilny nie zgodzili się na lot, mogło dojść do kolejnej katastrofy – stwierdził Marcin Kierwiński. – W samolocie był premier, wicepremier, minister spraw zagranicznych, obrony i spraw wewnętrznych – najważniejsze osoby w państwie. Złamano instrukcję HEAD, premier i wicepremier nie mogą lecieć w jednym samolocie – zaznaczył poseł.

twitter

– Ten incydent lotniczy powinien zostać zbadany przez PKBWL. Zbyt dużo jest tych przypadków naruszania norm bezpieczeństwa – wtórował mu Jan Grabiec. Jak przypomniał, dotychczas nie została do końca wyjaśniona sprawa opony w prezydenckiej limuzynie. Marcin Kierwiński zaznaczył, że na 24h przed wylotem musi być lista pasażerów. – W Londynie dopiero na pokładzie samolotu wybierano osoby, które mogą lecieć – stwierdził. – Podobnie było 10 kwietnia 2010 roku – do ostatniej chwili nie wiadomo było, kto jest na pokładzie, zmieniano listy na ostatni moment – podkreślił.

twittertwitter

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, Wprost.pl