Funkcjonariusze policji zabezpieczali w nocy wyjazd polityków Prawa i Sprawiedliwości z Sejmu. W trakcie protestów pojawiła się - jak się później okazało - nieprawdziwa informacja dotycząca użycia przez stołecznych policjantów gazu łzawiącego.
Rzecznik warszawskiej policji Mariusz Mrozek poinformował, że „użyto wyłącznie siły fizycznej w stosunku do osób, które przede wszystkim zagrażały własnemu bezpieczeństwu wbiegając przed samochody wyjeżdżające z parlamentu” . – Te osoby zostały usunięte z jezdni –powiedział. Mrozek podał ponadto, że nikt nie został w piątek zatrzymany. – Później będziemy zbierać materiał dowodowy i w stosunku do osób, które naruszyły prawo, będą wyciągane konsekwencje, sprawy będą kierowane do sąd – przekazał.
Na materiałach umieszczonych w internecie jak np. na wideo stworzonym przez posła Jana Grabca widać niepokojące przypadki interwencji policjantów, także wobec kobiet.
Burzliwe obrady Sejmu to w Polsce norma, ale to, co działo się w polskim parlamencie 16 grudnia 2016 roku, to nowa jakość chaosu. Dzień, który miał być dniem bez polityków, dniem protestu dziennikarzy przeciwko próbie wyrzucenia ich z Sejmu, stał się dniem, który udowodnił, że obecność mediów jest konieczna w budynkach parlamentu. Zgodnie z zapowiedzią i zobowiązaniem, jakie przyjęliśmy nie relacjonowaliśmy do północy wypowiedzi polityków, nie pokazywaliśmy także ich twarzy. Równocześnie przekazaliśmy informacje dotyczące decyzji podejmowanych przez Sejm i jego przedstawicieli. Nikt nie spodziewał się, że opór wobec pomysłu wyrzucenia dziennikarzy z Sejmu, do którego dołączyli posłowie opozycji zakończy się... blokadą Sejmu oraz użyciem siły przez policję.
Czytaj też:
Protest opozycji i starcia przed Sejmem. Co wydarzyło się minionej nocy