Ile zapłaciliśmy za protest opozycji w Sejmie? Ujawniamy koszty

Ile zapłaciliśmy za protest opozycji w Sejmie? Ujawniamy koszty

Protest PO i .Nowoczesnej
Protest PO i .Nowoczesnej Źródło: Newspix.pl / DAMIAN BURZYKOWSKI
– Udało nam się przywrócić obecność mediów w parlamencie, możliwość nieskrępowanej relacji, dlatego zawieszamy protest – poinformował Grzegorz Schetyna 12 stycznia. Tym jednym zdaniem zakończył trwającą od 16 grudnia 2016 roku okupację sali plenarnej oraz mównicy przez posłów .Nowoczesnej i PO. Wielu parlamentarzystom pozostał polityczny niedosyt, a podatnikom... rachunki do zapłacenia. O te ostatnie portal Wprost.pl zapytał Kancelarię Sejmu.

Gdy 16 grudnia Marek Kuchciński po słowach „kochany panie marszałku” wykluczał Michała Szczerbę, nikt pewnie jeszcze nie podejrzewał, jak daleko idące konsekwencje będzie miała ta decyzja. Spowodowała m.in. przeniesienie obrad do Sali Kolumnowej, co z kolei wywołało kontrowersje dotyczące trybu uchwalania budżetu oraz protest opozycji. Ten trwał od 16 grudnia do 12 stycznia. Początkowo w sali plenarnej Sejmu – jak twierdzili – w oczekiwaniu na zakończenie przerwy w obradach, przebywali posłowie Platformy Obywatelskiej, .Nowoczesnej oraz PSL. Po kilku dniach ludowcy podjęli jednak decyzje o odstąpieniu od takiej formy protestu i na placu boju pozostały ugrupowania Ryszarda Petru oraz Grzegorza Schetyny. Łącznie parlamentarzyści z tych dwóch partii pozostawali w sali sejmowej w trybie rotacyjnym przez niemal 30 dni, wliczając w to święta oraz Sylwestra.

Pierwszy odpuścił Ryszard Petru, który 11 stycznia zapowiedział, że jego ugrupowanie zamierza przerzucić się na „inne formy protestu”, choć do końca zmieniał zdanie. Ostatecznie Grzegorz Schetyna, lider PO, odtrąbił sukces pod hasłem „przywrócenia obecności mediów”, a posłowie – z mniej lub bardziej zadowolonymi minami opuścili salę plenarną. Salę, na której przez niemal miesiąc przebywali: prowadzili z niej transmisje swojego programu „Tu Jest Sejm”, funkcjonowali w mediach społecznościowych, spali, a nawet... śpiewali (vide: słynne już „Nie pucz, kiedy odjadę”). W końcu jednak i oni odjechali, a my sprawdziliśmy, ile nas, jako podatników, ich ponadprogramowy pobyt w Sejmie kosztował.

Są posłowie, muszą być pracownicy Sejmu

Kancelaria Sejmu w odpowiedzi na nasze pytania informuje, że „w dniach 16 grudnia - 9 stycznia zaistniała konieczność zapewnienia dodatkowej obsługi ze strony pracowników Kancelarii Sejmu”. Chodzi przede wszystkim o członków Straży Marszałkowskiej, pracowników Ośrodka Informatyki i Biura Prasowego.

Na nogi zostali postawieni pracownicy, trzeba wiec im zapłacić. Ile? Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu podaje konkretne liczby. „Szacunkowa wartość czasu pracy w związku z protestem w Sali Posiedzeń wyniesie 28 207 zł. Dodatkowo część pracy, poza normalnymi godzinami pracy, zostanie zrekompensowana poprzez udzielenie czasu wolnego. Szacunkowa wartość udzielonego czasu wolnego wyniesie 3 444 zł” – dowiadujemy się z Biura Prasowego.

Sala Kolumnowa w gotowości

Pracownicy Sejmu jako dodatkowe koszty uznali również konieczność zamontowania w Sali Kolumnowej dodatkowego sprzętu na wypadek niemożności przeprowadzenia podczas zaplanowanego na 11 stycznia posiedzenia głosowania w sali plenarnej. Marszałek Marek Kuchciński zabezpieczył się w ten sposób na wypadek dalszego blokowania mównicy przez posłów opozycji. Aby uniknąć pojawiających się po 16 grudnia zarzutów dotyczących „ręcznego liczenia głosów” oraz niewystarczającego monitoringu, zdecydowano się na doposażenie Sali Kolumnowej, za co też trzeba zapłacić. „Łączny koszt obsługi związanej z zapewnieniem mobilnego systemu głosowań (sprzęt wraz z usługą) wyniósł 12 600 zł netto. Z kolei koszt wynajęcia i obsługi kamer wyniósł 34 950 zł netto” – poinformowała nas Kancelaria Sejmu. Łącznie koszty dostosowania Sali Kolumnowej do prowadzenia na niej obrad wyniosły więc 47 550 złotych.

Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu w przesłanym Wprost.pl komunikacie podkreśliło, że przed wyborem firmy zapewniającej daną usługę dokonano analizy rynku pod kątem dostępnych rozwiązań technologicznych, a także określono kryteria, które musiały zostać spełnione przez potencjalnych oferentów. Te spełniła Firma Handel Usługi Tomasz Brus, jako jedyna z czterech, do których skierowano takie pytanie.

„Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu przypomina, że bezpośrednim powodem zamówienia urządzeń do głosowania do Sali Kolumnowej był trwający wówczas nielegalny protest części posłów opozycji, który uniemożliwiał normalną pracę Sejmu w Sali Posiedzeń” - poinformowano w komunikacie.

„Ile nas to kosztowało?”

Ostatecznie, zdaniem Kancelarii Sejmu, jako „koszty protestu” uznać należy zatem dodatkowe wynagrodzenia dla pracowników oraz doposażenie Sali Kolumnowej. Po podliczeniu wszystkich kosztów (z uwzględnieniem szacunkowej wartości udzielonego pracownikom czasu wolnego w ramach rekompensaty za dodatkowe godziny pracy), uzyskaliśmy sumę 79 201 złotych. I taka jest odpowiedź na pytanie o koszty protestu, które zgłaszało m.in. ugrupowanie Kukiz'15.

Ujawnione przez nas koszty wypadają blado przy tych, jakie poniesiono na ochronę budynku parlamentu podczas protestu przez policję. Dziennik "Fakt" informował, że do 2 stycznia było to ponad 2,5 mln złotych.