Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał śledztwo w sprawie działań Bartłomieja Misiewicza

Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał śledztwo w sprawie działań Bartłomieja Misiewicza

Bartłomiej Misiewicz
Bartłomiej MisiewiczŹródło:Newspix.pl / fot. Piotr Twardysko
Z ustaleń portalu Onet.pl wynika, że Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał prokuraturze przeprowadzenie śledztwa w sprawie współpracownika MON Bartłomieja Misiewicza. Chodzi o tzw. „nocne wejście” do Centrum Eksperckiego NATO, do którego doszło w grudniu 2015 roku.

Decyzja sądu dotyczy wydarzeń z nocy z 17 na 18 grudnia 2015 roku, gdy szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Piotr Bączek, dyrektor gabinetu szefa MON Bartłomiej Misiewicz w towarzystwie Żandarmerii Wojskowej weszli o godz. 1.30 do siedziby Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. 18 grudnia Misiewicz, wówczas pełnomocnik MON ds. Utworzenia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO wprowadził płk. Roberta Balę (p.o. dyrektora CEK NATO, 30 grudnia Balę zastąpił, jako pełnoprawny dyrektor Mariusz Marasek) do tymczasowych pomieszczeń CEK. Odwołano wtedy szefów CEK NATO.

30 marca 2016 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie – po tej decyzji byli szefowie CEK NATO odwołali się do sądu. Wydział VII Karny Sądu Okręgowego w Warszawie uchylił decyzję prokuratury i zalecił śledczym poprowadzenie tego dochodzenia.

Wątpliwości warszawskiego sądu

W uzasadnieniu decyzji sądu, do której dotarł portal Onet.pl możemy przeczytać, że decyzja prokuratury była przedwczesna. W związku z tym, sąd nakazał prokuraturze przeprowadzenie szeregu czynności m.in. wyjaśnienia kwestii okoliczności odwołania ze stanowiska dyrektora Centrum Eksperckiego NATO, a także przeanalizowanie podstaw prawnych przeprowadzenia inwentaryzacji. Według sądu, Centrum Eksperckie NATO jest wspólną inicjatywą Polski i Słowacji, do której przyłączyło się na mocy porozumienia z 29 września 2015 roku 10 innych państw, co oznacza, że niektóre decyzje powiiny być podejmowane w porozumieniu ze Słowacją, a tak w przypadku nocnego wejścia się nie stało.

Zdaniem sądu niezbędne jest ustalenie, czy wszystkie osoby przebywające w Centrum podczas inwentaryzacji posiadały poświadczenia bezpieczeństwa. W dalszej części uzasadnienia możemy przeczytać, że według warszawskiego sądu do tej pory nie została wyjaśniona podstawa skonfiskowania przez Bartłomieja Misiewicza pieniędzy, które znaleziono w jednym z pomieszczeń Centrum Eksperckiego NATO, a także nie wiadomo w jakim charakterze przebywał wówczas na terenie Centrum mecenas Lew-Mirski. W ocenie sądu dopiero rozpatrzenie wszystkich tych kwestii pozwoli na podjęcie decyzji, czy w nocy z 17 na 18 grudnia 2015 roku doszło do złamania prawa.

Źródło: Onet.pl