Prezes PiS chce, by posłowie opozycji byli ukarani. „Pewnego rodzaju przemoc”

Prezes PiS chce, by posłowie opozycji byli ukarani. „Pewnego rodzaju przemoc”

Posłowie opozycji w trakcie protestu 16 grudnia
Posłowie opozycji w trakcie protestu 16 grudnia Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w wywiadzie udzielonym Polskiemu Radiu Łódź stwierdził, że posłowie, którzy brali udział w sejmowym proteście powinni zostać ukarani, gdyż w jego ocenie złamali Kodeks karny.

– Jest przepis, który mówi o uniemożliwianiu funkcjonariuszowi publicznemu wykonywanie funkcji. Blokowanie stołu prezydialnego to ewidentnie taka sytuacja – wskazał Jarosław Kaczyński, po czym dodał, że była to „pewnego rodzaju przemoc”. Zapewnił, że nie chce podejmować czy „suflować” decyzji, gdyż „to zależy od wymiaru sprawiedliwości”, ale w jego przekonaniu posłowie winni zostać ukarani.

„Obywatele są równi wobec prawa”

– Uważam, że jeśli drastycznie łamie się przepis, to powinna być kara, ale nie do mnie należy orzekanie, jakie mogą być kary. Stwierdzam, że po złamaniu Kodeksu karnego powinie być automatyzm. Praworządne państwo działa automatycznie – wszystko jedno, czy jest się przeciętnym obywatelem, znanym politykiem, wielkim sportowcem czy wybitnym pisarzem, albo malarzem. Tak to powinno wyglądać w Polsce – przekonywał Kaczyński.

– Wychodzę z bardzo prostego założenia, które w Polsce nie może dojść do wielu głów, że obywatele są równi wobec prawa i jeśli złamią jakieś przepisy, to muszą odpowiadać – dodał.

Sejmowy protest

Czytaj też:
Protest opozycji i starcia przed Sejmem. Co wydarzyło się minionej nocy

Kryzys parlamentarny wybuchł 16 grudnia po tym, gdy część stronnictw opozycyjnych zablokowała mównicę sejmową w proteście przeciwko wykluczeniu z obrad Michała Szczerby (Platforma Obywatelska - red.). Mimo demonstracji członków PO, Nowoczesnej i PSL, marszałek Marek Kuchciński postanowił kontynuować głosowania nad poprawkami do budżetu. Gdy w trakcie jednego z głosowań okazało się, że nie ma kworum, przewodniczący obradom ogłosił przerwę i po kilku godzinach wznowił je w Sali Kolumnowej.

Czytaj też:
Jest stenogram z posiedzenia w Sali Kolumnowej. Problemy marszałka z przyciskaniem i guzikami. „Proszę nacisnąć... samą rękę”

Tam w wątpliwych okolicznościach przyjęto w kilku głosowaniach kilkaset poprawek do budżetu i inne zaplanowane na ten dzień do rozpatrzenia ustawy. Opozycja wskazywała, że na sali nie ma kworum i znajdują się w niej osoby nie będące posłami oraz uzbrojeni funkcjonariusze BOR oraz służb specjalnych. Ponadto zarzucali stronie rządzącej, że mieli problem z dostaniem się do sali, a co za tym idzie, nie mieli możliwości wzięcia udziału w głosowaniach oraz zgłoszenia wniosków formalnych. Politycy opozycji zdecydowali, że zaostrzą protest i nie opuszczą sali posiedzeń plenarnych do czas powrotu do niej marszałka. Członkowie PO i Nowoczesnej spędzili na proteście święta Bożego Narodzenia oraz okres noworoczny (wcześniej z takiej formy akcji protestacyjnej wyłączyło się PSL - red.)

Kiedy marszałek Senatu Stanisław Karczewski zaproponował rozmowy w celu zakończenia kryzysu, pojawili się na nich Jarosław Kaczyński i wszyscy liderzy opozycji, oprócz Grzegorza Schetyny. Lider PO tłumaczył, że spotkanie powinien prowadzić marszałek Sejmu Marek Kuchciński lub prezydent Andrzej Duda, choć sam wcześniej domagał się spotkania z prezesem PiS. Sytuacja ta miała także wpływ na konflikt między Nowoczesną a Platformą Obywatelską.

Czytaj też:
Kryzys parlamentarny. Relacja z wydarzeń w Sejmie [NA ŻYWO]

Ostatecznie budżet został przyjęty przez Senat 11 stycznia. Na sali plenarnej pozostawała wówczas już tylko Platforma Obywatelska, która 12 stycznia zakończyła protest wskazując, że dziennikarze wrócili do Sejmu.

Czytaj też:
NA ŻYWO: 33. posiedzenie Senatu i odraczany budżet. „Termin mamy do 12 stycznia”

Ustawa budżetowa skierowana została od razu do prezydenta Andrzeja Dudy, który podpisał ją 13 stycznia.

Źródło: Polskie Radio Łódź