Zdymisjonowany wiceprezydent Łodzi: Nie współpracowałem z SB. Byłem pracownikiem polskiego wywiadu cywilnego

Zdymisjonowany wiceprezydent Łodzi: Nie współpracowałem z SB. Byłem pracownikiem polskiego wywiadu cywilnego

Konferencja Ireneusza Jabłońskiego
Konferencja Ireneusza Jabłońskiego Źródło: Newspix.pl / MAREK SZYBKA
Ireneusz Jabłoński, zdymisjonowany z funkcji wiceprezydenta Łodzi podczas zwołanej konferencji prasowej przekonywał, że nigdy nie współpracował z bezpieką. Przyznał natomiast, że był pracownikiem polskiego wywiadu cywilnego.

– Nie byłem współpracownikiem SB rozumianej jako policja polityczna i nigdy nie donosiłem na kogokolwiek. Natomiast potwierdzam, że byłem pracownikiem polskiego wywiadu cywilnego. Będąc zaangażowany w prace wywiadu nie prowadziłem działalności operacyjnej na terenie naszego kraju, poza programem szkoleniowym – podkreślił.

W specjalnym oświadczeniu Jabłoński poinformował ponadto, że wiele lat temu przekazał swoim współpracownikom w tym prezydent Hannie Zdanowskiej, że pracował na rzecz polskiego wywiadu cywilnego. „Ponadto pragnę oświadczyć, że od blisko ćwierć wieku nie mam żadnych kontaktów ze służbami specjalnymi państwa polskiego” – dodał.

W środę oświadczenie w sprawie wystosowała natomiast prezydent Łodzi. Jak przekonywała, „nie wiedziała o skali zaangażowania wiceprezydenta Ireneusza Jabłońskiego w działalność tajnych służb PRL„. ”Po tym, czego się dziś dowiedziałam, nasza współpraca nie jest możliwa” – podkreśliła.

„Gazeta Polska” jako pierwsza poinformowała o kłopotliwej przeszłości wiceprezydenta miasta. Jabłoński miał na szeroką skalę współpracować z tajnymi służbami, do których według dziennikarzy sam się zgłosił. „GP” w swoim artykule powoływała się na akta wydobyte ze zbioru zastrzeżonego Instytutu Pamięci Narodowej. Według „Gazety Polskiej”, z materiałów Instytutu Pamięci Narodowej wynika, iż Jabłoński jako Tajny Współpracownik posługiwał się pseudonimem „Gustaw”. W swoich działaniach wywiadowczych posługiwał się fikcyjnym życiorysem. Do służby zgłosił się sam, ponieważ „chciał od życia czegoś więcej”.

Źródło: Gazeta Wyborcza / wprost.pl