Lasek punktuje podkomisję smoleńską i jej „wybuch”. Wymienia fakty, które przeczą tej teorii

Lasek punktuje podkomisję smoleńską i jej „wybuch”. Wymienia fakty, które przeczą tej teorii

Miejsce katastrofy
Miejsce katastrofy Źródło: Newspix.pl / Ciecierski Pawel
Były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek, który badał wypadek polskiego tupolewa pod Smoleńskiem, wskazał słabe punkty teorii o wybuchu przedstawionej w poniedziałek przez podkomisję dr Berczyńskiego.

W poniedziałek 10 kwietnia, dokładnie w 7. rocznicę katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, swoje ustalenia co do przyczyn wypadku Tu-154 przedstawiła nowa komisja, powołana do życia przez nowy rząd Prawa i Sprawiedliwości. Z ustaleń zespołu dr Berczyńskiego mogliśmy się dowiedzieć m.in., że na pokładzie samolotu musiało dojść do wybuchu. Z takim przedstawieniem sprawy nie zgadza się dr Maciej Lasek, ekspert od badania wypadków lotniczych.

– Fala uderzeniowa, o której informuje podkomisja smoleńska nie została nigdzie zarejestrowana, a powinna, gdyby miała miejsce. Chociażby odgłos wybuchu w rejestratorze głosów w kokpicie. Jak również musiałby zostać odnotowany wzrost ciśnienia w kabinie. Nic takiego nie było – tłumaczył w programie „Graffiti” w Polsat News Lasek. – Również świadkowie czekający na samolot nie zeznali, żeby słyszeli wybuch albo odczuli coś w rodzaju fali uderzeniowej – dodawał.

– Również musiałby nastąpić wybuch paliwa, które znajdowało się jeszcze w tym skrzydle. W związku z tym ta destrukcja samolotu powinna być natychmiastowa. A nikt jej nie słyszał, więcej szczątków w tym miejscu nie było, a rejestratory zapisywały głos i parametry do momentu zderzenia z ziemią – wyjaśniał. Dodał, że sposób przedstawienia zdarzeń przez podkomisję Berczyńskiego, to „wprowadzanie opinii publicznej w błąd”.

Źródło: Polsat News