„Mamy zeznania świadków potwierdzające błysk, wybuch”. Berczyński zapowiada, że podkomisja uda się do Smoleńska

„Mamy zeznania świadków potwierdzające błysk, wybuch”. Berczyński zapowiada, że podkomisja uda się do Smoleńska

Wrak Tu-154M
Wrak Tu-154M Źródło: Newspix.pl
Dr Wacław Berczyński, przewodniczący podkomisji ds. ponownego zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, zapowiedział w poniedziałek w późnym wideoczacie na portalu Niezależna, że członkowie podkomisji będą chcieli pojechać do Smoleńska.

– Nie mieliśmy możliwości jechać na miejsce katastrofy, które zostało całkowicie zmienione – mówił Wacław Berczyński. Jak dodał, planowana jest podróż w to miejsce. Zaznaczył, że możliwe jest odtworzenie charakterystyki miejsca na podstawie fotografii. – I to będziemy robili – dodał.

Z kolei wiceszef podkomisji dr Kazimierz Nowaczyk mówił, iż najbardziej istotna jest dokumentacja miejsca danego wypadku sporządzona bezpośrednio po zdarzeniu. Według Nowaczyka, komisja Millera 11 kwietnia 2010 roku zrobiła na miejscu katastrofy około 100 zdjęć. Stwierdził, że były one „zdjęciami pamiątkowymi” a nie dokumentacyjnymi. – Panowie z komisji Millera w gruncie rzeczy dokumentowali swoją obecność na wrakowisku – dodał.

Internauci pytali Berczyńskiego dlaczego rejestratory nie zanotowały zmiany ciśnienia w samolocie, skoro wybuch jest możliwy. „Prawdopodobnie nie zdążyły” - stwierdził przewodniczący podkomisji. Z kolei na pytanie, dlaczego urządzenia nagrywające nie nagrały odgłosu wybuchu prof. Ewa Anna Gruszczyńska-Ziółkowska stwierdziła, iż nie zdążyły, ponieważ „fala dźwięku jest późniejsza od siły wybuchu”.

Pytania dotyczyły także relacji świadków, potwierdzających rzekomy wybuch samolotu. – Mamy nagrane zeznania świadków potwierdzające błysk, wybuch, upadek samolotu. To jest chyba kilkanaście osób, mamy zeznania naszego pilota, pana Wosztyla (pilot Jak-a-40, który lądował w smoleńsku przed tupolewem-red.). Mamy te zeznania i bierzemy je pod uwagę – odparł Berczyński.

Berczyński tłumaczył ponadto, że większość foteli z reguły wytrzymuje uderzenie samolotu o ziemię, a w tym wypadku „ani jeden z nich nie był niezniszczony”. – To bardzo charakterystyczne dla wybuchu – mówił. – Wszystkie one były zniszczone. Niemożliwa była identyfikacja niektórych z nich. Rozpad foteli dotyczył konstrukcji, ale też stelaża – mówili członkowie podkomisji.

Padło również pytanie dotyczące remontu tupolewa kilka miesięcy przed katastrofą. – Nie mamy zaufania do rzetelności wykonania remontu. Wiemy na pewno, że remont był wykonany bez właściwego nadzoru – odpowiedział Berczyński. Z kolei wiceszef podkomisji Kazimierz Nowaczyk dodał, iż „wiadomo, że samolot nadzorował i pilnował jeden oficer z polskich służb przez 24 godziny siedem dni w tygodniu”.

Maciej Lasek pytał na Twitterze, czy w przypadku wybuchu bomby termobaryczej okna pozostają nienaruszone. Berczyński odpowiedział, że okna samolotu są umieszczone inaczej niż normalne - znajdują się w uszczelkach i wypadają dopiero wtedy, gdy rama okna ulegnie zniszczeniu.

Źródło: Niezalezna.pl