Politycy opozycji komentują sprawę Misiewicza. „Dobrze, że nie został generałem”, „Prezes PiS chce upokorzyć Macierewicza”

Politycy opozycji komentują sprawę Misiewicza. „Dobrze, że nie został generałem”, „Prezes PiS chce upokorzyć Macierewicza”

Bartłomiej Misiewicz
Bartłomiej Misiewicz Źródło: Newspix.pl / PIOTR TWARDYSKO
Informacja o zatrudnieniu byłego rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza w PGZ wywołała wiele kontrowersji. Mimo tego, iż umowa z 27-latkiem została rozwiązana, a Jarosław Kaczyński zawiesił go w prawach członka PiS i powołał specjalną komisję do wyjaśnienia tej sprawy, młody polityk

W opinii rzecznika Prawa i Sprawiedliwości Jana Grabca „prezes PiS chce upokorzyć Macierewicza i pokazać, gdzie jest jego miejsce”. – Być może Jarosław Kaczyński czekał właśnie na moment rocznicy katastrofy smoleńskiej, żeby mieć Antoniego Macierewicza obok siebie, by ten nie zrobił czegoś co mogło się odbić na obchodach rocznicy katastrofy, by nie wykonał jakiegoś gestu w stronę ludu smoleńskiego, że dzieje się coś niepokojącego – stwierdził polityk PO dodając, że „dziś Antoni Macierewicz nie jest szczególnie potrzebny Jarosławowi Kaczyńskiemu”.

Z kolei zdaniem lidera PSL sytuacja wokół Bartłomieja Misiewicza świadczy o tym, że „rozpoczęła się druga wojna na górze i to chyba jest bardzo poważny konflikt”. Apele premier Beaty Szydło i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego nie poskutkowały,a wywołały reakcję wręcz odmienną, zamiast zdegradowany. Misiewicz został awansowany. Bogu dzięki, że nie został generałem – ocenił Władysław Kosiniak-Kamysz.

To wpisuje się w scenariusz, że próbuje się osłabiać silną pozycję Antoniego Macierewicza w rządzie. W sumie, każdy człowiek byłby lepszy na tym stanowisku. Trudno w sposób bardziej kontrowersyjny i bulwersujący zarządzać polską armią niż robi to obecny szef MON – tłumaczyła Paulina Hennig-Kloska z Nowoczesnej.


Do sprawy Bartłomieja Misiewicza i jego błyskawicznej kariery odniosła się również rzecznik klubu PiS Beata Mazurek. – Wyciągamy wnioski, zawieszamy bądź usuwamy naszych członków z powodu tak naprawdę zatrudnienia Bartłomieja Misiewicza, które jest niewspółmierne w stosunku do licznych afer, które były udziałem rządów Platformy Obywatelskiej i PSL. W tamtym okresie takich decyzji lider partii, chociażby Platformy Obywatelskiej, nie podejmował – zaznaczyła.

Beata Mazurek pytana przez dziennikarzy, dlaczego Bartłomiej Misiewicz został zawieszony, stwierdziła, że za „całokształt informacji, które państwo przekazywaliście, za to, co bulwersowało opinię publiczną”. Oceniła także, że jeżeli prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński podjął decyzję o zawieszeniu Misiewicza to znaczy, że „szkodzi partii”. – Zatrudnienie Bartłomieja Misiewicza nie ma nic wspólnego z sytuacją Polaków, ale z całą pewnością ma wpływ na wizerunek naszej partii. (...) Prezes Jarosław Kaczyński - w przeciwieństwie do poprzedników - wyciąga wnioski – stwierdziła na koniec.

Według ustaleń „Rzeczpospolitej” i "Faktu", opublikowanych niezależnie od siebie, Bartłomiej Misiewicz w Polskiej Grupie Zbrojeniowej mógł zarabiać do 50 tysięcy złotych miesięcznie, a także liczyć na nagrody oraz służbowy samochód. Kilka godzin po tym, jak powołana została komisja, a Misiewicz został zawieszony w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości, Polska Grupa Zbrojeniowa poinformowała, że za porozumieniem stron rozwiązano umowę o pracę z byłym rzecznikiem MON. Umowę rozwiązano ze skutkiem natychmiastowym, bez okresu wypowiedzenia. Jak poinformowała PGZ, „rozwiązanie umowy o pracę nastąpiło na wniosek Bartłomieja Misiewicza, któremu nie przysługuje odprawa”. Według ustaleń „Wprost”, były rzecznik MON może objąć stanowisko w innej spółce Skarbu Państwa kontrolowanej od kilku tygodni przez Ministerstwo Obrony Narodowej – Exatelu.

Czytaj też:
Miękkie lądowanie Bartłomieja Misiewicza? Z PGZ może trafić do kolejnej spółki kontrolowanej przez MON

Źródło: X-news