Misiewicz zdążył jeszcze dostać premię w MON. Przyznano mu ją 10 marca

Misiewicz zdążył jeszcze dostać premię w MON. Przyznano mu ją 10 marca

Bartłomiej Misiewicz
Bartłomiej Misiewicz Źródło:Newspix.pl / Damian Burzykowski
Portal OKO.press dotarł do dokumentu, z którego wynika, że Bartłomiej Misiewicz otrzymał nagrodę od szefa MON 10 marca. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że opinia publiczna była przekonana, że Misiewicz w tamtym okresie przebywał na urlopie.

Opublikowany przez OKO.press dokument to decyzja numer 56 z 10 marca tego roku. Na jej mocy minister obrony narodowej Antoni Macierewicz przyznał kilku osobom ze swojego otoczenia nagrody: 10 tys. zł trafiło do doradczyni ministra Katarzyny Jakubowskiej, 7 tys. zł dla doradcy ministra Krzysztofa Łączyńskiego, a także 4 tys. zł dla Małgorzaty Stafeckiej (także doradca ministra).

Listę nagrodzonych zamyka nikt inny jak Bartłomiej Misiewicz, któremu szef MON przyznał nagrodę w wysokości 7 tysięcy złotych za „za duży wkład pracy i osobiste zaangażowanie w realizacji zadań służbowych”. W czasie, gdy taką decyzję podjął Macierewicz, nie było do końca wiadomo, co robi Misiewicz, który pojawiał się i znikał. 27-latek przebywał głównie na urlopie, a gdy już się pojawiał, nie było wiadomo, jakie funkcje pełnił – nie było pewności nawet co do tego, czy dalej jest szefem gabinetu politycznego ministra. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku jego funkcji jako rzecznika MON – sytuacja rozwiązała się dopiero w kwietniu, gdy po tym, jak nazwisko Misiewicza zniknęło ze stron ministerstwa, na rzecznika MON została powołana mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz.

Czytaj też:
To nie koniec Misiewicza?. „Jeszcze dużo zrobimy dla Polski”

OKO.press odnotowuje, że w momencie, gdy Misiewiczowi przyznano nagrodę, był już on określany jako „wpadka” Prawa i Sprawiedliwości, a jego sprawą zajmowała się m.in. premier Beata Szydło.

Źródło: OKO.press