Kijowski nie będzie już liderem KOD. Zrezygnował z kandydowania w wyborach

Kijowski nie będzie już liderem KOD. Zrezygnował z kandydowania w wyborach

Mateusz Kijowski
Mateusz Kijowski Źródło: Newspix.pl / Pawel Sonnenburg
Dotychczasowy szef Komitetu Obrony Demokracji nie wystartuje w nowych wyborach przewodniczącego KOD. Sprawa tłumaczona jest jedynie krótkim komunikatem.

„KZD przyjęło sprawozdanie merytoryczne i finansowe Zarządu Głównego. Mateusz Kijowski w związku z przyjęciem błędnego w jego mniemaniu sprawozdania finansowego zrezygnował z kandydowania” - czytamy w lakonicznym oświadczeniu na głównym profilu facebookowym KOD.

facebook

Wcześniej media informowały o negatywnym dla Kijowskiego raporcie Komisji Rewizyjnej KOD, w ktorym pod lupę wzięte zostały m.in. faktury MKM-Studio, firmy mateusza Kijowskiego i jego małżonki. Według „Rzeczpospolitej” raport jasno stwierdza, iż Kijowski nie wykonał ani jednej z usług, za które pobrał z kasy KOD 91 tys. złotych. „Komisja w dokumentacji Stowarzyszenia nie znalazła żadnych dokumentów świadczących o nawiązaniu współpracy pomiędzy Stowarzyszeniem a spółką MKM-Studio. Brak jest jednoznacznego określenia dat rozpoczęcia współpracy czy zakresu zadań do wykonania. W świetle oświadczenia XXX (nazwisko jednego z wykonawców usług-red.), trudno jest przyjąć tezę o nawiązaniu takiej współpracy, a przede wszystkim o świadczeniu przez MKM-Studio jakichkolwiek usług na rzecz SKOD” – głosi raport.

Faktury Kijowskiego

Na początku stycznia „Rzeczpospolita” oraz portal Onet.pl ujawniły faktury, z których wynika, że do firmy lidera KOD Mateusza Kijowskiego trafiło co najmniej 90 tys. zł ze zbiórek prowadzonych przez Komitet Społeczny KOD. Faktury, do których dotarła „Rzeczpospolita”, zostały wystawione przez spółkę MKM-Studio, gdzie prezesem jest Kijowski, a członkiem zarządu jego żona.

Niecały tydzień później "Rzeczpospolita" poinformowała, że istnieją kolejne faktury wystawione przez KOD na rzecz firmy Mateusza Kijowskiego. Oznacza to, że łącznie firma MKM-Studio otrzymała nie 90, a ponad 120 tys. złotych. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku poprzednich faktur, Kijowski potwierdził autentyczność dokumentów. Tym razem stwierdził jednak, że zwrócił pieniądze.

Źródło: Facebook